Namalować akt niewieści słowem
podjął się pewien Pan Poeta
Zamyślił - verbum niczym "arrowem"
postawię równość między piękno a kobieta.
Na początek - porządki może generalne?
Pracownię sprzątnął, umył szyby
by dobyć światło czyste, idealne
bo zaraz przecież, bo jakby, gdyby...
Usiadł do stołu, długopis w ręce.
Nie, co ja piszę? To klawiatura.
Zamyślił tworzyć w mąk udręce
by wyszedł nie chłam, lecz cyzelatura.
Już na ekranie słowa, słówka i słóweczka
w rządek równiutki się formują
To będzie sonet, pean lub piosneczka
Frazy, wyrazy dzieła dokonują.
I w pocie czoła... wreszcie finał.
Poeta wiersz swój głośno czyta.
No wyszło cacko! Wyszedł oryginał!
Lecz gdzie w tym dziele jest kobieta?
Tutaj nam w akcję wkracza żona
- Skocz no kochany po ziemniaki!
- Teraz gdy tworzę? Co ty, Iwona?!
Jednak ustąpił, bo bał się draki.
W drodze ze sklepu go wręcz olśniło
Choć mniej liryczne były to słowa
Choćbyś jej słodził, ażby zemdliło,
to bliżej prozy jest białogłowa.