Jacendo

 
Rejestracja: 2019-03-29
...
Punkty104więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 96
Ostatnia gra
Mahjong

Mahjong

Mahjong
4 lat 35 dni temu

Teqila z limonką, cz. 2

Obudziłem się pierwszy.
Spojrzałem na zegarek.
„Jedenasta” – zdziwiłem się, że już tak późno i nikt nas nie obudził -  „Najwyższa pora wstawać” .
Karolina nadal spała przytulona do mojego ramienia, z włosami rozrzuconymi na poduszce. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Przez moment poczułem ukłucie poczucia winy,  kiedy przez głowę przewinęły mi się wspomnienia z poprzedniego wieczora. Nie wiem, jak mogłem nawet pomyśleć o tym, żeby zrobić jej coś takiego. Przecież było nam razem tak dobrze, była najlepszym, co mogło mi się w życiu przytrafić. Po poprzednich nieudanych związkach, miałem wreszcie kogoś, kto był troskliwy i bezgranicznie oddany.
Westchnąłem, przerywając rozmyślania. Ostrożnie wyswobodziłem się z jej objęć i wskoczyłem pod prysznic.
Kiedy wyszedłem, siedziała nieruchomo na brzegu łóżka. Popatrzyła na mnie w zamyśleniu i uśmiechała się smutno.
- Źle się czujesz? – zapytałem
- Chyba się po prostu nie wyspałam – jakby na potwierdzenie, ziewnęła i przeciągnęła się.
- To ubierz się lepiej, bo… - uśmiechnąłem się i popatrzyłem na swoją śliczną i ciągle nieubraną kobietę. Pod moim spojrzeniem zmieszała się i zaczęła zakrywać. Rozbawiła mnie ta nagła wstydliwość, bo mimo zarwanej nocy, wyglądała naprawdę ładnie – Torba z ubraniami jest na szafce w łazience - dodałem, kiedy weszła do łazienki.
Usiadłem na fotelu, czekając aż się skończy sie szykować. Trochę to jak zwykle trwało. W międzyczasie zdążyłem obejrzeć kilka głupich filmów na fejsbuku i sprawdzić wiadomości. Oczywiście jedna od Karoliny, z moim nowym zdjęciem.
„Nawet niezłe” – pomyślałem – „Ma talent , chociaż zawsze się upiera, że to tylko kwestia dobrego obiektywu” – wszedłem w swój profil i dodałem nową fotkę – „Niech będzie, może ma rację, że lepsze od poprzedniego”.
- Gotowy? – zapytała gasząc światło w łazience.
- To raczej ja powinienem o to zapytać – zaśmiałem się.
Z dołu dobiegały wyjątkowo smakowite zapachy. Przy kuchni krzątała się korpulentna starsza kobieta, energicznie uwijając się przy patelni, na której skwierczał zarumieniony już boczek.
- Dzień dobry – przywitaliśmy się
– A dzień dobry –  Nasz gospodarz wyglądał na lekko zmęczonego, ale trzymał formę - Wyspaliście się? – zapytał.
- A dziękuję, bardzo dobrze się spało – odpowiedziała Karolina i przytuliła się do mnie .
- To jest pani Nadia, nasza dobra wróżka, bez której na pewno nie dali byśmy sobie rady. – powiedział Zbyszek, a sympatyczna starsza pani skinęła głową na przywitanie.
- Jajecznica z boczkiem, może być? – zapytał – Tam stoi woda z cytryną, nie zaszkodzi po długiej nocy – usiadł ciężko i oparł głowę na dłoni
- Bardzo chętnie,  uwielbiam jajecznicę - odpowiedziałem
- Może napiją się państwo kawy? – zapytała pani Nadia
- Dla mnie jeśli można czarną, bez cukru – to było chyba to, czego w tej chwili najbardziej potrzebowałem -  Karolina?
- Poproszę – odpowiedziała lekko zaspanym głosem
- Z dodatkami, tak jak zwykle? – zapytałem
- Może być z bekonem, tak jak wszyscy… - ziewnęła szeroko
- Pytałem o kawę…. – widać było, że jeszcze się nie obudziła, popatrzyła na mnie nieprzytomnym spojrzeniem, jakby była myślami gdzie indziej – Dla Karoliny z mlekiem i cukrem – pogłaskałem ją po policzku – Pobudka skarbie!
Uśmiechnęła się i usiadła zamyślona przy stole.
- A gdzie Agata? -zapytała
- Zostałem tylko ja, porzucony i samotny – pociągnął nosem z udawanym smutkiem, czym rozbawił Karolinę - Agata musiała wcześniej wyjść, żeby zawieźć mamę do lekarza, ostatnio nie najlepiej się czuje. Prosiła, żebym  was od niej pożegnał  – spoważniał, ale po chwili rozpromienił się.
- To był naprawdę udany wieczór. Agata miała świetny pomysł, żeby was zaprosić.
- Agata? – popatrzyłem zdzwiony, bo wydawało mi się, że Karolina nie wspominała nic o tym, że się poznały.
- Powiedziała, że tak mało czasu spędzamy razem, a przy okazji bardzo chciała lepiej poznać moich znajomych. Ostatnio częściej mnie odwiedza, bo nagle stwierdziła, że nie chce, żebym jadał te świństwa z baru.  Sama gotowała i całkiem nieźle jej wyszło. Akurat była też i Karolina, więc była okazja do porozmawiania podczas obiadu. Spotkała kilka razy Karolinę i  wyjątkowo ją polubiła – popatrzył na nią, ale ona nadal bujała gdzieś w obłokach.
- Popatrz, nawet nie wiedziałem  – byłem lekko zdziwiony, bo zwykle relacjonowała mi wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
-  Musimy to koniecznie powtórzyć – powiedział - a może teraz macie ochotę na mały spacer? Przedstawię wam moich najlepszych przyjaciół.
- Nie chcielibyśmy zajmować ci aż tyle czasu – zaoponowałem, bo  naprawdę miałem ogromną ochotę, na powrót do domu.
- To zajmie tylko chwilkę – przekonywał – zgódźcie się, a na pewno nie pożałujecie.
Karolina szturchnęła mnie pod stołem.
- Może masz rację –odpowiedziałem – krótki spacer nam nie zaszkodzi.
- Kim są twoi przyjaciele? – zapytała Karolina, która nagle ożywiła się.
- Zobaczysz – Zbyszek uśmiechnął się tajemniczo.
Po śniadaniu wyszliśmy tylnym wyjściem do ogrodu. Zbyszek poprowadził nas wąską dróżką, na łączkę, za zabudowaniami gospodarczymi.  Za ogrodzeniem pasła się kasztanowa klacz, a przy jej boku dreptał młodziutki źrebaczek.
- To jest Lola, moja najlepsza przyjaciółka i jej syn Onyks. – w jego głosie pobrzmiewała duma - Lola? Chcę ci kogoś przedstawić - to moi znajomi, Karolina i Jacek.
Klacz podeszła do nas i parsknęła powitalnie. Miała piękną lśniącą sierść i ogromne, brązowe oczy, opasane długą firanką rzęs. Nie mogłem się oprzeć tej piękności.
- Można ją pogłaskać – zachęcał nas z gospodarz, kiedy niepewnie wyciągnąłem dłoń – to chodząca łagodność.
- Piękne zwierzę – powiedziałem
Karolina była zachwycona, zwłaszcza kiedy Lola oparła aksamitny pysk o jej ramię.
- Polubiła cię – powiedział rozbawiony Zbyszek – teraz już na pewno musicie nas częściej odwiedzać.
Spędziliśmy razem całe popołudnie i muszę przyznać, że była to jednak dobra decyzja. Mimo początkowo sceptycznego nastawienia, zacząłem  czuć pewien rodzaj sympatii do Zbyszka.
Do domu wróciliśmy późnym popołudniem, zmęczeni do granic możliwości. Zrobiłem jedynie to, co byłem w stanie: padłem jak zabity.
 -------
- Mhmmm…. – mruknąłem i nakryłem głowę poduszką
- Nie wygłupiaj się,  nie możesz przespać całego dnia – za chwilę także poduszka wylądowała w nogach łóżka, a światło dnia zaczęło wdzierać się do mojej głowy.
– Zobacz ile osób polubiło twoje nowe zdjęcie, a nie mówiłam? – ćwierkała radośnie, niczym poranna ptaszyna, podczas gdy ja należałem raczej do tych nocnych stworzeń. Powoli przetarłem oczy – Zobacz, nawet Agata skomentowała twoje zdjęcie!
- Agata? Przecież nie mam jej w znajomych.. – odblokowałem komórkę. Faktycznie, sześćdziesiąt polubień, jedno zaproszenie do znajomych i komentarz: „ładnie Ci w niebieskim”.
- Pewnie znalazła cię przez konto Zbyszka, wstajesz? – nie dawała  za wygraną.
– To już mam…. – powiedziałem, niechętnie zwlekając się z łóżka