Zawzięty w swoim postanowieniu Fredek, by nie odezwać się do mnie, do końca życia, siadł na kanapie i błądził wzrokiem po pokoju , w którym panował tak wielki nieład, jak by nie sprzątano tak kilka a nawet kilkadziesiąt lat. Stare butelki z ubiegłotygodniowej libacji z wiewiórka walały się po ziemi, popielniczka pełna petów leżała niczyja, a stos starych gazet z programem telewizyjnym już dawno oszromił gęsty kurz.. Chwycił Ferdek najnowsze wydanie TV Lasu i z zawziętą miną zaczął przeglądać zapowiedzi na dziś. Wytrwale wertując kartki znalazł pozycję dla siebie, już za chwile miał zacząć się najnowszy film z Chuckiem Nornicą, a zaraz potem na akranie telewizora miała pojawić się Pantera Anderson w swojej najlepszej roli.. Fredek wynurzył nos z za gazety w poszukiwaniu pilota, błądząc wzrokiem po szafkach i szafeczka natknął się na półkę TV , poczerwieniał , potem pobladł i przez wpół zaciśnięte zęby wycedził srogo.
-Kuffa , co to jest?
Wstał z kanapy nie dowierzając własnym oczom, stanął przed zakurzonym telewizorem i puścił przepiękną wiązankę, słowa niczym ballada płynęły mu prosto z ust, tak gładko i tak obficie, że pozwolę sobie nie cytować tych słów, z uwagi na cenzurę. Nie, no nie będę kłamać, po prostu się wstydzę za niego.. Gdy skończył , mocno klepnął w telewizor, który niespodziewanie się włączył, a potem z jeszcze większą złością w głosie powiedział..
-Ja pitole, mamy XXI wiek, erę plazmówek, a ten głąb niedopikolony mi tu rubina postawił, do tego czarnobiałego..
Wyraźnie niezadowolony Fredek, uderzył jeszcze raz w Tv , który się wyłączył, wrócił na kanapę i siadł, po raz kolejny błądził bezsensownie wzrokiem po pokoju, aż na stole dostrzegł coś co nadało sensu obecnej chwili. Krzyżówki. Fredek był wyjątkowym fascynata szarad, mógł by spędzać nad nimi całe dnie i całe noce.. Z wielkim uśmiechem na twarzy wstał i podążył dumnym krokiem w stronę stołu. Miał nadzieje na wybawienie z nudy. Jednak na próżno. Ledwo co przeczytał pierwsze hasło, mina mu zrzedła, oczy poszarzały, a z krtani znów wydobyło się dźwięczne.
-Kuffa, co a jełop, no żeby coś takiego mi robić..
Krzyżówki okazały się wyjątkowo łatwe, było to wydanie dla dzieci od 2 do 5 lat. Do małego Fredkowego móżdżku zaczęło wreszcie docierać , że z pełną perfidią robię mu nazłość. Jednak nieugięty w swoim postanowieniu nadal milczał jak grób, starał się nawet o mnie nie myśleć, ale głowę zaprzątały mu wizję tego co najchętniej teraz by mi wygarnął. Oj nie czyste miał on myśli, na tyle że nów zaasekuruję się cenzurą i pominę to.
Siedział Fredek na kanapie nudząc się okropnie, po kilku godzinach zaczął rozważać złamanie postanowienia, ale twarda tchórzofretkowa natura nie pozwalała mu na to. Czas ciągnął się nieubłaganie , aż w końcu , tuż przed godziną 13 do drzwi zadzwonił dzwonek. Fredek zafascynowany końcem nudy, zerwał się z miejsca i ile siły w małych nóżkach pobiegł otworzyć. W drzwiach ujrzał dobrego przyjaciela, przywitał go nade miar serdecznie i zaprosił do środka.. Łasica Kazik wszedł , przez chwile zawahał się czy ściągnąć buty , ale spojrzawszy na brudną podłogę , postanowił zostawić jeszcze trochę życia swoim śnieżnobiałym skarpetką.
-Witaj Fredku
-Jeju Kazik nawet nie wiesz jak się cieszę że wpadłeś. No ale właściwie co cię do mnie sprowadza?
-Dwa wróble Gienek i Heniek doniosły mi , a właściwie to doniosła sroka, której doniósł dzięcioł, który zaś usłyszał to od..
-Długo jeszcze, będziesz opowiadał kto komu powiedział, czy może powiesz wreszcie o co chodzi?
-No dobra, chodzą plotki że zwariowałeś, ześwirowałeś na maksa.Chodzisz po lesie i gadasz sam do siebie. Przyszedłem sprawdzić czy to prawda?
-Oj Kazik, a ile ty mnie znasz?
-No będzie jakieś 30 może trochę więcej lat.
-Czy ja kiedykolwiek wykazywałem oznaki że miał bym zwariować?
-A mam być szczery?
-Nie no dobra odpuść sobie. czego się napijesz?
-Dzięki, ale wpadłem tylko na chwile, wiesz zeszłej środy urodziły mi się czworaczki, mam taki zapierdziel w domu , że głowa mała..
-No tak tak , pamiętam. A jak się miewają maluchy i mama?
-A no dziękuje wszystko ok. Ale skoro u ciebie wszystko gra to ja będę leciał, żoncia z dzieciaczkami czeka..
Fredek znów został sam, ale nim zdążył dotrzeć do kanapy, do drzwi znów zadzwonił dzwonek. Tym razem była to myszka Basia, która też wpadła tylko na chwile, spytać co to za plotka chodzi. Potem kolejno przyszli jeszcze, żółw, żaba, królik, przyleciały trzy sroki i dwie jaskółki, lis, jeż i sowa, bóbr, dzik, sarna z jeleniem, kilka dzikich kotów i szop pracz .. Całe południe zbiegło Fredkowi na upewnianiu znajomych że na pewno nic mu nie jest, biegał od kanapy do drzwi chyba z pięćdziesiąt razy. W końcu zmęczony ciągłym tłumaczeniem wywiesił kartkę na drzwiach " nie ma mnie dla nikogo i nie będzie, ale nie martwcie się nic mi nie jest" Co jeszcze bardziej wzbudziło u leśnych przyjaciół niepokój o zdrowie Fredka. Biedak zmęczony położył się na kanapie i zasnął jak dziecko. Spał może 2 minuty kiedy to rozdzwonił się telefon, piskliwy alarm tak dokuczał Fredkowi że w końcu ze złością odgryzł kabel i znów się położył
A sen miał koszmarny, śniło mu się że zjada go wielki zły wilk, a potem że leci z wielkiej skały wprost na kaktusy, a jeszcze potem że porwała go zła wiedźma. W końcu koło godziny 3 w nocy , zerwał swoje postanowienie i przemówił do mnie.
-Dobra ty patafianie niemyty, wygrałeś.. A teraz daj mi pospać..
-Dobranoc Fredku, kolorowych snów. Odezwę się jutro..
KrowaMela
Nowy Jork
Rejestracja:
muuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu