LukaBandita.

 
Status związku: żonaty/zamężna
Chcę grać z: kobiety, mężczyźni
Szukam: rozrywki
Znak zodiaku: Waga
Urodziny: 2018-09-27
Rejestracja: 2009-11-07
Nigdy nie liżę mentalnie wyimaginowanych kłamstw.
Punkty136więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 64
Ostatnia gra
Mahjong

Mahjong

Mahjong
112 dni temu

Zakupy w koronie.

A było tak. Poszłam do sklepu gdzie jestem stałą klientką. Na drzwiach jak byk stoi, że tylko w maseczkach. Ekspedientki tam nigdy nie reagowały jeśli ktoś wchodził bez, same zresztą też nie noszą, sadząc chyba, że ten kawałek pleksy za ladą został pobłogosławiony przez papieża, skąpany w cudownej wodzie z Lichenia, Częstochowy i z poprawką, dla pewności, w Lourdes. Zrobiłam zakupy i już pakowałam się przy ladzie, gdy wszedł sobie pan w piżamie i pantoflach, strój uzupełniał nonszalancko zarzucony na ramiona płaszcz. Stanął sobie obok mnie, nie dzieliło nas więcej niż 10 cm. I zaczął trele do pań ekspedientek...A to słodkie rączki słownie całował, a to do stópek padał, a jakie one laski ( panie ok 50 i 60 lat obok laski nawet w młodości nie stały). Panie zachwycone, zbiegły się wszystkie trzy i napawały trelami, których z pewnością często nie słyszą, a raczej wcale. Zero reakcji na brak maski. No to zareagowałam:
-Niech się pan ode mnie odsunie
-Dlaczego?
- ( no dobra, kur...de, debil chyba, to wytłumaczę) Bo pan nie ma maseczki i stoi pan bardzo blisko mnie
- ....cisza, mina zdziwiona i już wykrzywiona
- Mówię do pana, żeby się pan odsunął, czegoś pan nie rozumie? Mamy pandemię ( już przestałam być grzeczna)
- A pani ma maseczkę? (na wkurw...e)
- Nie widzi pan, że mam?
- To jest gówno, a nie maseczka!
( Maseczka solidna, z dwóch różnych warstw, oczywiście nie przeciwgazowa)
I tu trafił mnie szlag i to natychmiastowy, bo nie trawię w dyskusjach, gdy ktoś nie ma argumentów na swą obronę i robi coś w stylu "a u was to murzynów biją"...
- Ale ja mam, a pan nie ma!
- W dupie to mam!
Najgorsze było to, że żadna z tych bab nie pisnęła słowem...Zero reakcji. Stały nieme i ślepe...No cóż on najpierw usłyszał, że panie będą miały przez niego i swa postawę problemy, bo sprawę zgłaszam do Sanepidu. Usłyszałam jeszcze jego rechot i no cóż, powiedziałam co o nim myślę i wyszło mi coś na kształt : 'Ty pip, pipp,pippp", a do pań "więcej tu nie przyjdę" i dla podkreślenia powagi słów pierdyknełam im ciężkimi drzwiami, mając nadzieję, że wypadnie z nich szyba. Nie wypadła, ale huk zadowolił mnie w pełni.
U Was w sklepach tez taka nonszalancja wobec potencjalnej choroby i śmierci?