Mausee

 
Rejestracja: 2018-10-02
Przyjaciół wcale nie poznaje się w biedzie. Przyjaciół poznaje się po tym, jak znoszą twoje szczęście.
Punkty81więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 119

O jeden... jedną kurkę za daleko

Już wczesnym rankiem przywitał mnie kolejny, słoneczny dzień, choć nie tak parny i gorący jak poprzednie. Przeciągnęłam się radośnie, zerknęłam na zegarek i z lubością pławiłam się w świadomości wolnego piątku. Ale, wolny jak wolny, zaraz padnie pytanie, co na obiad, a zaraz po nim komentarz... "Znoooowuuu?" Jedynie dania z kurkami nigdy im się nie nudzą, twierdzą, że mogli by jeść codziennie.
Chciał nie chciał, zwlokłam się z łóżka z myślą szaloną, żeby jednak mimo krwiożerczych potworów, które od ponad tygodnia szturmują drzwi, okna i wszelkie możliwe bariery, wybrać się do lasu. Sezon grzybowy w końcu rozpoczęty, więc można by i nudnego indyka kilkoma znaleziskami urozmaicić. Ptaszki ślicznie śpiewały, wietrzyk delikatnie chłodził, nieśmiało weszłam w cień drzew i.... ruszyły. Ale i ja cwana byłam, Muggą cała spryskana, ubrana po szyję, nie dałam się. Pokrążyły, powąchały, ale widać groźba porażenia układu nerwowego zadziałała na komarze zwoje, bo odpuściły, a przynajmniej trzymały bezpieczny dystans. Troszkę było mi ciepło, bo pełna zbroja nie sprzyjała chłodzeniu, ale co tam, cel uświęca środki.
Skąpany w porannych promieniach słońcach las kusił zielenią i aromatem, pełen kwiatów i owoców. Po drodze nie oparłam się dorodnym poziomkom, które uśmiechały się do mnie, wilgotne jeszcze od porannej rosy.  Świat wokół mnie szemrał radośnie i szeptał: bierz mnie i jedz mnie pełnymi garściami. W pewnym momencie przestał szeptać i do mojego mózgu dotarł radosny pomarańczowy okrzyk: Tu jesteśmy! Kurki! 
Początkowo ostrożnie, żeby żadnej nie zmarnować zaczęłam zbierać. Nawet te najmniejsze wydawały mi się wyjątków cenne. Później rozejrzałam się w około i... oniemiałam. Las był upstrzony pomarańczowymi kępami! Rzuciłam się radośnie w wir zbierania, chcąc zapełnić koszyczek, który ze sobą zabrałam. Po chwili przyszła kolej i na plecak, cóż.. pobrudzi się, to się wypierze... Ale kiedy i tego było mało, pierwszy raz w życiu, powiedziałam pass i jak nigdy dotąd, zostawiłam leśne skarby tam, gdzie rosły. Przydźwigałam z porannego spaceru chyba z 5 kg kurek, a oto efekt:
71349707.jpg
(jak by nie było duma mnie rozpiera) ;)
Moje żarłoki na pewno się ucieszą, ale coś czuję, że potrwa to do czasu.  Tym razem i kurki się nie obronią.przed:
"Znoooowuuu?" 
Edycja:
A tak to teraz wygląda ;) Problem "nadmiaru szczęścia" zażegnany :)
71358146.jpg