Do mojego pokoju zawsze wlatywały motylki. Gdy się tak zdarzało, wtedy zazwyczaj łapałam je i wypuszczałam przez okno, by mogły cieszyć się wolnością.
Niedawno, ponownie zawitał u mnie śliczny motylek, więc nie zastanawiając się długo, zrobiłam to, co zawsze i zadowolona wróciłam do swych zajęć. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem, przyfrunęła sobie dosyć duża ćma, bez żadnych skrupułów sięgnęłam po kapcia i po prostu ją zabiłam. Ćma upadła bezwładnie na podłogę, a wtedy ujrzałam, że pod skrzydełkami ma pomarańczowo-czarne wzorki – zupełnie jak motyl. Przez chwilę zrzedła mi mina i pomyślałam sobie, że może, to jednak był motylek, a ja go zabiłam… Przyglądnęłam mu się uważnie i choć po dokładnym zlustrowaniu owada, doszłam do wniosku, że to jednak ćma… to i tak dopadły mnie wyrzuty sumienia… Może to wydawać się śmieszne, ale tak było…
O co mi tak właściwie chodzi? O to, że zadałam sobie pytanie „czym ta ćma była gorsza od motylka? Dlaczego ona zasłużyła sobie na śmierć, a motylek na wolność?”.
Szybko zdałam sobie sprawę, że ćma nie była wcale gorsza od motylka, bo choć obydwa owady różnią się od siebie, nie znaczy, że którekolwiek z nich, za swą odrębną naturę oraz ogólną inność ma być potępione…
Zupełnie tak samo jest z ludźmi. Bo my wszyscy jesteśmy jak takie ćmy i motyle… ale bez względu na to, powinniśmy akceptować i szanować każde istnienie, nie bacząc jak bardzo odmienne byłoby od nas samych.
Naszida
Rejestracja:
Milosc ci oczy wydrapie ;)
Ostatnia gra