Jesli czlowiek nie kocha siebie ( inaczej mowiac nie akceptuje siebie takim jakim jest) trudno mu bedzie obdarzac uczuciem innych obojetnie kogo w zyciu spotka. Kto i jak potrafi okazywac uczucia oraz dzielic sie nimi zalezy glownie od jego wewnetrznych usposobien badz to nabytych jak i wrodzonych. Starajac sie obiektywnie patrzec na ten problem kazdy czlowiek ma inne predyspozycje ku temu. Jednym sie udaje utrzymac zwiazki partnerskie innym znowu to nie wychodzi nawet probujac kilka razy w zyciu. Glowna role gra tu mentalnosc osobnika. Kultura ma owszem duzy wplyw na poczynania ale jesli stoi ona w opozycji wobec wewnetrznego jak to sie mowi szumnie ego powoduje to w czlowieku wyrobienie calego spektrum dzialan obronnych bardzo czesto, jak dla mnie, widocznych w zyciu codziennym. Nie chce sie tu zaglebiac w techniki jakimi poslugujemy sie by zredukowac dysonans poznawczy ale podam przyklad bardzo zreszta znamienny. Czesto wsrod ludzi z duzym juz bagazem doswiadczen w malzenstwie partnerzy posluguja sie slangiem okreslajac swoja ukochana osobe mianem moj/moja, moja stara/stary czy tez podobnie. Swiadczyc to moze o splyceniu wiezi uczuciowej lub obawie przed krytyka otoczenia. Sa oczywiscie wyjatki szczegolnie jesli chodzi o poczatkowa faze zakochania kiedy burza hormonow przytepia zdroworozsadkowe podejscie do rzeczywistosci. W tym okresie postepowanie osob zakochanych wydaje sie nierzadko irracjonalne dla obsrewatora zewnetrznego, ktory moze juz nie pamieta jak sie zachowywal w podobnej sytuacji badz tez jeszcze nie popadl w sidla "szalenstwa".
Konstrukcja psychofizyczna czlowieka zostala ustalona na drodze wielu dziesiatek tysiecy pokolen na drodze eliminacji cech, ktore nie mialy szansy na swoja reprezentacje w genach. Mam tu na mysli to, ze ludzka samoswiadomosc ma szanse dalszego rozwoju. Czlowiek nie wyksztalcil w sobie dostatecznie mozliwosci wgladu we wlasne ja poniewaz nie sprzyjaly i nie sprzyjaja ku temu warunki. Moze to sie zmieni za kilkaset pokolen kto wie. Niejednokrotnie pojawiaja sie proby wejscia w swoja nature ale polegaja one bardziej na spekulacji, idealizacji werbalnej, ja to nazywam snem na jawie. Taka kulawa wg mnie forma wgladu jest tworzenie religii. Najtrudniejsze w obserwacji na dzien dzisiejszy jest patrzenie z jak najwiekszym obiektywizmem. Jest to bardzo trudne kiedy ludzie nie maja w ogole pojecia, ze obserwuja. Tu na ratunek przychodzi kultura bycia w spolecznosciach gdzie jest dosc dobry przplyw informacji i czlowiek jako podmiot przyjmujacy te informacje z calym swoim inwentarzem. Druga trudnosc polega na tym i chyba to jest dla wielu z nas mur nie do przeskoczenia a mianowicie zaakceptowanie tych informacji i proba przelozenia ich na zycie doczesne. Mam taka nadzieje, ze oswiata, nauka i nie tylko beda rozwijac w czlowieku co raz to lepszy mechanizm patrzenia na siebie takim jakim sie naprawde jest. Przeciez czlowiek to mlody gatunek i ma jeszcze duzo do zrobienia. Nasza cywilizacja techniczna (informacyjna) ma moze troche wiecej niz 200 okrazen wokol slonca. To bardzo niewiele w stosunku do calej reszty swiata ozywionego.
Siwy_Arek
Rejestracja:
Nie ma nic bardziej boskiego ponad Sztuke i Edukacje
Ostatnia gra