Siwy_Arek

 
Rejestracja: 2006-09-10
Nie ma nic bardziej boskiego ponad Sztuke i Edukacje
Punkty160więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 40
Ostatnia gra
Omaha Saloon

Omaha Saloon

Omaha Saloon
2 lat 270 dni temu

czy warto...

Jesli ktos nie ma ochoty czytac tego czego nie chce wiedziec o sobie to lepiej niech tego nie robi... jesli jeszcze zyje swiadomie i w szczesciu, zdrowiu, pomyslnosci. Po co mialby sobie psuc humor wtykajac nieuwaznie swoja wyzszosc broniac sie przed samym soba... Najlepiej by bylo, jesli juz taka ochota sie zjawi, postawic sobie lampke czegos mocniejszego puscic sobie leniwa muzyke ale to bardzo leniwa... odprezyc sie i ... wybor nie nalezy do mnie. Tak prawde mowiac miedzy nami nie mam wyboru, nigdy nie mialem wyboru, bo nie bylo zadnej szansy by go miec. Jest na to dowod,... jasne ze niema, bo skad mialby sie znalezc. Sa pewne sprawy, ktore sa oczywiste i nie podlegaja dyskusji. Sa przez to pomijane dzieki swojej zwyczajnosci, nie budza emocji, sa jak martwe, omijane codziennie bez zmruzenia oka, depczemy je stopami przewracamy sie przez nie jak przez niewidzialne przeszkody, jak w tanim filmie SF. Wiec brne dalej i dalej poobijany, skaleczony czasem do granic wytrzymalosci tymi oczywistosciami zaciskajac wsciekle zeby udajc ze nic mnie to nie obchodzi. Nie obchodzi... Uciekam?... dokad?.... przed siebie. Pamietam jak dzis, w dziecinstwie mialem malego pieska, suczke, malutkiego szpica, bialutkiego i puszystego jak pierwszy snieg. Miala czarne oczka piekne czarne oczy, moja pierwsza milosc. Szalalem za nia, bawilem sie jak to dziecko potrafi. Przystawialem ja sobie do nosa i calowalismy sie nosami. Czulem jej zimny nosek wilgotny o dziwnym zapachu, patrzylem jej w oczy jak zakochany, jej czarne wegielki tryskaly radoscia, gdyby byla lzejsza odlecialaby w gore merdajac ze szczescia ogonkiem. Byla moja pierwsza pieknoscia, miloscia, szczeniacka zabawka. Dwa zakochane szczeniaki. Pewnego dnia okazalo sie, ze moja milosc jest chora na nosowke. Nie zdawlalem sobie sprawy co to takiego, nie wiedzialem, ze to oznacza wyrok na te biedne stworzenie. Ona pewnie tez nie wiedziala, ale kiedy probowalem sie z nia bawic a potem tulic mocno do siebie tak mocno.... czulem ze jej nosek nie jest juz taki zimny i wilgotny a jej wegielki blyszczaly smutkiem. Plakalem jej wtedy w oczy... zabrano mi ja jakiegos dnia i juz jej wiecej nie zobaczylem. Udawalem twardziela.. zamknalem sie w sobie a tesknote zabijalem zabawa w cos innego. Lzy? nie nie nie nie plakalem. Udawalem ze sie nic nie stalo. Rodzice ... co oni mogli wiedziec. Nic. Zyli sobie obok czasem wtracajac swoj suchy i goracy nos w moje-nie swoje sprawy. Minelo przeszlo ale rysa jakas pozostala. Moja pierwsza niepowazna milosc wygasla na zawsze... myslalem wowczas ze tak musi byc ze nie moge miec tego co sie nazywa szczesciem. Taki maly szkrab zastanawia sie nad szczesciem? Nad tym dlaczego on a nie ktos inny, dlaczego istnieje, ...nikt nie uwierzy, pewnie nie wierzcie, tak jest bezpieczniej.


Teraz, a w zasadzie co to jest to teraz czy to jeszcze troche wczoraj czy troche jutro? Hm... Nic to. Obejrzalem sobie liste przyjaciol na jakims profilu, wisialy sobie imiona duchow, martwe, zlodowaciale, chlodne jak portrety trumienne, jak trofea mysliwskie  w stechlej, zakurzonej lesniczowce, zdobycze po lowieckiej uczcie dla zaspokojenia swoich zadz przywlaszczenia dusz by chronic swoja...przed czym? Czytalem podpisy pod ikonami ofiar, czytalem, czytalem, zgadywalem az trafilem na koniec tego koszmarnego spisu ... Ostani nazywal sie Blad w liczbie mnogiej. Coz za zrzadzenie losu. Dziwne ... Wyobrazilem sobie takiego mysliwego, ktory w pewnym momencie zycia strzelajac do swej kolejnej ofiary, potem wieszajac jej kosci na scianie w przeblysku ludzkiej czulosci dojrzal wreszcie w tych martwych zaglebieniach czaszki czarne wegle blyszczacych oczu, zimny czarny nosek i zaplakal rzewnie nad losem swojej okrutej zbrodni. Poczul jak nigdy cos, co przeszywa czlowieka tylko raz w zyciu... to zwatpienie w to czy robil to co powinien, to do czego byl stworzony. Zdal sobie sprawe, ze jego zycie bylo wielka niekonczaca sie sie sciezka bledow i pomylek. Popelnial bledy juz od urodzenia poprzez dziecinstwo, mlodosc, durnowata zarozumiala doroslosc. Robil nie to co chcial, myslal zle, poznawal nie tych ludzi, mial nie tych przyjaciol, kochal nieprawdziwie, zle udawal, nie umial klamac, nie umial mowic prawdy, nalewal wode na herbate nie ta reka. ...Czarne wegielki ukochnej wpatrzone wen ze sciany... zmadrzal? i umarl,... zostalo mu tylko cialo, ktore poruszalo sie toche wczoraj i troche jutro.  Nie mial szczescia mimo ze czul sie momentami szczesliwy, ale tylko wtedy kiedy padala na polu nastepna ofiara. Dopiero teraz kiedy to zrozumial poczul sie wolny, calkiem wolny ... swiadomy ze nie bedzie szczesliwy ani nie szczesliwy. Dopiero teraz widzial, ze gonitwa za szczesciem rodzi nieszczescie i te czarne swiecace gwiazdami oczy, gdzies mu umnknely w jego zyciu. Bo jego zycie bylo bledem juz nie do naprawnienia.......... A moze wszyscy robimy bledy, codziennie w kazdej chwili czynimy klamstwa i prawdy w niewlasciwej kolejnosci za co los wynagradza nas najlepiej jak potrafi? jesli to sie zrozumie ... moze jednak lepiej nie umierac za zycia, po co rozumiec ... tak jest przeciez wygodniej.