Początek grudnia,kres zamętu
kończy się czas karnawału
szybko się zbliża pora adwentu
święta nadchodzą pomału
jeszcze andrzejki ,okazja ostatnia
aby zabrzmiała balanga
potrzebna zatem jest dusza bratnia
by raz jeszcze ruszyć do tanga
jak każe tradycja i stare zwyczaje
godne każdego polaka,
koniecznym punktem się staje
na koniec zalać robaka
każda knajpa chętnie nas gości
gdy kumpli zbierze się kupa
by wśród ogólnej radości
jak nic,ubzdryngolić się w trupa
różne są możliwości
nie każdy ma mocną główkę
pod stół wpada wśród wesołości
choć ledwie zaliczył połówkę
inny z twarzą pełną głupich minek
wstając musi trzymać się ściany
obiektem kolesi jest kpinek
że jest w dupę pijany
następna flaszka na stole ląduje
znajdując wciąż amatora
choć nie jednemu w głowie buzuje
to wyparuje tak jak kamfora
czas szybko płynie w miłym gronie
z kumplami ciężko się rozstać
co też powiedzieć kochanej żonie
jak też do domu się dostać
kiedy rano otworzysz oczy
stwierdzając że jeszcze żyjesz
wtedy chętnie przysięgę złożysz
że już nigdy się nie upijesz.
IDOL