Ranek chłodny nadchodzi
w mgły suknię ubrany,
szal mu szyję otula
z kropel rosy utkany.
Niczym sprytny łobuziak
słońce zza chmur spoziera,
nieprzytomnym spojrzeniem
lubieżnie z szat rozbiera.
Tylko wiatr nie bacząc, drzew
niepokorne karki zgina,
chichocze wśród gałęzi
zima nadciąga,zima.
IDOL