Na końcu miasta,w spokojnej dzielnicy
gdzie potok swe wody toczy
za zakrętem wąskiej ulicy
stał drewniany domek uroczy
na małym pagórku usadowiony
jak elf wokoło ciekawie spozierał
pełną gama kolorów nasycony
ogród wokół się rozpościerał
jak miasta dzielnice, ulicami
pocięte ścieżkami małe rabaty
poprzetykane czarnymi bruzdami
na nich rosły śliczne kwiaty
strudzony wedrowiec obok przechodzac
omiotł go tylko spojrzeniem
w ostatniej chwili w dal odchodząc
pożegnał go głowy skinieniem
idac swą drogą inne mijał
a było ich nie mało
on już w sobie tęsknotę rozwijał
za czymś,co w tamtym zostało
zawrocił z drogi ciekawy tego
chcąc ulżyć rosnącej tęsknocie
jak błyskawica,przebiegł wzrok jego
zobaczył,stała przy płocie
wobec takiej kwiatów mnogosci
mocno wytęzył oczęta
wsród tylu kwiatowych pięknosci
stała skromna,w sobie zamknięta
codziennie wracał wabiony czarem
powoli róża rozkwitała
sycił oczy anielskim darem
marzeń nic ich splatała
częste wichry i letnie deszcze
pioruny i palące słońce
targały duszę dreszcze
gasiły płatki ogniem płonące
minęło lato,chłodem powiało
wędrowiec w dal powędrował
jednak uczucie piękne zostało
zabrał je i w sercu zachował.
IDOL