W ogrodzie pod parkanem
wapnem bielonym,
pod starym kasztanem
przed wiekami wsadzonym.
Pośród grządek mnogości,
niczym ostra szpila
maleńkiej wielkości
pokazał się, początek żonkila.
Z każdym dniem coraz wyżej
piął się jak po drabinie,
najwyższy w swoim rewirze
jakby chciał przerosnąć robinie.
Coraz bardziej krzepły
nabierał barwy i siły,
każdy promień ciepły
powodował,że się płatki żółciły.
Obce oczy zazdrościły
szczęśliwej ogrodniczce,
gdy się tylko zwróciły
ku jego roześmianej twarzyczce.
Rósłby pod kasztanu kotarą
pełen piękna , świeżości,
gdyby nie padł ofiarą
zwykłej ludzkiej zazdrości.
Jakaś ręka okrutna
młode życie przerwała,
śmierć powolna i smutna
w wazonie żonkila spotkała.
Chociaż wzrok jeszcze cieszył
kwiatka wygląd wspaniały,
jego serce ktoś przeszył,
choć aromaty ciągle buchały.
Jednak słabł i chorował
wśród serca cichości,
nikt go nie adorował,
usechł, z braku miłości.
IDOL