Niechcąc rozbudzać niezdrowych emocji pragnę tym wierszem się pozegnać ,dziękując za chwile spędzone razem.
Jednoczesnie przepraszam jesli ktoś poczuł się dotknięty.
Ps dedykuję go Hukerowi ,sądzę że jest w miarę poprawny choć ciekaw jestem czy zgadniesz o kim mówi :)
Ranek wstawał powoli
właśnie zorza bielała,
z domu wyszła zimnego
tylko w skórę ubrana.
Zgrabnym krokiem podąża
wzrokiem teren lustruje,
w progach karczmy przystaje
tkniętej czasu pazurem.
Stoły świecą pustkami
nędza z kąta skowyczy,
strach się w oku pojawia
spływa kroplą goryczy.
Smutna wizja się rodzi
głodu ostra siekiera,
chociaż jeszcze się rusza
jednak wolno umiera.
Słaba w podróż wyrusza
z wielkim trudem oddycha,
padnie martwa na polu
śniegu puchem przykryta.
IDOL