Ze wszystkich słabości
ciągle wiedziesz prymat,
nie dajesz się porzucić
w szponach nałogu trzymasz.
Niczym ciuchcia sapię
kaszel straszliwy dusi,
pora się pożegnać
rozstanie być musi.
Z myślą się oswajam
jak zabliźnić ranę,
co zrobić z rękoma
kiedy już sam zostanę.
Radykalnym krokiem
przejdę na poezję,
ciebie precz odrzucę
więcej do ust nie wezmę.
Zrujnowałaś zdrowie
uszczupliłaś kasy,
niech z tobą używają
już inne głuptasy.
IDOL