Pustynia jak okiem sięgnąć
wlokę się resztkami sił,
z wichrem przeciwnym się zmagam
oczy zasłania szary pył.
Wargi spieczone pragnieniem
o cud nie mają już prosić siły
koniec, tutaj zostanę
nawet nie mając mogiły.
Zbieram się, podnieść próbuję
gorący piasek twarz pali,
ucichło wycie wichru
wołanie słychać w oddali.
Jakaś postać się zbliża
głos coraz wyraźniej słyszę,
pewnie już dawno umarłem
nie - piękną widzę hurysę.
Na ustach, usta poczułem
oczy otwieram zdziwiony,
znów do życia przywrócił
anioł nade mną schylony.
Cudne oczy spoglądały
twarz najpiękniejsza bezsprzecznie,
oddać pocałunek chciałem
żyć pragnąłem koniecznie.
IDOL