Dzień płacze deszczu kroplami
mgły dywan wokół rozścielił,
kolejny trudny okres przed nami
znowu los nas rozdzielił.
Cisza wkoło aż dzwoni
smutek z kąta wychodzi,
akordem smutnej symfonii
tęsknota do głosu dochodzi.
Jękiem bolesnym westchnienie
w oddechu zimnym zamieram,
piekące jak oparzenie
łzy tęskne z oczu ocieram.
Znowu w smutku się taplam
jak ptak co w błocie brodzi,
iskrę leku wolno zakraplam
nadzieja w sercu się rodzi.
Jutro jakieś znowu zagości
zza chmur wyjdzie słoneczko,
wśród ogólnej radości
powrócisz moja Zmoreczko.
Na mą szyję ręce zarzucisz
usta podasz gorące,
smutek w radość obrócisz
szepcząc - witaj mi Słońce.
IDOL