Stanąłem jak wryty
nic poruszyć mnie nie zdoła,
zapatrzony jak w obraz
El Greco lub Anioła.
Na wysokim fotelu
kobieta siedziała,
jej uroda niezwykła
oddech w piersi tamowała.
Włosy czarne, chłopięce
od słońca świeciły
oczy jak dwa bursztyny
w daleką przyszłość patrzyły.
Czoło zmartwień pełne
grzywka, oczu zasłona
rzęsy długie zawinięte
brew w górę podniesiona.
Nosek kształtny, zadarty
nozdrza lekko powiększone
policzki owalne
lekko zaróżowione.
Usta wyraźne ,czerwone
skrywające frasunek
ściśnięte bez słowa
proszące o pocałunek.
Szyja krótka ,zgrabna
nagie krągłe ramiona
całość robiła wrażenie
jak Sfinks nieodgadniona.
Nie mogąc się zbliżyć
nieszczęśliwy niesłychanie,
wyszedłem jak pies zbity
bez szans na zapoznanie.
IDOL