Spokojne wiedli życie
każde w swej codzienności,
oddzieleni od siebie
barierą odległości.
On swoje dawno przeżył
ona jeszcze kochała,
on już nawet nie marzył
ona nie spodziewała.
Pewnej spokojnej nocy
gdy gwiazdy rozbłyskały,
księżyc oświetlił ziemię
ich oczy się spotkały.
Niczym majowa burza
miłość się rozszalała,
pokochał całym sercem
i ona pokochała.
Uczucie ciągle kwitło
sielankę słodką wiedli,
dni w szczęściu upływały
do niebios aż dosięgli.
Nie mogąc być koło niej
usychał od tęsknoty,
już nic go nie cieszyło
aż umarł ze zgryzoty.
Cóż warte takie życie
gdy smutkiem się oblekło,
tęskniła tak ogromnie
aż serce z żalu pękło.
Oddzielnie pochowani
śmierć znowu dziś ich swata,
na wieki zawsze razem
fruwają gdzieś w zaświatach.
IDOL