Człowieku...tułaczu...wędrowcze
W łodzi życia płyniesz przez codzienność
Mijasz rafy i mielizny
Są dni że trudno utrzymać ster w dłoniach
Sztormy i wichry miotają maleńką łupiną
Los chodzi nieznanymi drogami
Dziś przysiadł na zwalonym pniu drzewa
Czyżby odpoczywał?
Rozmyśla pewnie co dać a co zabrać ma
A może rozmyśla o dniu co nieśmiałym brzaskiem rozkwita
Myśli jak dmuchawce fruwają na wietrze
Niewiadome...czy lepiej wiedzieć czy nie?
Kto to wie
Jest takie miejsce...wąska ,wydeptana ścieżka
W dole rzeka płynie...rozległe łąki
Na horyzoncie wieża kościoła
Szum lasu i pszczół brzęczenie
Uciec tam,położyć się w trawie
Chmury policzyć na niebie
W ciszę zatopić się cała...i żyć i być
Nie myśleć o jutrze i o tym co boli
Cicho nucić znane piosenki
Wiatr do taktu w szuwarach gra
Spójrz Panie...to jestem ja
Tu nie muszę udawać i uśmiechać się kiedy
do śmiechu wcale mi nie jest
tylko ludzie dokuczyć potrafią
Tu natura kocha mnie taką jaka jestem
A ja kiedy tylko mogę pakuję torebkę i uciekam
Na taką nieznaną wycieczkę
I swój los zabieram ze sobą
niech już nie spiskuje
niech nie zwleka...tylko się pakuje...wyjeżdżamy
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra