szczerze?...nie wiem,już liczyć przestałam
huśtawka nastrojów...lotne myśli
i taniec samotny na wietrze
nagie ciało w pościeli i drzewa...
co szeptem modlitwę do ucha wlewają
o nie...życie wcale cudem nie jest,nie
kroczę przez nie z wielkim trudem
choć znam wartość swoją...
ale przyszłości się boję
choć latarnie mrok rozświetlają
jednak tajemnic nie odkrywają
i choć mówisz mi...damy radę
małymi kroczkami do celu
a ja chcę dotknąć to co szczęściem się nazywa
już nie lubię czekać
chcę by trwało lato
by ta łódź co życiem się nazywa
już na spokojne wody wypłynęła
by sztormów już nie było
by wszystko się ułożyło
słońce świeci kiedy chce
wokół nas płynie czas
i pod jego powieką zatrzymały się dni...
nasze dni...trudno pogodzić się z tym
proza życia...kilka gram szczęścia
ale my na kilogramy czekamy
i choć nie raz tracę nadzieje
lecz Ty codziennie żarliwie
zapewniasz...uwierz...doczekamy