dziś cudowne odwiedziny miałam
mgła od rzeki wolno snuła,otulała mnie powoli
nicość w koło,lekki wietrzyk w twarz mi dmuchał
powiewem pieścił delikatnie
na palecie życia los różne sceny rysuje
kolorowe pisząc historie
w labiryncie wspomnień
w biegu przez życie
raz niebo na wyciągnięcie ręki
daje uśmiech ponad chmurami trosk
biegnąc po chłodnej rosie
w pogoni szczęśliwych dni
otula kwieciem zatrwożoną duszę
zielone fale traw i śpiew ptaków o świcie
w pieśni tęsknoty...to wszystko jest życiem
nigdy nie jest za późno odnaleźć marzenia
a kiedy trudno odnaleźć schowane
gdzieś w nawale zdarzeń i trosk
wiatr poproszę o pomoc
niech znajdzie te bzami pachnące
młodzieńcze,szalone
i gwiazdy poproszę...szukajcie
każdego kwiatka zapytam czy widziały
gdzieś zagubione te marzenia
te dawno stracone
nie płacze,lecz smutno mi
bez marzeń tak trudno jest żyć
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
Świecie nasz
Lipcowa noc śpiewa
Wiatrem lica chłodzi
Ptaków trelami budzi
Zegar coś cicho gada
Widać też tej nocy się trudzi
Księżyc zawisł nad oknami
Ukradkiem zagląda w oczy
Łezka zaszkliła się mała
Urokiem i pięknem rozczulona
Zamieszkać wśród gwiazd
Na miękkich obłokach płynąć ponad światem
Mieć Twoją rękę obok
I choć nie mogę Ci wiele dać
Lecz we dwoje zbudujemy nasz świat
Od tęczy kolory pożyczymy
I nasz świat w nie wystroimy
I wstanie dobry dzień...nasz dzień
Z ciepłym słonkiem...
Nazbieram dużo ciepłych promyków i schowam...
A kiedy jesień nastanie
Mniej będzie uśmiechania
I jakieś złe licho zakradnie się niespodziewanie
Ja lekarstwo będę miała na nie
Wydobędę wszystkie skrzętnie schowane gorące promienie
Nimi na nowo nasz świat odmienię
Wiatrem lica chłodzi
Ptaków trelami budzi
Zegar coś cicho gada
Widać też tej nocy się trudzi
Księżyc zawisł nad oknami
Ukradkiem zagląda w oczy
Łezka zaszkliła się mała
Urokiem i pięknem rozczulona
Zamieszkać wśród gwiazd
Na miękkich obłokach płynąć ponad światem
Mieć Twoją rękę obok
I choć nie mogę Ci wiele dać
Lecz we dwoje zbudujemy nasz świat
Od tęczy kolory pożyczymy
I nasz świat w nie wystroimy
I wstanie dobry dzień...nasz dzień
Z ciepłym słonkiem...
Nazbieram dużo ciepłych promyków i schowam...
A kiedy jesień nastanie
Mniej będzie uśmiechania
I jakieś złe licho zakradnie się niespodziewanie
Ja lekarstwo będę miała na nie
Wydobędę wszystkie skrzętnie schowane gorące promienie
Nimi na nowo nasz świat odmienię
przed wieczorem
taka cisza...leżę w hamaku,przymykam oczy
płyną błękity i zielenie
żółte słońce lipcem przypieka
czas wolny nigdzie się nie śpieszę...czekam
może miłość przyfrunie gdzieś z oddali
choć z nią różnie bywa...
przeważnie przychodzi nie w porę
zziębniętych uczuć rozpala płomienie
zabiera do raju,w kolory ubiera
jak wróżka z kwiecistych łąk
maluje mi Ciebie
i mimo smutku i łez
kocham cię życie ...wiesz
choć nie raz wiatr zimny w oczy wieje
choć nie raz tracę nadzieję
ale kocham cię życie
kocham nocą i o świcie
kocham poranne wstawanie
i śniadania szykowanie
i deszcze i burze
i nawet bliskie podróże
i niech tak na długo zostanie
te moje po świecie wędrowanie
płyną błękity i zielenie
żółte słońce lipcem przypieka
czas wolny nigdzie się nie śpieszę...czekam
może miłość przyfrunie gdzieś z oddali
choć z nią różnie bywa...
przeważnie przychodzi nie w porę
zziębniętych uczuć rozpala płomienie
zabiera do raju,w kolory ubiera
jak wróżka z kwiecistych łąk
maluje mi Ciebie
i mimo smutku i łez
kocham cię życie ...wiesz
choć nie raz wiatr zimny w oczy wieje
choć nie raz tracę nadzieję
ale kocham cię życie
kocham nocą i o świcie
kocham poranne wstawanie
i śniadania szykowanie
i deszcze i burze
i nawet bliskie podróże
i niech tak na długo zostanie
te moje po świecie wędrowanie
...droga bez końca...
wtulam się w ciebie nocy granatem spowita
szybuje gdzieś w przestworzach
czy zechcę wrócić nim dzień nastanie
...oto jest pytanie
zatopiona w ciszy łez
potyczki z bólem...kiedy kres?
pytanie goni pytanie
cisza,nikt nie odpowiada na nie
jak poza czasem...jestem jak bym nie była
wiadomo w jedności siła
a ja sama zostałam w labiryncie łez
wierzyć chciałam...teraz już przestałam
poszarzały anioł odwiedził mnie
popiołem jak grzechem obsypane
białe skrzydła...za dużo od niego chcę
koniec czy początek
czy Pan mnie kocha?
czy też wraz ze mną szlocha?
tak umiera nadzieja...
a kiedy tak się staje po cóż moje pisanie
już nic nie będzie jak było
droga bez końca........
szybuje gdzieś w przestworzach
czy zechcę wrócić nim dzień nastanie
...oto jest pytanie
zatopiona w ciszy łez
potyczki z bólem...kiedy kres?
pytanie goni pytanie
cisza,nikt nie odpowiada na nie
jak poza czasem...jestem jak bym nie była
wiadomo w jedności siła
a ja sama zostałam w labiryncie łez
wierzyć chciałam...teraz już przestałam
poszarzały anioł odwiedził mnie
popiołem jak grzechem obsypane
białe skrzydła...za dużo od niego chcę
koniec czy początek
czy Pan mnie kocha?
czy też wraz ze mną szlocha?
tak umiera nadzieja...
a kiedy tak się staje po cóż moje pisanie
już nic nie będzie jak było
droga bez końca........
Szczęśliwe jutro
Mrok latarnie nocy zapala blade
Mrok...żalisz się że czerwiec nie dla ciebie
niebo w galaktyki gwiazd ubiera
i nie dla ciebie niegrzeczne gwiazdy strąca w otchłanie
...płacz duszy...kto da słowo...Nadzieja
...lecz czy ja wierzę w martwe przepowiednie
co pokrycia nie mają
życie choć przygód pisze wiele
lecz dla mnie puste strony
błądzę...wciąż powracam do ścieżek wydeptanych
i drogowskazów bez nazw
tak wiele wzniosłych celów było
powiedź sam ...i czym się to skończyło
po bezdrożach błąkają się losy
bez celu gna wiatr
chcę gdzieś uciec lecz nie daje się
wspomnienia doganiają mnie
a w sercu kołacze się myśl...
że kiedyś odnajdę Cię gdzieś
nie płacz...uśmiechnij się proszę
i uwierz odnajdę za nocy zasłoną
i za słonecznym dniem
za deszczu kaskadą
ja to wiem...szczęśliwe jutro
narodzi się lada dzień
Mrok...żalisz się że czerwiec nie dla ciebie
niebo w galaktyki gwiazd ubiera
i nie dla ciebie niegrzeczne gwiazdy strąca w otchłanie
...płacz duszy...kto da słowo...Nadzieja
...lecz czy ja wierzę w martwe przepowiednie
co pokrycia nie mają
życie choć przygód pisze wiele
lecz dla mnie puste strony
błądzę...wciąż powracam do ścieżek wydeptanych
i drogowskazów bez nazw
tak wiele wzniosłych celów było
powiedź sam ...i czym się to skończyło
po bezdrożach błąkają się losy
bez celu gna wiatr
chcę gdzieś uciec lecz nie daje się
wspomnienia doganiają mnie
a w sercu kołacze się myśl...
że kiedyś odnajdę Cię gdzieś
nie płacz...uśmiechnij się proszę
i uwierz odnajdę za nocy zasłoną
i za słonecznym dniem
za deszczu kaskadą
ja to wiem...szczęśliwe jutro
narodzi się lada dzień
https://www.youtube.com/watch?v=AOsHARmPhXk