Maj z zapachem bzów
I księżyc zawieszony na linie nocy
W warkoczach gwiazd świeci bladym cieniem
Ach te majowe noce...znów nie zasnę
Leżę a za oknem cicha muzyka rozbrzmiewa
Jakiś głos,jakiś ptak ,coś śpiewa
Po co spać...Twoja dłoń ciepłem otula
Spoglądam...cień powiek...rzęs firanka
Oddech bezgłośny...śpisz
Nieś mnie śnie na łąki mgłami zasnute
Bose stopy niech strącają rosę
Ku jutru lepszemu...ku nieznanemu
W nocnej majowej wędrówce
Znów rozbrzmiewa ta muzyka
Wonią kwiatów,deszczem,burzą
Wiatr ją niesie hen do nieba
Biegiem życia,śladem duszy
Gwiezdne moce,wspomnień lata
Wiosna,wiosna...znowu wiosna
W Twoich oczach.......
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
...burza...
tanecznym krokiem maj nadchodzi
skowronki błękitnym niebem
wyśpiewują trele od rana samego
zieleń po wczorajszej burzy i rzęsistym deszczu
jak oszalała ściga się we wzroście
żółte mlecze jak plamki słonka oczy cieszą
wiatr psotnik znowu bawi się falbankami spódniczki
na skraju lasu bielą kwiatów jak panna młoda
w cudnej sukience ałycza pyszni się wyglądem
wiosna dla zakochanych
oni to wszystko inaczej widzą
wiatr im szeptem śpiewa
młodymi listeczkami kłaniają się drzewa
dywan kwiatów pod stopami się rozwija
czas jak śpiew ptaków szybko mija
słońce złotem opala buzie
oni nawet kochają wiosenne burze
gdzie deszcz kroplami gamy wybija
gdzie jasność błyskawic długo nie mija
cud natury nie raz widziany
ale tak inaczej
tak odświętnie
tylko przez zakochanych przeżywany
skowronki błękitnym niebem
wyśpiewują trele od rana samego
zieleń po wczorajszej burzy i rzęsistym deszczu
jak oszalała ściga się we wzroście
żółte mlecze jak plamki słonka oczy cieszą
wiatr psotnik znowu bawi się falbankami spódniczki
na skraju lasu bielą kwiatów jak panna młoda
w cudnej sukience ałycza pyszni się wyglądem
wiosna dla zakochanych
oni to wszystko inaczej widzą
wiatr im szeptem śpiewa
młodymi listeczkami kłaniają się drzewa
dywan kwiatów pod stopami się rozwija
czas jak śpiew ptaków szybko mija
słońce złotem opala buzie
oni nawet kochają wiosenne burze
gdzie deszcz kroplami gamy wybija
gdzie jasność błyskawic długo nie mija
cud natury nie raz widziany
ale tak inaczej
tak odświętnie
tylko przez zakochanych przeżywany
kolejna rocznica
jak w barze szybkiej obsługi
co dzień o tej samej porze
wpada noc prosząc o to samo
pod powiekami obraz wraca domu rodzinnego
pamiątki,wspomnienia...one nie znikają
rocznice,powroty i natrętne,,dlaczego''
wraca ,wraca i dręczy
zabierz mi czasie obraz tamtych dni
zabierz i pamięć o tym co było
gdzieś poza ciszą mieszkają wspomnienia
one tak często płaczą
nad ulotną życia chwilką
nad tym dniem...tak słońce świeciło
jeden mały ruch zasypiającego kierowcy
i wszystko się skończyło
czas nie zatrzymał się tik-tak tik-tak...to jego znak
co roku cienie dnia tego w pożegnalne słowa się składają
na nowo i od nowa Was Rodzice żegnają
Pokój wieczny w Cichej Krainie...
a dla mnie na ziemi żadne ukojenie
i błędne mniemanie że...czas leczy rany
nie,nie,nie...nie wszystkie uleczyć da się!
splecione ręce
podaj dłoń powiedziałeś...poprowadzę Cię tam
gdzie świat nie ma ran
gdzie słońce ma za zadanie kłopotów rozgrzewanie
podaj dłoń pójdziemy odważnie przed siebie
nawet jak los nie rozda najlepszych kart...to nic
nasz świat jest coś wart
rozegramy to po swojemu
z wiatrem wypijemy brudzia
z deszczem wybierzemy się na wycieczkę
mowy ptaków się nauczymy
my przecież w tym świecie też się liczymy
radością będą świecić nasze oczy
w nich miłość schowana
jak białe latawce słowa po niebie poszybują
ja i tak wiem co obiecują
usiądziemy na łące wśród kwiatów...na chwile
przyfruną barwne motyle
trawy delikatnie wiatrem poruszane
będą łaskotać ciało...
a ja pogłaszczę Twoją twarz w ekstazie zjednania
i czas odpuści...nie pogania
obłoki zatrzymały się zdziwione widokiem wspaniałym
...niby dwoje zwykłych ludzi...lecz jednak w magię odzianych
takich w sobie zakochanych...takich innych
lecz nie do końca poznanych
gdzie świat nie ma ran
gdzie słońce ma za zadanie kłopotów rozgrzewanie
podaj dłoń pójdziemy odważnie przed siebie
nawet jak los nie rozda najlepszych kart...to nic
nasz świat jest coś wart
rozegramy to po swojemu
z wiatrem wypijemy brudzia
z deszczem wybierzemy się na wycieczkę
mowy ptaków się nauczymy
my przecież w tym świecie też się liczymy
radością będą świecić nasze oczy
w nich miłość schowana
jak białe latawce słowa po niebie poszybują
ja i tak wiem co obiecują
usiądziemy na łące wśród kwiatów...na chwile
przyfruną barwne motyle
trawy delikatnie wiatrem poruszane
będą łaskotać ciało...
a ja pogłaszczę Twoją twarz w ekstazie zjednania
i czas odpuści...nie pogania
obłoki zatrzymały się zdziwione widokiem wspaniałym
...niby dwoje zwykłych ludzi...lecz jednak w magię odzianych
takich w sobie zakochanych...takich innych
lecz nie do końca poznanych
opowieści miłości
I w ciszy na pościeli siadła zwiewnie
W ramionach kołysać zaczęła
W migocie księżyca i gwiazd
Opowieść zaczęła ...na dwa
pewnego czasu gdzieś tam
żył sobie chłopak na schwał
i marzył i śnił...lecz nieśmiałym był
co noc układał wiersze
słowa jak pocałunki w linijki ustawiał
noc bez snu,jak pieśnią wołał ją znów
Cisza tak pięknie rzeźbiła powiązane losy
Ni ucho nie słyszało ni oko nie widziało
Ale wszystko realnie się układało
Słońce we włosach kolory zostawiało
Uśmiech rozkwitał i serce drżało
Ono wiedziało,zachęcało
Sięgnij,dłoń wyciągnij...jestem
Czuję dreszcz dotyku i ciepło oddechu
Żyję w miłości krainie...
Nawet jak otworzę oczy ona nie zginie
Samotne błękity i czerwienie
Życie kreśli marzenia...poemat układa
O dziewczynie i chłopaku,którzy się kochali
Którzy swojej miłości nie zatracali,nie zgubili
I choć daleko od siebie byli...
Smutki i radości na dwoje dzielili
I nic to że nasz los gdzieś w obłokach się zaplątał
Poza ciszą między wschodem a wschodem
Jest czas dla Ciebie
W ramionach kołysać zaczęła
W migocie księżyca i gwiazd
Opowieść zaczęła ...na dwa
pewnego czasu gdzieś tam
żył sobie chłopak na schwał
i marzył i śnił...lecz nieśmiałym był
co noc układał wiersze
słowa jak pocałunki w linijki ustawiał
noc bez snu,jak pieśnią wołał ją znów
Cisza tak pięknie rzeźbiła powiązane losy
Ni ucho nie słyszało ni oko nie widziało
Ale wszystko realnie się układało
Słońce we włosach kolory zostawiało
Uśmiech rozkwitał i serce drżało
Ono wiedziało,zachęcało
Sięgnij,dłoń wyciągnij...jestem
Czuję dreszcz dotyku i ciepło oddechu
Żyję w miłości krainie...
Nawet jak otworzę oczy ona nie zginie
Samotne błękity i czerwienie
Życie kreśli marzenia...poemat układa
O dziewczynie i chłopaku,którzy się kochali
Którzy swojej miłości nie zatracali,nie zgubili
I choć daleko od siebie byli...
Smutki i radości na dwoje dzielili
I nic to że nasz los gdzieś w obłokach się zaplątał
Poza ciszą między wschodem a wschodem
Jest czas dla Ciebie