Orbitą miłości zdążam do Ciebie
W oddechu gwiazd układam marzenia
Niebiańskie pejzaże maluję dla Ciebie
Dłonie w kruczych włosach zanurzam w błogości
Przymykam oczy...marzę
Obraz przywołuję z tej nocy upojnej
Kryształ serca składam w ofierze
Na ołtarzu miłośnych uniesień
Zwilżone wargi oddają spełnienie
W modlitwie słów szeptanych po cichu
W przypływie wzlotów w głąb sumienia zakamarków
Przystanąć należy w tym życiowym tańcu
Spojrzeć na tego co obok stoi
Poznać jego oczy i dłonie
Wszak człowiek wart jest docenienia
Poznania poglądów i skarg wysłuchania
Nie można pozwolić na wymarcie gatunku
Gdyby tak można odpisać z życia planu troski i kłopoty
Nie hamować tym ludzkiego rozwoju
Nie handlować przeszłością
Jesteś tam?...Czy nie ma Cię już?
W białym płomieniu świecy,życiowej pochodni
wypalasz się z uczuć i marzeń
w otchłani morza wzburzonego
jak łupinka stateczku małego
borykasz się z falami życia bezlitosnego
lecz wiedź że mimo że daleko ktoś nie pozwala
na zatracenie na unicestwienie
jest właśnie po to by można powiedzieć wszystko
jest na dobre i na złe
czy wiesz już kto to jest?
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
słowo na Wielkanoc
Serce moje zawiesiłam na krzyżu
Dwie strony...na lewej stronie bunt i rozpacz
Na prawej sumienie...w wrażliwość odziane
wrażliwość na krzywdę i znieczulenie
lewa strona pędzi i gna...wyrywa
zatrzymać jej się nie da
natomiast ta prawa...upada i wątpi
sama jestem serca rozgrzeszeniem
bo go znam...lecz
wskrzesić go nie mogę...to nie moje zadanie
więc w gorliwej modlitwie Ciebie o to proszę Panie
Wielkanoc symbolem zwycięstwa
Człowieku czyś młody czyś stary...nie wątp i nie narzekaj
Kiedy los wymierza okrutne kary...nie trać WIARY
Bo tylko z nią czas próby zwycięstwem podpisany
Dwie strony...na lewej stronie bunt i rozpacz
Na prawej sumienie...w wrażliwość odziane
wrażliwość na krzywdę i znieczulenie
lewa strona pędzi i gna...wyrywa
zatrzymać jej się nie da
natomiast ta prawa...upada i wątpi
sama jestem serca rozgrzeszeniem
bo go znam...lecz
wskrzesić go nie mogę...to nie moje zadanie
więc w gorliwej modlitwie Ciebie o to proszę Panie
Wielkanoc symbolem zwycięstwa
Człowieku czyś młody czyś stary...nie wątp i nie narzekaj
Kiedy los wymierza okrutne kary...nie trać WIARY
Bo tylko z nią czas próby zwycięstwem podpisany
niedzielne popołudnie
szare firany dnia dzisiejszego rozświetla promyk słonka
co chwilami budzi się w marcową niedzielę
wiatr powiewem włosy rozwiewa...cisza na mojej działce
marcowe niepogody w pogodne dni wplatane
jak w przysłowiu,,w marcu jak w garncu''
ptaki śpiewem nieśmiało na spacer zapraszają
pomyślałam,że nadzieja może mieć żółty kolor
jak słonko co budzi do życia wszystko na ziemi
grzeje też serce człowieka,nie pozwala na zwątpienie
myśli na prawidłowe tory kieruje
budzi miłość,uśmiech i radość
kolejny raz dziękuję Ci Boże
...za każdy dzień
...za noc i dzień
...za lasy zielone i promyki złote
...za łzy też dziękuję
...za ludzi co mnie otaczają
w biedzie bardzo pomagają
dziękuję Ci Boże za komary co kąsają
i za burze które mnie przerażają
i za huragany które przez moją działkę się przetaczają
mimo że szczęścia nie dają ale...
to wszystko od Ciebie pochodzi więc...
nie płaczę i nie spiskuje...dziękuję
i jeszcze jedno nadmienię zdanie Panie
już nie boję się tego co w życiu spotkać mnie ma
bo przecież Ty jeden znasz mnie od dnia pierwszego
a Ty kochasz dzieci swoje...
a Ojciec nie pozwoli na skrzywdzenie
więc z wiarą wkraczam w te,,złe''dni co na mnie czekają
wola Twoje Panie...co ma się stać to i tak się stanie.........
co chwilami budzi się w marcową niedzielę
wiatr powiewem włosy rozwiewa...cisza na mojej działce
marcowe niepogody w pogodne dni wplatane
jak w przysłowiu,,w marcu jak w garncu''
ptaki śpiewem nieśmiało na spacer zapraszają
pomyślałam,że nadzieja może mieć żółty kolor
jak słonko co budzi do życia wszystko na ziemi
grzeje też serce człowieka,nie pozwala na zwątpienie
myśli na prawidłowe tory kieruje
budzi miłość,uśmiech i radość
kolejny raz dziękuję Ci Boże
...za każdy dzień
...za noc i dzień
...za lasy zielone i promyki złote
...za łzy też dziękuję
...za ludzi co mnie otaczają
w biedzie bardzo pomagają
dziękuję Ci Boże za komary co kąsają
i za burze które mnie przerażają
i za huragany które przez moją działkę się przetaczają
mimo że szczęścia nie dają ale...
to wszystko od Ciebie pochodzi więc...
nie płaczę i nie spiskuje...dziękuję
i jeszcze jedno nadmienię zdanie Panie
już nie boję się tego co w życiu spotkać mnie ma
bo przecież Ty jeden znasz mnie od dnia pierwszego
a Ty kochasz dzieci swoje...
a Ojciec nie pozwoli na skrzywdzenie
więc z wiarą wkraczam w te,,złe''dni co na mnie czekają
wola Twoje Panie...co ma się stać to i tak się stanie.........
Spełnienie
Pragnienie moje wędruje przez błękit i czerń
Wrota nocy i jasny dzień
Barwy poranka i kolory nocy
Spotkam Cię o świcie ...to wiem
Spotkam kiedy słonko pomarańczem na ziemię spłynie
Miłość niezwyciężona obudzi się w nas
Uczucia głęboko chowane wyjdą z ukrycia
Bądź ze mną powiesz
W błękitów sukienkę Cię ubiorę
Obłoki niebieskie przytulą kolorem
Czarodziejskie Twoje oczy zaproszą szczęście do życia naszego
Dotykiem wyrysujesz mapę ciała
I serce ubierzesz w ósemki by piękne tony miało
Patrzę w zimny błękit i marzę o lecie
Kiedy koncert ptaków wraz z chłodem nocy przez okno wpada
Kiedy lekka poświata dzień tajemniczy zapowiada
Między jednym wschodem a wschodem
Zarezerwuję miejsce dla Ciebie
Stanę w woal nocy ubrana z piersią na wpół odkrytą
Śniadej skóry cień na białej pościeli wyraźny ślad rzuca
Sza,sza...cicho sza,nic nie mów
Przytul się,ciepłem ogarnij,ustami zakryj ust westchnienie
Daj siebie,prezentem bądź moim
Bądź mym aniołem spadłym na ziemie
Twój dotyk moim ukojeniem
Twój uśmiech moim odrodzeniem
Nasze nocne rozmowy ślad pozostawiają
Taniec słów i taniec ciał
Cicho sącząca się muzyka
Kosmykiem mokrych włosów monolog pisany na torsie
Zapach pomarańczy unoszony w ekstazie
Aksamit ciał zmieszany z chłodem pościeli
Zapłonęły zmysły i nerwy ogniem rozbłysły
Myśli w niebycie utknęły
I odpłynął świat...istnieć przestał...
Wrota nocy i jasny dzień
Barwy poranka i kolory nocy
Spotkam Cię o świcie ...to wiem
Spotkam kiedy słonko pomarańczem na ziemię spłynie
Miłość niezwyciężona obudzi się w nas
Uczucia głęboko chowane wyjdą z ukrycia
Bądź ze mną powiesz
W błękitów sukienkę Cię ubiorę
Obłoki niebieskie przytulą kolorem
Czarodziejskie Twoje oczy zaproszą szczęście do życia naszego
Dotykiem wyrysujesz mapę ciała
I serce ubierzesz w ósemki by piękne tony miało
Patrzę w zimny błękit i marzę o lecie
Kiedy koncert ptaków wraz z chłodem nocy przez okno wpada
Kiedy lekka poświata dzień tajemniczy zapowiada
Między jednym wschodem a wschodem
Zarezerwuję miejsce dla Ciebie
Stanę w woal nocy ubrana z piersią na wpół odkrytą
Śniadej skóry cień na białej pościeli wyraźny ślad rzuca
Sza,sza...cicho sza,nic nie mów
Przytul się,ciepłem ogarnij,ustami zakryj ust westchnienie
Daj siebie,prezentem bądź moim
Bądź mym aniołem spadłym na ziemie
Twój dotyk moim ukojeniem
Twój uśmiech moim odrodzeniem
Nasze nocne rozmowy ślad pozostawiają
Taniec słów i taniec ciał
Cicho sącząca się muzyka
Kosmykiem mokrych włosów monolog pisany na torsie
Zapach pomarańczy unoszony w ekstazie
Aksamit ciał zmieszany z chłodem pościeli
Zapłonęły zmysły i nerwy ogniem rozbłysły
Myśli w niebycie utknęły
I odpłynął świat...istnieć przestał...
po świecie
zapisane gdzieś marzenia niezwykłością przyciągają
dosięgają chmur lecz czy się spełniają?
wiatr od rana ciemne chmury po niebie rozgania
nie dogonię ich o nie...skrzydeł mi brak więc jak
chciała bym je w torebki ułożyć
podarować Tobie...w Tobie je odtworzyć
poprosiłam słonko by mocno świeciło
by ten zły wiatr w zefirek zmieniło
płyną chmury ,płyną coraz wolniej
nad łąkami,nad polami...maj przed nami
czarodziej wśród miesięcy
kocham maje,kocham wiosnę
te nabrzmiałe pąki i ptaków śpiew radosny
otulę miłością do serca przygarnę
zostań w mojej baśni...piszmy koleje oboje
nie raz trudno prostą drogą kroczyć
nie raz trudno spojrzeć prosto w oczy
znam dobrze takie dni,ale są też i inne
pachnące czarem kwiatu...maleńka maciejka
a jaka wielka czarodziejka
pejzaż wiosny...czas radosny
horyzont z mgły wyłania się czysty
w nieznane z wiarą wyruszamy...jak cygański tabor
zawsze gdzieś śpieszymy
tam gdzieś jest nasz dom,ogród i sad
pobielane ściany, krzywy płot
nic to ..ale nasz
kiedy tam dotrzemy...wszystko odbudujemy
usiądziemy na ławeczce drewnianej przed domem
za bramą wieczór zacznie swe pacierze
rosa cicho na trawie osiada i włosy otula mlecznym woalem
płyną minuty...wieczór w noc przechodzi
a my siedzimy,a my się cieszymy
do celu dotarliśmy
i marzenia nasze schwyciliśmy
dosięgają chmur lecz czy się spełniają?
wiatr od rana ciemne chmury po niebie rozgania
nie dogonię ich o nie...skrzydeł mi brak więc jak
chciała bym je w torebki ułożyć
podarować Tobie...w Tobie je odtworzyć
poprosiłam słonko by mocno świeciło
by ten zły wiatr w zefirek zmieniło
płyną chmury ,płyną coraz wolniej
nad łąkami,nad polami...maj przed nami
czarodziej wśród miesięcy
kocham maje,kocham wiosnę
te nabrzmiałe pąki i ptaków śpiew radosny
otulę miłością do serca przygarnę
zostań w mojej baśni...piszmy koleje oboje
nie raz trudno prostą drogą kroczyć
nie raz trudno spojrzeć prosto w oczy
znam dobrze takie dni,ale są też i inne
pachnące czarem kwiatu...maleńka maciejka
a jaka wielka czarodziejka
pejzaż wiosny...czas radosny
horyzont z mgły wyłania się czysty
w nieznane z wiarą wyruszamy...jak cygański tabor
zawsze gdzieś śpieszymy
tam gdzieś jest nasz dom,ogród i sad
pobielane ściany, krzywy płot
nic to ..ale nasz
kiedy tam dotrzemy...wszystko odbudujemy
usiądziemy na ławeczce drewnianej przed domem
za bramą wieczór zacznie swe pacierze
rosa cicho na trawie osiada i włosy otula mlecznym woalem
płyną minuty...wieczór w noc przechodzi
a my siedzimy,a my się cieszymy
do celu dotarliśmy
i marzenia nasze schwyciliśmy