Miłość ubieram w zwiewne sukienki szczęścia.
Miłość za rogiem stała...nie zrezygnowała.
Nie upadła...na wyżyny euforii się wdrapała.
Życie...słowa które ranią,które wznoszą.
Trwają...albo w przepaści pogrążają.
Albo wznoszą ponad chmury...hen do nieba.
Tam jedna potrzeba...kochania.
Od rana inne zadania...
Nawet jak ukryć to chciałam...kochałam.
O nic nie pytaj...wiesz.
Serce na pięciolinii gamy wystukuje.
Klucz zagubiony odnajduje.
...w bajkowym świecie śnimy oboje
...ręce dotykiem sparzone
...oczy blaskiem rozświetlone
...graj mi nie przestawaj
...na nic nie zważaj
Życie w pokorze zgina się przed nami.
My piszemy złotymi sylabami.
Pastelami malujemy serca obrazy.
Kochaj mnie i zamykaj.
Nie zadawaj pytań...
Jestem,będę...i niech tak zostanie.
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
Po nocy...zapisane.
W mroku początek i koniec.
Na końcu zdania zatrzymane słowo.
Stan zawieszenia...chaos myśli.
Niezdecydowane uczucia.
Słowa kroplami spadają...lekarstwo dla duszy.
Kiedyś byłeś moim aniołem...
dziś Ci skrzydła zabrali.
Kubeczek marzeń,zbyt mały.
Nie pomieścił wszystkiego.
Wysypały się...nie ma żadnego.
Maska spadła...twarz odkryła.
Zobaczyłam rysy i skazy.
Pytanie...co wcześniej je przysłaniało?
Co widzieć mi nie pozwalało?
Przeminęło...
Fantazja mnie gnała.
dusza spragniona figlowała.
Wiosna w zielone ze mną grała.
Podróż z naręczem szczęścia.
Smak gorzki ze słodkim pomieszany.
Niepokój tak dobrze znany.
I prorocze sny...jestem ja.
Lecz gdzie jesteś Ty?
W przełyku pali gorycz ostrym pazurem.
Nektar pokusy kusi jadem słodyczy.
Jestem w kręgu zwątpienia...
Dziś już nie mam nic do powiedzenia...
Na końcu zdania zatrzymane słowo.
Stan zawieszenia...chaos myśli.
Niezdecydowane uczucia.
Słowa kroplami spadają...lekarstwo dla duszy.
Kiedyś byłeś moim aniołem...
dziś Ci skrzydła zabrali.
Kubeczek marzeń,zbyt mały.
Nie pomieścił wszystkiego.
Wysypały się...nie ma żadnego.
Maska spadła...twarz odkryła.
Zobaczyłam rysy i skazy.
Pytanie...co wcześniej je przysłaniało?
Co widzieć mi nie pozwalało?
Przeminęło...
Fantazja mnie gnała.
dusza spragniona figlowała.
Wiosna w zielone ze mną grała.
Podróż z naręczem szczęścia.
Smak gorzki ze słodkim pomieszany.
Niepokój tak dobrze znany.
I prorocze sny...jestem ja.
Lecz gdzie jesteś Ty?
W przełyku pali gorycz ostrym pazurem.
Nektar pokusy kusi jadem słodyczy.
Jestem w kręgu zwątpienia...
Dziś już nie mam nic do powiedzenia...
Zaklęte rewiry.
W zaklętych rewirach słowa zamknięte w milczenie.
Czyny w oczekiwaniu wybuchu.
Wredne treści w rozumieniu.
Błędne odczytywane intencje.
Człowiek to dość skomplikowana istota.
A najbardziej boli jak mówi kocha,a nie kocha.
Jak udaje miłego,a pod skórą ma diabła przestrasznego.
Zawierzy się,opowiada,marzenia się swoje opowiada.
A potem się to wykorzystuje i tym samym się go dołuje.
Widzi się tylko swoje racje,swoje ułomności,bolączki.
Nie ważne że się czegoś już w życiu doświadczyło.
...że w związku się było
...że dzieci się dorobiło
...nic to nie ważne
Co tam czyjeś racje
...tylko straszenie,że zegar tyka
...że zegara taka muzyka
... że zdążyć może życie nie da
...że to będzie bieda
Zaklęte rewiry...czy w nich tylko świry?
Czyny w oczekiwaniu wybuchu.
Wredne treści w rozumieniu.
Błędne odczytywane intencje.
Człowiek to dość skomplikowana istota.
A najbardziej boli jak mówi kocha,a nie kocha.
Jak udaje miłego,a pod skórą ma diabła przestrasznego.
Zawierzy się,opowiada,marzenia się swoje opowiada.
A potem się to wykorzystuje i tym samym się go dołuje.
Widzi się tylko swoje racje,swoje ułomności,bolączki.
Nie ważne że się czegoś już w życiu doświadczyło.
...że w związku się było
...że dzieci się dorobiło
...nic to nie ważne
Co tam czyjeś racje
...tylko straszenie,że zegar tyka
...że zegara taka muzyka
... że zdążyć może życie nie da
...że to będzie bieda
Zaklęte rewiry...czy w nich tylko świry?
Anonim.
Tańczysz w deszczu całując zachłannie.
Usta gorące ociekają strugami chłodu.
W uśmiechu ból skrywany.
Śmiech pomieszany ze łzami.
Opuszkami palców dotykam wspomnienia.
Ile dusza wytrzyma,czas odpłynął.
Adresu nie ma,a noc podnieceniem drży.
Miłość opleciona słowami,w miejscu staje czas.
Żar gorących ciał w noc dotyku.
A deszcz o szyby monotonnie uderza.
Zawieszony latawiec na bezchmurnym niebie.
Anonim wysłali...W nim opisali miłość...
Której się nie spodziewali...
Oskarżyli Ją,że serce oddała,że pokochała.
Zdrajcy,obłudnicy...
Ta miłość bezdomna była...
Szukała,błądziła,a teraz znalazła...
To co tyle czasu szukała...
I została...
Usta gorące ociekają strugami chłodu.
W uśmiechu ból skrywany.
Śmiech pomieszany ze łzami.
Opuszkami palców dotykam wspomnienia.
Ile dusza wytrzyma,czas odpłynął.
Adresu nie ma,a noc podnieceniem drży.
Miłość opleciona słowami,w miejscu staje czas.
Żar gorących ciał w noc dotyku.
A deszcz o szyby monotonnie uderza.
Zawieszony latawiec na bezchmurnym niebie.
Anonim wysłali...W nim opisali miłość...
Której się nie spodziewali...
Oskarżyli Ją,że serce oddała,że pokochała.
Zdrajcy,obłudnicy...
Ta miłość bezdomna była...
Szukała,błądziła,a teraz znalazła...
To co tyle czasu szukała...
I została...
Z majem w tle.
Losy poplątane...słowa w próżni zawieszone.
Coś się zaczyna i coś kończy się.
Życiowe przepaście i życiowe wzloty.
Pomieszana ja i pomieszany Ty.
Słodycz wpisana w ból spotkania.
Śmiech na pięciolinii życia....
zmieszany ze strachem rozłąki.
Zaległości...życiowe przeciwności.
Nad gonić się nie da.
Zgłupiałemu marzycielowi modlitwa się przyda.
Ambrozja pokarmem bogów była.
Nam sobą wystarczy nakarmienie.
Proza życia...smutny czas.
A ja...czekam na fascynacje na uniesień czar.
Zapisz sobie moje pragnienia.
Ucz się ich...ucz się mnie.
Niedoceniony świat.
W łuk wygięte ciało...czekało.
Na miłosne muśnięcie,na dotyk,na zaklęcie.
W deszczu i w słońcu...
W zdrowiu i chorobie...nie opuszczę Cię.
Prawdziwa miłość nie dzieli się na części.
Nie rozpada jak witraż w gotyckim kościele.
Miłość wytrwała jest,wybaczać umie.
I tylko takiej chcemy i tylko takiej pragniemy.
Coś się zaczyna i coś kończy się.
Życiowe przepaście i życiowe wzloty.
Pomieszana ja i pomieszany Ty.
Słodycz wpisana w ból spotkania.
Śmiech na pięciolinii życia....
zmieszany ze strachem rozłąki.
Zaległości...życiowe przeciwności.
Nad gonić się nie da.
Zgłupiałemu marzycielowi modlitwa się przyda.
Ambrozja pokarmem bogów była.
Nam sobą wystarczy nakarmienie.
Proza życia...smutny czas.
A ja...czekam na fascynacje na uniesień czar.
Zapisz sobie moje pragnienia.
Ucz się ich...ucz się mnie.
Niedoceniony świat.
W łuk wygięte ciało...czekało.
Na miłosne muśnięcie,na dotyk,na zaklęcie.
W deszczu i w słońcu...
W zdrowiu i chorobie...nie opuszczę Cię.
Prawdziwa miłość nie dzieli się na części.
Nie rozpada jak witraż w gotyckim kościele.
Miłość wytrwała jest,wybaczać umie.
I tylko takiej chcemy i tylko takiej pragniemy.