W krajobraz serca mojego wpiszę coś niezwykłego.
Dwa serca złote...myśli i marzenia.
Maj w tle...on wie.
Słowik w zaroślach nocny koncert daje.
Nasze dłonie...cicho,ciszej.
Zagubieni,niewidzący...
Podarunek od życia dany...
Podaj dłoń,obejrzymy gwiazdy...
co nieziemskim blaskiem płoną
Tak choć przytul teraz...
Zawracać nie chcę już...
Niedomówienia za drzwiami zostawiam.
Jestem jak wędrowny ptak...
Odlatuje,przylatuje...kto mi da
wiarę że znajdę i zostanę...
Wiatr po buzi mnie głaszcze...pociesza.
Stoję wśród mroku,czekając na światło wstającego dnia.
Dnia z tajemnicą...
Myśli w słowa ubieram...
Tęsknota która zawsze mnie odnajduje...
która boli
Jesteś mi potrzebny codziennie ,niezmiennie.
Kto kochać nie umie zawsze ginie w tłumie.
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
Szum myśli.
Szum myśli jak skrzydeł łopot oplata mnie.
Zakrywam uszy...szum narasta.
Nie chcę słyszeć...to boli.
Myśli zatrute,wyznania zbyt póżno...po latach.
Poszukam azylu,ucieknę...nie szukaj mnie.
Zmagania...dusza i ciało boli.
Na trzy kończę z tym,w niepamięć przemienię.
O nową diagnozę poproszę...
Mam czas jeszcze na zwątpienie.
Nie wiem dlaczego i po co...ale
Niepokorna...wiem
Czaruj mnie życie w krótkiej wieczności.
Prośbę ma do rozumu...nie podpowiadaj.
Jestem winna ...wstyd pali.
Przypadki i przeznaczenia w treść życia wpisane.
Nieplanowane,nieznane...są we mnie.
Owinięta w nicość...
A cisza między palcami przemyka...
Zakrywam uszy...szum narasta.
Nie chcę słyszeć...to boli.
Myśli zatrute,wyznania zbyt póżno...po latach.
Poszukam azylu,ucieknę...nie szukaj mnie.
Zmagania...dusza i ciało boli.
Na trzy kończę z tym,w niepamięć przemienię.
O nową diagnozę poproszę...
Mam czas jeszcze na zwątpienie.
Nie wiem dlaczego i po co...ale
Niepokorna...wiem
Czaruj mnie życie w krótkiej wieczności.
Prośbę ma do rozumu...nie podpowiadaj.
Jestem winna ...wstyd pali.
Przypadki i przeznaczenia w treść życia wpisane.
Nieplanowane,nieznane...są we mnie.
Owinięta w nicość...
A cisza między palcami przemyka...
Zaproszenie.
A kiedy zagubisz się w sobie.
Szukając życia treści.
Pytając,błądząc,negując.
Zadzwoń szybko...przybiegnę.
Pomogę dotykiem,słowem.
Tęsknotą nieprzytomną
...przygarnę Twą głowę
...we włosach dłonie położę
...szeptem cichutkim pomogę
Znam siebie ,tak umie.
Myśli zatrzymam...nauczę ich Ciebie.
Jedna chwila...nowy Ty nowa ja.
Jestem jaka jestem i taką zostanę.
Poszarpany świat...nic dwa razy
...przemija czas,zamknięci w sobie
...drogę przez życie rysujemy
Wszelkie wyrwy wielkim łukiem omijamy.
Receptę na życie ze zniżką dostać mamy.
Cicho szepcz mi słowa miłe dla ucha.
Od zarania znane,prze kochane.
Słowa w serenadę poubierane.
Inna ja i Ty inny...
Warto było wymarzyć mi Ciebie.
Kartki życia w album powklejane.
Czerwony dywan nam życie rozłożyło.
Zaprosiło...do bycia razem.
..
Szukając życia treści.
Pytając,błądząc,negując.
Zadzwoń szybko...przybiegnę.
Pomogę dotykiem,słowem.
Tęsknotą nieprzytomną
...przygarnę Twą głowę
...we włosach dłonie położę
...szeptem cichutkim pomogę
Znam siebie ,tak umie.
Myśli zatrzymam...nauczę ich Ciebie.
Jedna chwila...nowy Ty nowa ja.
Jestem jaka jestem i taką zostanę.
Poszarpany świat...nic dwa razy
...przemija czas,zamknięci w sobie
...drogę przez życie rysujemy
Wszelkie wyrwy wielkim łukiem omijamy.
Receptę na życie ze zniżką dostać mamy.
Cicho szepcz mi słowa miłe dla ucha.
Od zarania znane,prze kochane.
Słowa w serenadę poubierane.
Inna ja i Ty inny...
Warto było wymarzyć mi Ciebie.
Kartki życia w album powklejane.
Czerwony dywan nam życie rozłożyło.
Zaprosiło...do bycia razem.
..
O poranku.
O poranku moje marzenia rzeżbią Twoje ciało.
Budzący się dzień w pomarańczowej poświacie wschodu.
Falą życia wlewa się do serca.
dotykiem płonie jeszcze ciało.
Tajemnicą nocy nasycone.
Nasza miłość,ogród z tysiącem kwiatów.
Lot motyla w słoneczny dzień.
Tworzymy tą miłość malujemy ją.
Osiadasz w mym sercu co dzień mocniej,więcej.
Ja głodna dotyku proszę...
Wędruj po moim ciele...
bezwstydnie domagam się tego...
Jesteś moim przypływem.
I kroplami rosy kiedy całujesz.
Jesteś moim błękitem nieba...
I granatem nocy...
Budzący się dzień w pomarańczowej poświacie wschodu.
Falą życia wlewa się do serca.
dotykiem płonie jeszcze ciało.
Tajemnicą nocy nasycone.
Nasza miłość,ogród z tysiącem kwiatów.
Lot motyla w słoneczny dzień.
Tworzymy tą miłość malujemy ją.
Osiadasz w mym sercu co dzień mocniej,więcej.
Ja głodna dotyku proszę...
Wędruj po moim ciele...
bezwstydnie domagam się tego...
Jesteś moim przypływem.
I kroplami rosy kiedy całujesz.
Jesteś moim błękitem nieba...
I granatem nocy...
Parę słów.
Odejść stąd...nie wracać.
Tu gdzie ból tak podstępnie dopada.
Tu gdzie nic nie zapowiada...a spada.
Śmierć...w obliczu JEJ nic nie możemy.
Łez strumieniem twarz oblejemy.
Gdybamy,pytamy,ale odpowiedzi nie mamy.
Tadeusz Różewicz przemiły w obejściu człowiek.
Nigdy się nie wywyższający.
Niedawno w domu profesora mojego rozmowa.
I tem ostatni wiersz...o śmierci opowiada...
Czy to pożegnanie było?
Dziś życie tego wybitnego pisarza
I przemiłego człowieka się skończyło.
Spokój Ci wieczny w domu Pana Naszego.
A dla nas zostawiasz wspomnienia.
Tu gdzie ból tak podstępnie dopada.
Tu gdzie nic nie zapowiada...a spada.
Śmierć...w obliczu JEJ nic nie możemy.
Łez strumieniem twarz oblejemy.
Gdybamy,pytamy,ale odpowiedzi nie mamy.
Tadeusz Różewicz przemiły w obejściu człowiek.
Nigdy się nie wywyższający.
Niedawno w domu profesora mojego rozmowa.
I tem ostatni wiersz...o śmierci opowiada...
Czy to pożegnanie było?
Dziś życie tego wybitnego pisarza
I przemiłego człowieka się skończyło.
Spokój Ci wieczny w domu Pana Naszego.
A dla nas zostawiasz wspomnienia.