__Pandor.ka__

 
Rejestracja: 2014-10-23
I kobieta, i kwiat mają dni swoje. Nie mają lat. /Jan Izydor Sztaudynger/
Punkty193więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 7
Ostatnia gra

- *** -

blog_rl_4793822_7357465_tr_23cc.png

***


    Od pewnego czasu, czuła nieodpartą potrzebę napisania czegoś. Czego? Stawiając to pytanie, znajdowała różne odpowiedzi. Tak różne tematycznie i skontrastowane względem siebie, że nie potrafiła się zdecydować na żaden wątek. Robione w myślach konspekty, rwały się nagle jak pajęcza nić. Nie potrafiła zamknąć w całość żadnego pomysłu. To drażniło ją i zniechęcało.
    - Co się dzieje? - stawiane wielokrotnie pytanie pozostawało bez odpowiedzi.
    - Muszę znaleźć sposób, żeby znów zacząć pisać. To niemożliwe, że już nie potrafię - przekonywała samą siebie.
    Przelewanie myśli na papier było radosnym wyzwaniem, które sprawiało jej od zawsze wielką przyjemność. Najpierw były listy do znajomych. Dzieliła się w nich swoimi przeżyciami i przemyśleniami. Lekkość wypowiedzi i indywidualny styl, komunikatywność, płynność narracji, elementy humorystyczne, radość i wielobarwne postrzeganie rzeczywistości, spotykały się z wyrazami uznania i zachętami do pisania dla większego kręgu odbiorców. Pochwały sprawiały jej przyjemność i były siłą insprującą do kontynuacji - pozostała przy listach, bo nie miała dość odwagi na lansowanie samej siebie.
    Na ostatnim roku studiów otrzymała propozycję pracy w prestiżowej firmie - przyjęła ją. To był początek szalonego życia na walizkach, doskonalenia warsztatu, poznawania nowych ludzi, środowisk, kultur. Pociągi, autokary, samoloty... Pracę magisterską pisała w międzyczasie i przygotowywała się do zakończenia studiów. Na pisanie listów pozostawało niewiele czasu. Komputer zajął miejsce pióra, którym pisała od zawsze i które motywowało ją do konstruowania poprawnych zdań i zwartych myśli. Kiedy zaproponowano jej pracę dydaktyczną, podjęła i to wyzwanie. Wyjazdy często kolidowały z zajęciami, ale nie stanowiło to większego problemu. Może dlatego, że na jej zajęciach zawsze był komplet, słuchacze nie szukali "kuszetek" na sali i zawsze dawali się sprowokować do dyskusji. Czuła się jak ryba w wodzie. Motywowało ją to do poszerzania własnych horyzontów.
    Któregoś dnia zadzwonił telefon:
    - Cześć - odezwał się w słuchawce radosny głos znajomej - pracuję teraz w wydawnictwie i mamy pomysł na projekt, w którym będzie twoja dziedzina. Od razu pomyślałam o tobie i nie wyobrażam sobie, że odmówisz.
    - Jak to ja? Ja nigdy czegoś takiego nie robiłam. Nie wiem czy potrafię. A jeśli wam zawalę projekt? - oponowała, nie wierząc w to co słyszy.
    - Nie kokietuj, wystarczy, że będziesz sobą, taką jak na wykładach.
    - Zaraz, momencik. O ile pamiętam, nigdy cię nie widziałam na swoich zajęciach. I kto tu kokietuje?
    - Nie udawaj, że nie wiesz. Podsłuchiwaliśmy cię za drzwiami i byłaś w czołówce naszego rankingu. A teraz bierz się do pisania. Naczelny za trzy dni chce próbkę twojego stylu. Później dostaniesz konkretne wytyczne.
    Nie udawała. Nie wiedziała nic o żadnym rankingu i całej reszcie. To było miłe, ale teraz musi podjąć decyzję. Nie czuła się na siłach, nie dowierzała, że zostanie zaakceptowana. Może lepiej czmychnąć od razu? Z drugiej strony, jak echo, pobrzmiewało powiedzenie z jej rodzinnego domu: dopóki nie sprawdzisz, że czegoś nie umiesz, nie będziesz wiedziała, że to potrafisz - korzystaj z okazji, drugiej możesz nie dostać.
Skorzystała. Teksty, które pisała, krążyły po redakcji. Korektorzy odsyłali jej pliki z niewielkimi poprawkami. Nie ufała im. Posyłała do "tytularnych" znajomych z prośbą o ostrą ocenę i korektę bez żadnej taryfy ulgowej - zaczęli jej przysyłać swoje prace z podobnymi prośbami. Zdarzało się, że pracowała jednocześnie nad trzema publikacjami. Później pojawiły się indeksacje, korekty, składy... Była szybka i dokładna. Autorskie wydania zajmowały coraz więcej miejsca na półce. Targi książki z jej obecnością w trakcie promocji, miłe słowa od czytelników, poznawanie uznanych postaci pisarskich i rozmowy jak w rodzinie. A teraz co? Przecież wie, że ma to w sobie, nikt jej tego nie ukradł. Ma świadomość przyczyny, która spowodowała obecny stan, ale to nie poprawia jej kondycji. Pisać o podróżach, miejscach i wydarzeniach, które zapisywała w pamięci? Nie. To powinno nieść radość - nie znajdzie takiej w sobie.
O kilku ostatnich latach, z tymi wszystkimi osobami, których zawiść doprowadziła do obecnego stanu? Bez sensu. Każde wiadomości bez złej wiadomości to nie wiadomości. Ludzie mają dość złych newsów i otaczającej rzeczywistości, która się do nich upodabnia.
No tak. Znowu sobie pomogła, zataczając okrąg wróciła do punktu wyjścia. Kruca bomba! Czy już nigdy nie ruszy do przodu?
Do przodu... "Na­wet naj­dal­szą podróż zaczy­na się od pier­wsze­go kroku." Gautama Budda miał rację. Pierwszy krok....
    Zrobiła herbatę w ulubionym kubku i otworzyła edytor tekstu. Biel strony irytowała ją. Jaki tytuł? Znów to samo... Postawiła trzy gwiazdki w nagłówku tytułu. Strona nie była już nieskazitelnie biała. Pierwszy krok... teraz go zrobię. Zaczęła pisać:
Od pewnego czasu, czuła nieodpartą potrzebę napisania czegoś...