Agent_Centrali_Rybnej

 
Rejestracja: 2016-10-26
Kiedy rybkę sobie zjecie, wnet się lepiej poczujecie!
Punkty142więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 58
Ostatnia gra
Kanasta

Kanasta

Kanasta
6 lat 70 dni temu

Wspomnienia z malowania pisanek w pracy

Jak sami wiecie co rok w Wielkanoc przychodzi czas na malowanie pisanek. Dlatego też chciałbym podzielić się wspomnieniami ze szkoły zawodowej. Ponieważ nie ma takiego zawodu jak agent centrali rybnej ja idąc do szkoły zawodowej wybrałem sobie zawód stolarza. Tak więc jestem z zawodu stolarzem chociaż dużo bardziej lubię moją obecną pracę. W szkole zawodowej miałem praktyki w pewnej fabryce mebli w Koszalinie. Przechodząc do sedna, co rok bardzo hucznie obchodziliśmy tam święta wielkanocne. Tradycją naszą było malowanie pisanek, picie wódeczki oraz jedzenie jaj. Co rok do fabryki naszej przychodzili nowi uczniowie czyli tzw. koty. Żeby tradycji stało się zadość każdy musiał mieć pomalowane jajka. Brało się więc tych delikwentów na lakiernię, trzymało we czterech i ściągało im gacie. Malowało im się bile na przeróżne kolory, był to jak gdyby chrzest bojowy w naszej firmie. Ja żeby tradycja była podtrzymana też przez to przeszedłem. Starsi koledzy mnie trzymali, a jeden pistoletem malował mi pisanki. Powiem szczerze, że nie było to przyjemne i prawie się popłakałem. Jak się później okazało na moje szczęście miałem pomalowane pisanki na biało i niebiesko. To są akurat kolory mojego ukochanego klubu czyli Kotwicy Kołobrzeg więc w sumie nie zdenerwowało mnie to bardzo. Pamiętam, że gorzej było po trzech dniach gdy chciałem zmyć tę farbę. Wziąłem rozpuszczalnik Nitro i szorowałem tę farbę a bile wtedy szczypały niemiłosiernie. Teraz po wielu latach można się z tego śmiać ale wtedy naprawdę robiło się takie głupoty. W konkursie jedzenia jaj chyba w 1999 roku jeden z kolegów wpierniczył 28 jaj na twardo i zapił wódeczką. Nie chcę opisywać co się potem działo ale leciało z niego wszystkimi otworami. Śmiechu było co niemiara. Tak się właśnie kiedyś obchodziło święta wielkanocne w pracy dlatego chciałem podzielić się z wami tymi przeżyciami. Mieczysław W.

Opalanie w stringach

Witajcie moi drodzy. Małymi kroczkami zbliża się lato więc jak wiadomo jest to czas plażowania. Ja nie mogąc się doczekać zaliczyłem już jedno plażowanko w tym roku. Kilka dni temu wybrałem się na plażę by się trochę poopalać. Chociaż nie było zbyt ciepło to słoneczko bardzo przyjemnie grzało. Odśnieżyłem trochę piasku, ustawiłem parawanik i prawie w negliżu zacząłem się opalać. Miałem ze sobą też prowiant, troszkę piwek i chleb z paprykarzem szczecińskim. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że opalałem się w stringach. Tak, pierwszy raz w życiu założyłem stringi gdyż chciałem mieć pięknie opaloną pupcię w tym roku. W ogóle to nie wiem jak dziewczyny mogą chodzić w stringach, przecież cały czas ten pasek wrzyna się w rowek. Przyznam, że ten typ okrycia przyrodzenia nie przypadł mi do gustu. Piasek poranił mi naskórek tak, że do teraz leczę się olejkiem i posypką dla dzieci. Na szczęście moja skóra na pupci powoli staje się gładka i delikatna jak u niemowlęcia. Dodatkowo też w stringach tych była dość słaba gumka z przodu. Co chwile wyskakiwały mi z nich paskudne, owłosione jądra. Chciałem dobrze ale chyba nic z tego w tym roku. Będę musiał chodzić w normalnych, tradycyjnych gaciach i białym tyłeczkiem. No chyba że zacznę jeździć na plażę nudystów, tam będę mógł opalać pupcie bez stringów. Jak sami przeczytaliście nie polecam noszenia stringów, myślałem że będą spełniać moje oczekiwania. No nic, pozdrawiam wszystkich serdecznie i mam nadzieję na szybkie przyjście ciepłych dni.


Walentynki z Lucjanem

Miesiąc temu dałem ogłoszenie dotyczące spędzenia czasu w miłym towarzystwie w Walentynki. Dostałem kilkanaście odpowiedzi i musiałem wybrać tę jedną, jedyną osobę. Okazało się ze najbardziej przypadł mi do gustu pan z samego południa Polski. Ponieważ odległość była duża umówiliśmy się, że spotkamy się mniej więcej w połowie drogi w jednym z najpiękniejszych miast w samym środku Polski czyli w Zgierzu. Lucjan Gąsienica - Sieczka z którym spędziłem cudowne Walentynki pochodził z Czarnego Dunajca więc był góralem z Podhala. Jego kuzynem jest znany artysta ludowy Feliks Gąsienica - Byrcyn no ale to nie ma tutaj znaczenia. Obydwoje do Zgierza przyjechaliśmy pociągami, ja z północy a on z południa i spotkaliśmy się na dworcu kolejowym. Ponieważ podróż była długa i męcząca wziąłem ze sobą na zaprawkę kilka butelek piwa. Tak jak się spodziewałem Lucjan też już był zmęczony i znacznie podchmielony po przybyciu do Zgierza. Jako niespodziankę dla mnie Lucek przyjechał w góralskim stroju ludowym no i przywiózł mi kilka przepysznych oscypków. Po zapoznaniu się stwierdziliśmy, że warto byłoby pozwiedzać i podelektować się zabytkami starówki w Zgierzu. Tak też uczyniliśmy a zachwytom nad starym miastem nie było końca. Pod wieczór naszła nas ochota na przetestowanie kilku miejscowych barów gdzie spożywaliśmy znaczne ilości alkoholu. Byliśmy chyba w 6 różnych lokalach gdzie miło spędzaliśmy czas i rozmawialiśmy. Dowiedziałem się, że Lucjan jest z zawodu optykiem. Jego praca polega na tym, że po zbudowaniu drewnianego domu optyka on mchem wszystkie szczeliny. Ja też mu opowiedziałem o mojej pracy, że jestem agentem centrali rybnej w Kołobrzegu. Mnie jak również jego bardzo zafascynowały zawody wykonywane przez nas ponieważ nie są znane w tych regionach Polski w których mieszkamy. Po długich rozmowach przy piwku poszliśmy do hotelu, w którym zarezerwowałem jedną noc. Była już 3 w nocy a Lucjan zaproponował że zrobi mi drinka. Ja nie wiem czy dobrze zrobiłem ale zgodziłem się na tego drinka. Po wypiciu tak jakby odcięło mi prąd i już nic nie pamiętam. Po wstaniu o 12 w południe Lucjana już nie było a ja byłem przerażony i obolały no ale to już temat na innego bloga. Tak długo dochodziłem psychicznie do siebie, że dopiero teraz do was piszę po dłuższym czasie.

Stanął mi

Jak w temacie. Stanął mi mój samochód Olctic i nie chce odpalić. Umówiłem się dzisiaj z jedną taką z Dźwirzyna na gorące spotkanie. Stwierdziłem więc że pojadę tam samochodem bo jeszcze dzisiaj specjalnie nic nie wypiłem. Ubrałem się na galowo, włosy na żel i ogólnie wszystko na tip – top. Po drodze wyskoczyłem tylko do dyskontu spożywczego kupić piwo, wino i jakiś muchozol żebym ładnie pachniał a okazało się że nie mogę już odpalić samochodu. Stoję na ul. Grzybowskiej w Kołobrzegu w pobliżu tego dyskontu, chyba padł mi akumulator a ta dziewczyna już szaleje, bo nie może się mnie doczekać. Nawet do mnie dzwoniła. Być może to przez te arktyczne mrozy które nadeszły niedawno znad Islandii. Sam już nie wiem więc mam do was taką małą prośbę. Może jest ktoś z was w pobliżu i mógłby podjechać swoim samochodem podładować mi akumulator. Autopomoc nie wchodzi w rachubę, dla mnie za drogo. Wolałbym zgubić te pieniądze niż im zapłacić. Mam kable z klemami i wszystko co potrzeba. Odwdzięczę się hojnie. Wiem że wśród was są też dobrzy ludzie. Czekam więc na szybką pomoc bo powoli zamarzam i pozdrawiam.


Poznam miłego pana na Walentynki

Jak co roku w lutym wielkimi krokami zbliżają się Walentynki. Ja jak zwykle nie chcę samotnie próżnować w tym dniu więc już dzisiaj zamieszczam ogłoszenie w celu poznania jakiegoś fajnego pana. Zostało jeszcze 10 dni więc myślę że to wystarczający czas na poznanie faceta moich marzeń. Wiadomo przecież jak się spędza Walentynki z babami, idzie na nie kupa kasy a im i tak coś zawsze nie pasuje i marudzą lub wybrzydzają itp. Dlatego też wolę spędzać święto zakochanych z facetami, mam z nimi pozytywniejsze doświadczenia. No i oczywiście idzie dużo mniej kasy! Moje oczekiwania są następujące: chętny pan na spędzenie czasu ze mną 14.02 powinien być w przedziale wiekowym 30-70 lat. Miło byłoby gdyby też miał wąsa oraz miał szorstko zarośniętą klatę a'la dzik notecki. Ja ogólnie lubię owłosienie więc takie coś mi odpowiada. Pan może być z brzuszkiem, to zawsze dodaje animuszu. O wysokiej kulturze osobistej nie powinienem tutaj wspominać bo to podstawa. Ja zadaję się tylko z kulturalnymi ludźmi a z chuliganami nawet nie rozmawiam. Pan taki powinien być typem romantyka lekkich obyczajów czyli przytuli, szepnie coś miłego do uszka a jak zajdzie taka potrzeba to da klapsa lub spoliczkuje. W moim typie są wszelkiego rodzaju panowie w mundurach czyli żołnierz, policjant itp. Po prostu u mnie dyscyplina musi być oraz mocna głowa do picia. Z góry nie przekreślam księży, wiem że niektórzy to fajne chłopaki. Wypić i pożartować lubią więc to też moje typy. Jeśli więc macie ochotę spędzić ze mną romantyczne Walentynki oraz spełniacie moje oczekiwania piszcie śmiało! Wszelkie zgłoszenia będę rozpatrywał osobiście.