Crisstimm

 
Rejestracja: 2007-12-14
The more I learn about people the more I like my dachshunds
Punkty28więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 172
Ostatnia gra
Literki

Literki

Literki
19 dni temu

Zagadka Wiszącej Skały i czasoprzestrzeni

„To, co widzimy i co nam się zdaje, jest jedynie snem, snem we śnie.”

Oglądaliście kiedyś ten film?

Letnie, ciepłe, sobotnie przedpołudnie 14 lutego  w Australii, początek XX wieku. Grupa panien  z elitarnej pensji wraz z dwiema nauczycielkami wybrała się na piknik w niezwykłe okolice,  pod majestatyczną, tajemniczą, owianą legendami Aborygenów, Wiszącą Skałą. Dziewczyny są podekscytowane zarówno wycieczką jak i atmosferą Walentynek. Są w trudnym okresie dojrzewania, na pograniczu świata dzieciństwa i dorosłości, w dodatku przytłumione wiktoriańską obyczajowością dlatego, jakby przeczuwając, co może je czekać, po przekroczeniu tej granicy, dają upust marzeniom  w lirycznych, podszytych delikatną erotyką, wykaligrafowanych do siebie wzajemnie, kartach okolicznościowych, w symbolice kwiatów i pełnych uniesienia rozmowach o tajemnicy czasu i egzystencji. Jedna z towarzyszących im nauczycielek, zdaje się podzielać światopogląd uczennic, druga, która wykłada matematykę, jest raczej osobą patrzącą  trzeźwo i racjonalnie.  Cała ta grupa kobiet rozsiada się u podnóża góry aby leniwie i spokojnie cieszyć się urodą letniego dnia

                Trzy dziewczyny, którym nie wystarcza samo piknikowanie prosi o pozwolenie na kontynuowanie wspinaczki. Dołącza do nich czwarta, młodsza od nich Edith i dzielne pensjonarki podążają ścieżką między skałami. W miarę pokonywania drogi dziewczęta, prócz Edith, wpadają w przedziwny trans, który pcha je coraz wyżej i wyżej ale i też uwalnia z więzów konwenansów. Najmłodsza, jedyna sceptycznie nastawiona do wyprawy, prosi bezskutecznie, aby zawróciły,  w końcu odłącza się i postanawia wrócić sama. Po drodze z góry mija podążającą za dziewczętami nauczycielkę. U niej również postrzega nietypowe zachowanie, podobne do transu koleżanek. W popłochu i wręcz histerycznym nastroju odnajduje piknikujące panny i alarmuje je, opowiadając o zatrważających okolicznościach eskapady. Rusza ekspedycja poszukująca trzech uczennic i nauczycielki, jednak nawet australijski przewodnik, psy tropiące i cała rzesza doświadczonych  myśliwych nie są w stanie nie tylko odnaleźć zaginionych ale i tez żadnych śladów po nich. Tak jakby nieszczęsne istoty rozpłynęły się w nicości.

Dopiero po siedmiu dniach jeden z poszukujących trafia na zboczu Wiszącej Skały na uśpioną   pensjonarkę. Dziewczyna jest odwodniona, osłabiona ale w dość dobrej kondycji fizycznej i co dziwne, nie ma zbyt wielkich obrażeń, zadrapań, ran czy otarć - nawet na bosych stopach - które świadczyłyby o kilkudniowym pobycie w australijskich ostępach.  Jak przeżyła te dni? Co jadła i piła? Gdzie spała? I co najważniejsze, gdzie podziały się jej towarzyszki? Niestety, tego się nie dowiemy. Dziewczyna nic szczególnego nie pamięta, a poza nią nigdy już nie odnaleziono nikogo z grupy, która w tamte Walentyki próbowały zdobyć szczyt tajemniczej góry-tabu.

Tak w skrócie wygląda fabuła filmu „Piknik pod Wiszącą Skałą", w reżyserii Petera Weira, na podstawie powieści autorstwa Joan Lindsay, pod tym samym tytułem. Sama autorka twierdziła, że opowieść jej oparta jest na autentycznych wydarzeniach a tajemnica zaginięcia czterech kobiet nie została nigdy rozwiązana. Hipotezy były przeróżne, od zagubienia się w pieczarach czy szczelinach, których nie brakuje w tamtych okolicach, poprzez morderstwo do… przejścia w inny wymiar.

I o tym chciałam trochę podyskutować. Czy wierzycie z możliwość przekroczenia granicy między wymiarami, czy słyszeliście o przypadkach, które mogłyby to potwierdzać? Ponoć Ogólna Teoria Względności, Alberta Einsteina dopuszczała możliwość istnienia tuneli czasoprzestrzennych. Na początku 2015 roku w Annals of Physics opublikowano artykuł, w którym naukowcy napisali, że tunelem czasoprzestrzennym może być cała nasza galaktyka, czyli Droga Mleczna.  I może miał rację Erich von Daniken doszukujący się w kulturach świata starożytnego ślady ingerencji istot pozaziemskich, które trafiły do nas poprzez takie "gwiezdne wrota"? Może właśnie dzięki takiemu tunelowi starożytne  plemię Dogonów posiadło zaawansowaną wiedzę o systemie gwiezdnym Syriusza – wiedzieli bowiem, że gwiazda ta jest elementem gwiazdy podwójnej - jedna krąży wokół drugiej, znali też okres jej pełnego obiegu, czyli około pięćdziesiąt lat?Może to wyjaśnia zagadkę piramid, Stonehenge, Bhagawadgity i wielu innych tajemniczych artefaktów?

Wróćmy jednak do czasów współczesnych i przedziwnych przypadków i osób, które być może właśnie skorzystały z takich przejść czasoprzestrzennych.

W 1954 roku na japońskim lotnisku zatrzymany został do kontroli celnej mężczyzna, który okazał paszport wydany przez państwo o nazwie... Taured.  Tłumaczył on, że przyjechał w sprawach biznesowych, i że nie jest to jego pierwsza podróż do Japonii w tym roku. Mówił po francusku, jednak równie dobrze umiał się porozumiewać po japońsku oraz w kilku innych językach. Twierdził że urodził się i mieszka w Tauredzie, który znajduje się między Francją a Hiszpanią. W jego  paszporcie widniały zupełnie realne pieczątki wizowe, potwierdzające wizyty podróżnika w różnych państwach, w tym także dwie poprzednie podróże do Japonii. Posiadał książeczkę czekową, jednak bank który ją wydał nie istnieje w naszym świecie. Początkowo mężczyzna nie wierzył, w to, że coś jest nie tak i sądził, iż jest „wkręcany”. Zdenerwował się, gdy pokazano mu mapę świata, a w miejscu gdzie, według jego  mniemania od tysiąca lat miałby być jego Taured znajduje się Andora. Osobliwy pasażer został zatrzymany w pokoju hotelowym, w celu ustalenia tożsamości, jednak rano pomimo czujnej obstawy nikogo w tym pokoju nie odnaleziono.

Równie zagadkowe są  podobne dwa  incydenty, pierwszy odnotowano w 1851 roku we Frankfurcie nad Odrą.  Uwagę policji przykuł pewien mężczyzna, który nazywał się Josef Forin. Porozumiewał  się w niespotykanym dialekcie języka niemieckiego a w jego  paszporcie widniała pieczątka poświadczająca, iż przybył z kraju o nazwie Laksaria. On sam opowiadał, iż jego ojczyzna leży na kontynencie Sakaria, który znajduje się za wielkimi oceanami. Drugi przypadek, gdy  w 1932 roku w Moskwie funkcjonariusze NKWD zatrzymali mężczyznę, który miał przy sobie paszport wydany przez państwo o nazwie Wielka Tartaria. Człowiek ten wskazał nawet na mapie Związku Radzieckiego miejsce, gdzie leży jego kraj. Kiedy zaś transportowano go do aresztu, oskarżając o  szpiegostwo na rzecz innego państwa... rozpłynął się w  powietrzu.

Jednym z najsłynniejszych  „podróżników w czasie” jest około trzydziestoletni mężczyzna, który pojawił się w czerwcową noc 1950 roku, na skrzyżowaniu ulic niedaleko od Times Square w Nowym Jorku. Przyciągnął uwagę policjantów bowiem stał nieruchomo na środku skrzyżowania ulic. Kiedy chcieli mu pomóc zmieniły się światła, samochody ruszyły i tajemniczy osobnik został zabity przez nadjeżdżające auto. Nikt nie umiał powiedzieć, jak i kiedy znalazł się on w tym miejscu ale najdziwniejszy był on sam, bowiem ubrany był w staromodny garnitur z XIX wieku i wysoki cylinder. Podczas prowadzonego dochodzenia znaleziono w jego kieszeniach  osobliwe przedmioty: piwny żeton o wartości 5 centów z nazwą baru, o którym nie słyszeli nawet najstarsi mieszkańcy rejonu, rachunek za obsługę konia i mycie powozu, wydany przez płatną stajnię, mieszczącą się na Lexington Avenue, jednak obecnie nie figurującą żadnym spisie, około 70 dolarów w starych banknotach i monetach, kilka wizytówek z nazwiskiem Rudolfa Fentza, zgodnie z którymi miejscem jego zamieszkania był dom na Piątej Alei w Nowym Jorku, list wysłany z Filadefii na tenże adres w czerwcu 1876 r. Na żadnym z wyżej wymienionych przedmiotów nie zauważono oznak starzenia się albo utlenienia.

Próby identyfikacji po podanym na wizytówkach nazwisku nie powiodły się bowiem w policyjnych kartotekach brak było danych, nie figurowały też odciski jego palców. Nikt nie zgłaszał zaginięcia tego mężczyzny. Pod adresem wskazanym na wizytówce znajdowała się firma handlowa, jednak jej właściciel nic nie wiedział o ewentualnym wcześniejszym lokatorze. Dopiero po latach policjant, który zajmował się tą sprawą, ustalił adres zamieszkania pewnej starszej kobiety, która mogła coś w tej zagadkowej sprawie wyjaśnić. Opowiedziała ona iż niejaki Rudolf Fentz-senior był ojcem jej męża, i przepadł bez wieści w zagadkowych okolicznościach w 1876 roku w wieku 29 lat.

Zapewne wgryzając się w ten temat można napotkać inne ciekawe przypadki ale my którzy poruszamy się w czterech wymiarach nie wszystko jesteśmy w stanie odpowiednio zinterpretować. Ponoć żyjemy  w świecie, w który przenika co najmniej dziesięć wymiarów - cztery z nich są dla nas obserwowalne. Pierwsze trzy tworzą siatkę, w której żyjemy i nadają wszystkiemu wymiary: wysokość, szerokość i głębokość, natomiast czwartym wymiarem jest czas. Fizyka kwantowa opisuje pozostałe wymiary; piąty można sobie wyobrazić jako rozgałęzienia na osi czasu, która przedstawia czwarty wymiar czyli to tak jakby nasze możliwości wyboru ścieżki życiowej. A już szósty wymiar tworzy alternatywne, równoległe światy, siódmy zawiera w sobie nieskończoność, czyli punkt w którym zaczął powstawać nasz wszechświat,  ósmy posiada w sobie różne nieskończoności, bowiem w tym wymiarze znajdują się wszechświaty zupełnie różne od naszego, rządzące się zupełnie innymi prawami fizyki. Dziewiąty wymiar tworzy więź pomiędzy wszystkimi nieskończonościami znajdującymi się w ósmym wymiarze i daje możliwość przemieszczania się pomiędzy nimi, a dziesiąty  to punkt w którym powstały wszystkie możliwe nieskończoności.

 

  

PS. Dziś już wiadomo, że „Piknik pod Wiszącą Skałą” nie ma odzwierciedlania w faktach, to czysty wymysł autorki, tyle że „poparty” autentycznymi miejscami i niektórymi z postaci.