Sądzę, że wiele, z nas kobiet, może nie wiedzieć, co to takiego Super Bowl, ale większość z nas kojarzy kim są i czym się zajmują - Shakira i Jennifer Lopez. Co łączy te dwie piękne panie i amerykańską hiper-imprezę? No i tu z pomocą pewnie przyjdzie większość z panów i podpowie - otóż w tegorocznym Super Bowl te dwie niewiasty wystąpiły dając niecodzienne show, „pozamiatały” i skradły serca i uwagę milionów widzów. W widowisku tym dały niezwykły pokaz talentu, profesjonalizmu, energii, dynamizmu i… sex appeal’u . I pewnie można jeszcze dodać parę komplementów o ich urodzie, kondycji wokalnej i fizycznej, temperamencie. Jednak znalazły się również liczne głosy malkontentów z zarzutami, że … paniom w ich wieku takie coś nie przystoi. Nie przystoi zatańczyć publicznie zmysłowy taniec brzucha, „powywijać” na rurze, odsłonić zgrabne uda i pośladki, nie przystoi być w tym wieku być ponętną kobietą. No bo jak, przecież one obie są już po czterdziestce. Shakira ma czterdzieści trzy a Jennifer nawet (o zgrozo!) pięćdziesiąt lat.
I tu przechodzę do sedna felietonu – postrzeganie i miejsce w dzisiejszych czasach kobiet po czterdziestce. Wrzuciłam właśnie takie hasło w google i pojawiła mi się masa przeróżnych artykułów. O stereotypach, o modzie , o makijażu, o tym, co wypada „w tym wieku”, że po czterdzieste panie chętnie wybierają na partnerów młodszych od siebie i wiele takich…. ogólnie „ pocieszających”. Jednak temat wydaje się być w pewnym stopniu nadal tabu , zarówno dla samych czterdziestolatek, jak też pozostałej części społeczeństwa. Kobieta(około) czterdziestoletnia to taki dziwoląg w szczególnym momencie życia, bowiem znajduje się między dwoma pokoleniami i sama musi określić i odpowiedzieć sobie, do którego z nich jest jej bliżej.
„Kobiety mojego pokolenia są najlepsze. To tyle. Teraz mają po czterdzieści lat, są piękne, bardzo piękne, lecz spokojne, wyrozumiałe, wrażliwe i przede wszystkim diabelnie uwodzicielskie. Wszystko to mimo pojawiających się z wolna kurzych łapek, czy cellulitu na boczkach. To jednak czyni je tak bardzo ludzkimi, tak prawdziwymi… Pięknie prawdziwymi. „
-Sharone Stone w wieku 48 lat-
„Gdy jest się w moim wieku to jest tak jak z samochodem. Najpierw łapiesz gumę, ale to można łatwo naprawić. Potem wysiada reflektor – i to też da się naprawić. Ale pewnego dnia przyjeżdżasz do warsztatu i mechanik ci mówi: Bardzo mi przykro, ale takich części już nie produkują.”
Audrey Hepburn (albo Katherine
Hepburn – internet nie może się zdecydować)
Współczesne czasy sprawiły, że wiek postrzegania kobiecej atrakcyjności wydłużył się, czego świetnym przykładem jest np. Halle Berry, Demi Moore, lub choćby dwie panie ze wstępu mojego felietonu. A przecież jeszcze nie tak dawno magiczna czterdziestka sprawiała, że stawałyśmy się dla panów wręcz przezroczyste. Teraz dbając o siebie, korzystając z poszerzającej się z każdą dekadą tolerancji dla wyrażania własnej seksualności oraz dzięki kosmetycznej rewolucji możemy śmiało powiedzieć, że granice wiekowych podziałów rozmyły się.
Wszystko to sprawiło, że w popkulturze zaczęły funkcjonować określenia dla pewnych typów dojrzałych kobiet. Najbardziej znane jest „MILF” (ang. mother I would Like to Fu*k - delikatnie tłumacząc: mama, z którą chętnie poszedłbym do łóżka). Ukute zostało w powiązaniu z komedią „American Pie”. Bycie MILF-ą seksualizuje kobiety, uprzedmiatawiając je i banalizując, sprowadza do określonej roli „ przedmiotu pożądania” młodych mężczyzn. Napotkać można również dość pejoratywnie nasycone określenie „kuguarzyca”. Są to definiując krótko: panie w średnim wieku „ polujące” i traktujące jako zdobycz znacznie młodszych od nich mężczyzn, nierzadko wykorzystujące ku temu swoją pozycję społeczną i materialną. Ostatnio jednak natknęłam się na dość ciekawe określenie - „WHIP” (ang. women who are hot intelligent and in their primes, w tłumaczeniu: kobiety, które są atrakcyjne, inteligentne i przeżywają najlepszy okres w życiu), które wprowadziła „w obieg” pisarka Bibi Lynch. WHIP są nie tylko seksowne, z poczuciem humoru i dystansu do siebie, ale przede wszystkim w pełni świadome swojego ciała dojrzałe kobiety.
A tymczasem i na naszym poczciwym GD-owskim
podwórku temat wieku u kobiet jest postrzegany dość niejednoznacznie. Co jakiś czas objawiają się takie „tadeuszki” , którzy chowając twarz
i kompleksy za obrazkiem z neta, dowartościowują się ubliżaniem innym. I dla
takich nie lada gratką, ba wręcz koronnym
„argumentem”, jest wytknięcie w
ordynarny sposób czyjegoś wieku (ale żeby być sprawiedliwą „tadeuszki” ubliżają
nie tylko w kwestii ilości przeżytych lat). Nie wiem ile oni sami liczą
wiosenek, jednak że w żadnym wieku chamstwo nie przystoi jest to kwestia wtórna, choć jakoś mam przekonanie, iż w realnym świecie nie urzekliby żadnej kobiety, bez względu na wiek, swoją młodością i witalnością, a już na pewno nie kulturą osobistą. Inna rzecz, że wiele z
kobiet, jakby nie wierząc w siebie, czy też może bojąc się uwag „tadeuszków” lub też próbując przeżyć „kolejną” młodość
ukrywa w internecie swój wiek, tworząc fejkowe konta, wzbogacone o przeróżne, „ pożyczone” z
neta fotki młodych dziewcząt. Zresztą
idą one o krok, a nawet kilka kroków, dalej tworząc fejkowy życiorys, karmiąc znajomych nieprawdziwymi informacjami i hmmm…
przyciągając amatorów łasych na miłe dla oka młode wdzięki. Właściwie, to oficjalnie każda z nas zakrzyknęłaby, że to słabe, jednak niejedna ulega pokusie by choć wirtualnie zapomnieć ile ma lat. Czy warto? Na to pytanie nie odpowiem... Raczej na zakończenie przypomnę
sentencję Konfucjusza: Człowiek ma dwa
życia, to drugie zaczyna się, gdy uświadomi sobie, że ma jedno. Obojętnie na
wiek i płeć cieszmy się więc dniem dzisiejszym, niezależnie ile mamy lat. Uczmy
się i uczmy się czerpać z tego, czego już się nauczyliśmy. Bądźmy aktywni,
dojrzali z nutką improwizacji i szaleństwa. No i cieszmy się sobą w dniu dzisiejszym. I tyle.