Równoczesna sprzeczność dążeń.
To kolejne ludzkie dziwactwo. Kolejny zbiór sprzeczności, który może przerażać albo i fascynować. Coś, co jak orientalna przyprawa dodaje jeszcze aromatu słowu „tajemnica” w odniesieniu do człowieka. To jakbyś nosił w sobie „obcego”, który czasami przejmuje stery. Tak, to taki swoisty rodzaj opętania! ;)
Idziesz do dentysty wyleczyć zęba, a ten duch nieczysty miota tobą na wszystkie strony, żeby tylko nie usiąść na fotelu! Albo umawiasz się na rozmowę z interesującą osobą, czując, że zapowiada się ciekawa znajomość, a ten demon nie pozwala ci niczego powiedzieć o sobie. Wsiadasz do rollercoastera, żeby się dobrze bawić, a w najciekawszych momentach on przejmuje władzę i zamyka ci oczy…
Masz to w sobie? ;)

Maciej R
Ambitendencja czyli ambicośtam 2
Po cholerę toto żyje?
Jest 16 lutego 1949 r. Świetlica artystyczna. Przy jednym ze stolików, przy kieliszku miętówki (może było ich więcej) siedzi dwóch mężczyzn i kobieta. Malarz ze swoją przyjaciółką malarką i poeta Konstanty Ildefons Gałczyński. Popijają wódeczkę i raz po raz zerkają na wiszące na ścianie obrazy. W świetlicy wystawę ma inny (mniej znany) malarz.
- Co to jest? - rzuca z pogardą Gałczyński.
- No to napisz coś lepszego - bierze w obronę kolegę po fachu towarzysz.
Gałczyński jeszcze raz ogarnia spojrzeniem obrazy. Najdłużej zatrzymuje wzrok na jednym, na którym autor namalował wielką biedronkę. Wyjmuje szminkę z ręki koleżanki właśnie poprawiającej makijaż i nie zważając na jej protesty, pisze na ścianie:
Po cholerę toto żyje?
Trudno powiedzieć, czy ma szyję,
a bez szyi komu się przyda?
Pachnie toto jak dno beczki,
jakieś nóżki, jakieś kropeczki —
ohyda.
Człowiek zajęty niesłychanie,
a toto proszę, lezie po ścianie
i rozprasza uwagę człowieka;
bo człowiek chciałby się skoncentrować,
a ot, bożą krówkę obserwować
musi, a czas ucieka.
A secundo, szanowne panie,
jakim prawem w zimie na ścianie?!
Co innego latem, gdy kwitnie ogórek!
Bo latem to co innego:
każdy owad może tentego
i w ogóle.
Więc upraszam entomologów,
czyli badaczów owadzich nogów,
by się na tę sprawę rzucili z szałem.
I właśnie dlatego w Szczecinie,
gdzie mi czas pracowicie płynie,
satyrę na bożą krówkę napisałem.
Gałczyński, wraz z rodziną przyjeżdża do Szczecina na początku maja 1948 roku. Pełny entuzjazmu zamieszkuje w przestronnej willi, w najpiękniejszej dzielnicy Szczecina - Pogodnie (ul. Marii Curie Skłodowskiej 17). W tym czasie tworzy zaledwie kilka wierszy. Znajomym mawia: „Zamieszkajcie w tym mieście. W każdym innym po śmierci na cmentarz nieść was będą ulica Cmentarną, w Szczecinie – ulicą Ku Słońcu”.
Szczecin nie odwzajemnia uczucia Gałczyńskiego. Nie odczuwa potrzeby poezji, jest pusty dla sztuki.
Po miesiącu pobytu, 3 czerwca 1948 roku, Gałczyński dostaje pierwszego zawału. Po leczeniu w szpitalu zostaje przewieziony do kliniki w Warszawie. Lekarze orzekają, że wilgotny klimat Szczecina nie będzie sprzyjał jego rekonwalescencji. Zalecają przeprowadzkę.
Poeta umiera 6 grudnia 1953r. w Warszawie. 48 – letnie serce nie wytrzymuje trzeciego zawału.
źródło: koralechy za Gazeta Wyborcza
A tu inne dzieło tego samego autora:
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zapraszam do zabawy: trzeba wpisać przynajmniej 3-4 wersową zwrotkę wiersza o biedronce :) Każda kolejna osoba dopisuje ciąg dalszy wierszyka. W ten sposób wspólnie stworzymy najambitniejszą poezję GD ;)
Ambicośtam - po korekcie ustawień
Fascynuje mnie człowiek. Człowiek jako tajemnica. No bo niby znasz kogoś tyle lat, wydaje się, że na wylot, a tu ni z gruchy, ni z piertuchy... niespodzianka. Jest też tyle przedziwnych rzeczy w człowieku, np. cały świat sprzeczności w jednym worku. Weźmy choćby ludzką ambiwalentność... Niby człowiek to całość, choć o antropologię możemy się spierać, to odbieramy wrażenia i przeżywamy je całym sobą. Okazuje się jednak, że są takie rzeczywistości, które przeżywamy dwojako, jakby było nas w nas dwóch zupełnie innych ktosiów. To tak, jakby jakiś człowiek wielkich gabarytów wszedł do bardzo ciasnego pomieszczenia i schylając się po klucze, które mu wypadły, zaklinował się tak, że zadnią częścią ciała przywarł do gorącego kaloryfera, a spłaszczonym nosem dotykał zimnej szyby. W ten sposób jeden i ten sam pokój dostarcza mu przeciwstawnych wrażeń: gorąco i zimno.
Myślę, że każdy z nas ma tego mnóstwo. Ja przynajmniej tak mam. Weźmy np. Hyperion w Zatorze - przeraża mnie i fascynuje zarazem. Perwersyjna mina ukochanej podnieca mnie i niepokoi :) Bliskość matki potrafi mnie cieszyć i rodzić gniew. Kupa dziecka czasami rodzi obrzydzenie i ciekawość (Boże, co ono jadło??)
Odkrywacie coś takiego w sobie? Podzielcie się swoją ambiwalentnością! Człowiek to niespodzianka :)
Dla zakochanych (i nie tylko)
W te obrazki trzeba patrzeć z bliska (20-30 cm). A w zasadzie to nie w obrazki ale tak jakby przez nie, jak przez okno, w głąb. I w pewnym momencie przychodzi oświecenie :) Dla tych, którzy to robią pierwszy raz to niesamowity moment :D
Nie potrafię ich tu włożyć więc daję tylko linki.
Nowicjusze, możecie pochwalić się wrażeniami :)
https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse2.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.wQ8X9BwLK8VxIcUHHg514gHaFb%26pid%3DApi&f=1&ipt=128c2dd2903fc46956730e41cf8687ff9f2441805b0b8d84aeae7747b153dca4&ipo=images
https://external-content.duckduckgo.com/iu/?u=https%3A%2F%2Ftse1.mm.bing.net%2Fth%3Fid%3DOIP.VuPQ3536fiiEIE3btFLLPwHaFk%26pid%3DApi&f=1&ipt=20da76489db346c8f2b11e4e138543d1604c6b8f50721c5157ffd50a24cb63eb&ipo=images
Dodam że efekt ma być trójwymiarowy