Mamy kryzys.... hmm.... z czego przeciętne dziewczę może zrezygnować w ramach oszczędności i cięć budżetowych? Przychodzi do głowy taka myśl... moze mieszkanie?... Ale powiedzmy sobie szczerze, nie wyprowadzi się z przestronnego wynajętego mieszkania do dziupli w gorszej dzielnicy, bo po prostu byłoby to szkodliwe dla jej bezpieczeństwa i zdrowia.
Peryferia są ciemne i kobieta może stać się łatwym łupem, gdy upojna wraca nocą z imprezki. Nie może przeprowadzić się do tańszego lokum gdzieś daleko, gdyż długie spacery na obcasach owocują obtarciami i haluksami. Poza tym przeciętna damska torebka waży więcej niż torba tenisowa R. Federera, więc ze względu na kręgosłup nie da się taskać takiego bagażu codziennie kilometrami do przystanku komunikacji miejskiej.
A już zupełnie wykluczone jest, aby kobieta kupione na kredyt mieszkanie sprzedała i zamieniła na mniejsze. Przecież musi mieć w domu gabinet z jej własnym – powtarzam własnym, a nie dzielonym z odmóżdżoną grami dziatwą – stanowiskiem komputerowym. Musi tez mieć własną kanapę do czytania, rowerek do spinningu, osobną umywalkę, plantację domowych ziół, przestrzeń na ścianie na liczne dyplomy... Oczywiście, można wyprowadzić się do mniejszego mieszkania, ale wtedy nie da rady wstawić tam mężczyzny i dziecka.
A socjologowie mówią, że kryzys ma wzmocnić relacje rodzinne. Zamiast konsumować rozrywki na mieście, będziemy siedzieli wspólnie przy stole, trzymając się za ręce i prowadzili analizy wpływu muzyki Podhala na homoseksualizm Szymanowskiego.
Nie może też być mowy o wstawieniu biżuterii do lombardu bądź na Allegro! Po co? Przecież zarobionej gotówki i tak nie ma co wpłacać do banku... a czyż rodzinne wartości nie są najważniejsze?... Pierścień z szafirem od pierwszego narzeczonego, bransoleta ze złota od drugiego męża, pióro wysadzane diamentami – pamiątka romansu z szefem, bursztynowe korale od teściowej z czasów, gdy zwlekałyśmy z produkcją wnusiów... To nieludzkie wyprzedawać biżuterię i antyki.
No, to może obciąć fundusze na pielęgnację ciała i raczej podkreślić aspekty duchowe? Ale to myślenie krótkowzroczne. Zupełnie hipotetycznie przypuśćmy, że kobieta prócz ciała ma duszę. Bóg z nią, ale pracodawcy ta dusza nie interesuje, a ciało – aż nadto. Nie możemy prezentować nowych produktów, same nie prezentując się efektownie. Kobieta niezadbana nazbyt ryzykuje, iż żmije z działu HR wykluczą ją, gdy tylko zacznie tracić formę.
Formą zaciskania pasa mogłoby być wstąpienie do klasztoru...... ale to myślenie egoistyczne i antypaństwowe. Czyż nie nawołuje się Polek do reprodukcji? Czyż ojczyzna, a szczególnie starzejące się społeczeństwo nie jest w potrzebie? Kto będzie produkował polskie pociechy, pracujące na emerytów? Chyba nie straszące pustkami – po reformie posła Gowina – laboratoria in vitro.
Pozostaje jeszcze obcięcie wydatków na wyjazdy wakacyjne. Tylko, że wycieczka do Turcji jest tańsza niż życie codzienne w Warszawie. Z powyższej analizy wnioski nasuwają się same... kobieta nie może zrezygnować z własnych wydatków. Jedynym działaniem antykryzysowym jest obcięcie jej wydatków na ..... mężczyznę.
Po co mu samochód z taką wielką pojemnością? Koniec z prezentami dla ukochanego... koniec z gadżeciarstwem. Po co dorosłemu facetowi telefon i gry, którymi bawią się zerówkowicze? Po co abonament w klubie tenisowym? Nie widział filmu „Rocky” ? Brzuszki można ćwiczyć, wisząc na darmowym drzewie za domem. Drogą kosiarkę benzynową trzeba wymienić na ręczną. Dla zdrowia mężczyzny to tylko lepiej. Stałe kochanki lub sporadyczne skoki w bok muszą wylecieć z domowego budżetu. No, chyba że zwolni pomoc domową i sam zacznie odkurzać, myć okna i przelatywać podłogę na mokro. Wtedy zaoszczędzone fundusze być może wystarczą mu na jakiś skoczek w boczek.
Dotyczy to i nas, drogie panie. W ramach oszczędności wypadnie nam zaciskanie pasa cnoty. Koniec ze swingerskimi imprezami i wydatkami na orgie. Dwudziestoletni utrzymanek musi w końcu wrócić do mamusi.
Mężczyzna jest jedynym wydatkiem, z którego kobieta może zrezygnować, nie ryzykując choroby czy utraty pracy. Po kilkudziesięciu latach leniuchowania panowie muszą wziąć się do roboty... i spróbować przypomnieć sobie znaczenie słów „ojciec rodziny” albo zrozumieć, że w ramach cięć kosztów reprezentacyjnych musiałyśmy dokonać radykalnych oszczędności.
/na podst. art. A. Passent/