dornike777

 
Rejestracja: 2007-03-01
Dusza owinięta w ciało.......
Punkty13więcej
Następny poziom: 
Ilość potrzebnych punktów: 187
Ostatnia gra
Snooker Live Pro

Snooker Live Pro

Snooker Live Pro
3 lat 237 dni temu

Jak w przykazaniu ...

Kochaj bliźniego swego jak siebie samego - egocentrycznie, z szacunkiem, który zaspokaja miłość własną, ale i z troską o troski dnia codziennego. Kochaj tak, jakbyś sam chciał być kochany. Najmocniej na świecie... jak śpiewała Ordonka - tkliwie, żarliwie tak wiesz... do dna. Bo przecież bez względu na to, co mamy zapisane w metryce, marzymy o miłości, która ma kolor i smak szampana (i jak on uderza do głowy), a namiętność wygrywa z małą stabilizacją. Właśnie o takiej miłości marzymy. Wszyscy. Zawsze. Tej niegrzecznej i bezwstydnej w swojej zachłanności, nieobliczalnej i ciągle nienasyconej, niewyrachowanej. Tej, która nie martwi się niezapłaconymi rachunkami, nie liczy się z opiniami innych i szczęście odnajduje w najprostszych sprawach. Takiej miłości daj nam święty Walenty :)


cudzołóstwo nadwyręża serce

Nie pamiętam, gdzie to wyczytałam, ale przytoczę (bo może innym "ciekawskim" się przyda

Potajemne romanse nie tylko są ryzykowne, ale wręcz śmiertelnie niebezpieczne.     Prof. Graham Jackson z londyńskiego szpitala św. Tomasza twierdzi, że trzy czwarte przypadków nagłej śmierci podczas seksu zdarza się właśnie spotykającym się potajemnie kochankom.

Szczególnie narażeni na niebezpieczeństwo są zdaniem badacza starsi żonaci mężczyźni romansujący z młodszymi kobietami. Jackson przeanalizował 37 zgonów związanych z seksem, które nastąpiły w Londynie latach 1972-1992. Okazało się, że w większości przypadków doszło do zawału serca, nagle, podczas seksu z prostytutką. Zdaniem lekarza potwierdza to wyniki wcześniejszych badań, że cudzołóstwo nadwyręża serce bardziej niż seks małżeński.

Komentując odkrycie prof. Jacksona inny lekarz - dr Alan Riley, seksuolog, powołał się na znany sobie przypadek 44-letniego pacjenta, który uprawiał jednego dnia seks z własną żoną i kochanką, po czym mierzył sobie puls. Po wyjściu z objęć małżonki odnotował 92 uderzenia serca na minutę, zaś po zbliżeniu z kochanką aż 150 uderzeń.
Co ciekawe badacze odkryli przy okazji, że najmniej stresująca dla serca jest masturbacja. Według Rileya tempo bicia serca podczas stosunku wzrasta o ok. 30 procent, a podczas orgazmu nawet o 120 procent. Natomiast kiedy uprawiamy tzw. hippikę na własnym sprzęcie - nasze serce bije 29 procent szybciej, zaś w czasie orgazmu przyśpiesza zaledwie o 57 procent.
A zatem jak wynika z badań - ci którzy zaspokajają swoje potrzeby na własną rękę żyją dłużej. Z drugiej jednak strony nic nie smakuje tak dobrze jak zakazany owoc. Nawet, jeśli ten owoc może być zatruty. Zanim zaczniecie się wahać co wybrać i postanowicie zrezygnować z kolejnej randki z kochanką dodajmy: nagłe zgony wywołane seksem to zaledwie jeden procent wszystkich nagłych zejść z tego świata. 

 


zupełnie jakby powiedział to wczoraj...

Nie kochajcie się nigdy, młodzieńcy, w mężatkach! Bezwiednie was znieprawią, ośmielą, zdemoralizują, zaklinać będą, aby je idealnie kochać, a gdy staną się ofiarą waszej nieprawej miłości, napoją was tak rozkoszą, taką straszną, niepohamowaną, grecką podarują wam noc, że stracicie rozum, wolę, honor, pamięć, sumienie, stracicie możność myślenia. Potem każą wam patrzeć na kresy męża, co nauczy was czuć ku temu mężowi zbrodniczą nienawiść, wreszcie posieją w duszy zgryzotę, żal, miłość, niewiarę, niechęć, smutek, łzy, wzgardę do siebie samego - a same pójdą do spowiedzi do samego księdza dziekana i przysięgną "przyjmując Najświętszy Sakrament", że grzech ich nie powtórzy się. 

— Stefan Żeromski
Dzienniki


rady nie od parady dla panien ;)

Jeśli którakolwiek z młodych dziewczyn przygotowująca się do zamążpójcia chciałaby skorzystać z rad innej kobiety (będącej już mężatką) to mam na to sposób :

https://www.youtube.com/watch?v=OHf24JKoaxQ


dojrzały mężczyzna..... dojrzała kobieta...

Zacznijmy od pewnego dialogu:

" - Cenię swoje małżeństwo i nie zamierzam narażać go na szwank - powiedział znajomy facet po pięćdziesiatce.

- Skoro jestes taki szczęśliwy, to po co ci zdrada? - spytałam.

- Nie rozumiesz kobieto, czym dla mężczyzny jest 50-tka!

- Myślisz, że to dla kobiety łatwiejsze? - pytam lekko zaskoczona.

- Jasne, dla waszej płci ten Rubikon jest łatwiejszy do przepłynięcia, a dla nas to są, proszę ciebie, ostatnie podrygi małego Franka. Kobieta po 50-tce wciąż jeszcze może..... Zawsze może - podkreślił z naciskiem, powtarzając dwa razy, żeby to do mnie dotarło."

Hm, zawsze może?... Tak sobie myślę... ale czy jednak chce? Czy jest pożądana? Wszyscy starają się wyglądać o niebo młodziej, niż mają lat.

Podobno, gdy kończy się pożycie, zaczyna się tycie ;) Chyba podobnie jest z "aktywnością fizyczną na polu zdrady". W odświętnych chwilach taki grzesznik całuje żonę, dzieci, a czasami też wnuki i szczerze postanawia, że skończy z tym "procederem" raz na zawsze. I rzeczywiście... raz odmawia pójscia na małe co nieco w przytulnym gniazdku "tej trzeciej". Jednak po kilku dniach ciągnie go do niej, zwłaszcza że żona ma migrenę i nie może, mimo że podobno kobieta zawsze może. ... W takiej sytuacji facet łamie się i idzie grzeszyć. A kobieta, chciała być wierna, po 2 miesiącach nie mieści się w ciuchach i usiłuje sprowokować męża do seksu.... bez skutku. Nie ma wyjścia... i ona umawia się z "ukochanym numer dwa" i jest po sprawie. Czy rzeczywiście jest po sprawie??