teściowa - zło konieczne?
Czasami zastanawiam się, po co komu teściowa? Moja niejednokrotnie doprowadziła mnie do łez, ciężkiej złości, graniczącej z totalną wściekłością pt. "cholera mnie bierze".Mam na nią poważną alergię i wzdrygam się, jeśli mam z nią spędzać czas. Jej komentarze są często niewybredne i brzmią jak szpile najwyższej klasy. Od feralnego czasu, gdy pozwoliła sobie na niemiłe zachowanie i gdy jej powiedziałam, co o tym wszystkim myślę kobiecina się zeźliła. Skończyło się to tym, iż wszystko powie swojemu synkowi ,a mojemu partnerowi. Staram się naprawdę nie zwracać uwagi na dziwnym trafem rzucane uwagi o stan lodówki, o ewentualny bałagan oraz o opiekę nad jej synkiemi. Zło konieczne. Ale teściowa od jakiegoś czasu brała sobie zbyt duże prawo nie tylko do oceniania ale i krytykowania. Nie lubię się kłócić. Nawet z jej synem przestałam się o cokolwiek kłócić. Wolę ponieść szkodę, niż znów wdawać się w bezsensowne sprzeczki. A nasza wymiana zdań nie obyła się bez nerwów.Plusy takiej wymiany zdań są w pewien sposób dobre,ponieważ oczyściło atmosfere, gdy teściowa zaczynała mi na przysłowiową głowe wchodzić oraz zostały narazie ustalone granice w stylu ,,tu jest moje miejsce ".Ale zawsze jak są plusy to i muszą być minusy,a minusami tak owej kłótni są niepotrzebnie zszargane nerwy ,niepootrzebnie wypowiedziane niektóre słowa oraz niesmak po takiej rozmowie. I przyznam, iż pierwotne zamierzenie teściowej było szlachetne. Nie chcę wnikać w przedstawienie całej sytuacji, bo nie o to tu chodzi. Chodzi o sposób zbesztania za parę spraw, które na dodatek wydaje mi się były przegięciem.Dowiedziałam sie naprzykład że nie potrafie robic podsatowych rzeczyw domu i żle zajmuje sie jej synem.Niechcem twierdzić że jestem idealna i wogółe ale nie jestem idiotką którą można obrażać bo przeciesz cyt. słowa teściowej "powiem wszystko jak wróci z pracy",a powszechnie wiadomo że syn zawsze pojdzie za matką.Najgorsze jest to że co byś kobieto niezrobiła i tak bedzie żle. I po co to wszystko?po co kłótnie? Dla pokazania czegoś? Tylko czego? Nigdy nie zrozumiem teściowej. Jej sposobu myślenia i oceniania. Wiele mogłabym pisać na temat teściowej. I już wcale nie chcę ją oceniać. Jestem zmęczona tymi dziwnymi zachowaniami. Jej syn jest osobą bardzo wygadaną. Ja przy nim jestem jak szara myszka i nie wypada mi pyskować do jego matki.I na pytanie, które teraz mi się nasuwa: czy warto ustępować innym i być przysłowiową szarą myszką odpowiedzi nie znajduję. Ale czemu muszę w tym wszystkim być „ofiarą”? Wszystkie razem wzięte kanony moralności mówią, iż – tak. Wszystko zamyka się w słowach „nie czyń drugiemu, co tobie nie miłe”. Staram się nie czynić, ale na tym wózku w dzisiejszym świecie daleko niestety nie zajeżdżam. Osobiście uważam że teściowa jest złem koniecznym,ale wiązałam się z jej synem (i to jego kocham najbardziej na świecie i zrobie dla niego wszystko) a nie z nią . A jak wy uważacie TEŚCIOWA ZŁO KONIECZNE CZY NIEKONIECZNE? czekam na wasze komentarze,bo może ja jestem dziwna i mam takie problemy czy jednak nie.