Na moje oczy spadają ćmy nocy
Bezszelestnie,cichutko
Sen pod powiekami wygodnie się układa
Lecz myśli nie pragną uśpienia
Przefruwają po tym co było i po tym co trwa
Zaciskam mocniej powieki
Wtulam się w miękkie poduchy
Nie zasypiam...noc z ćmami nadal dokazuje
Życie zawiłe wzorki maluje
A za oknem deszcz w szyby uderza
Wiatr puka...płacze
Uparta ciemność rozciąga się w wieczność
Obraz na palecie barw rozmazuje się
Po marzeniach cisza pozostaje
W strefie tajemnic nic nie wiem
W pytaniu o jutro nie znajduję słowa
Czy pójdziesz w prawo...kto wie
Czy w miłości zatracę się...
Jak w podróży bez adresu
Na przystanku bez nazwy wysiądę
by podążać za swoim ja
by szukać słów co się zagubiły
senne miraże...światło w ciemności
odwieczne pytanie...kochać czy nie
upadać i kolejny raz się podnosić
myśli nieposkładane w rządku poukładać
spazmatyczny krzyk uwolnić z kajdan
Przysiąść w fotelu głębokim
Skulić się do okruszka najmniejszego
Dłońmi wesprzeć głowę strudzoną
Zapatrzeć się w ognie figlarne na kominku
Zacząć wszystko jeszcze raz...
jeszcze mamy na to czas...
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra