pytania na wiatr rzucane
zapomnijmy o złych dniach,o,żalu i bólu
choć zapomnieć to wielka sztuka
dziwny świat...noc dzień i tak w kolo
i sny zagubione i oczy pełne blasku
konfesjonał grzechu w pory życia wpisany
spowiedź duszy,jęk...biedny Ty i ja też
człowieku,wędrowcze,tułaczu
cichej przystani szukasz...
jak by w modlitwie prosisz życie o przychylność
lecz los figlarz...daje to o co nie prosisz
biedny człowieku przez duże Cz
po co ci to wszystko?
śnisz o szczęściu nie raz
o rąk dotyku...
cicho stąpałeś by nie spłoszyć
wiatru co do ucha melodie grał
i kropel rosy diamentów nie strącić
wierzyłeś,marzyłeś...
mówiłeś,odnajdę Cię gdzieś
ale kolejny samotny dzień
ile razy się żaliłeś?
ile pytań zadawałeś?
a ja...tylko słuchałam
bo słuchać chciałam
lecz żadnej rady Ci dać nie umiałam
tyle już długich lat rozmawiamy
sobie na wzajem się zwierzamy
wiemy chyba wszystko o sobie
i nie ma takiej siły by to zmieniła
bo w przyjaźni wielka siła
miłość nie raz mija i boli
lecz przyjaźń nie zna
uczucia takiego
i trwa do dnia ostatniego
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
to ty nocy
labirynt myśli,obietnice rzucane na wiatr
wybiec na przeciw czasowi
rozsypane karty pozbierać
puste miejsca zapełnić
krople z rzęs postrącać
usta w uśmiech ułożyć
przecież to wszystko mogę
kwiaty życia,nici nadziei
to tylko chwila była zwątpienia
moja spowiedź ...wysłuchaj
przemijaj marzenie...nie ...zostań
kolejny świt,dzień się budzi
36,6 zdrowa...więc czemu myśl gorączkowa?
i buzia pąsowa?...wiem
zachłanna noc zawładnęła mnie bez reszty
pojawiłeś się tak nieoczekiwanie
jak do szczęścia mało trzeba...
jeden pocałunek,muśnięcie
jedno ciepłe słowo...
spragnieni miłości...
wszystko co drogie w sercu chowane
kiedyś usiądziemy w ciszę owiani
nic mówić nie musimy...
spojrzeniem oczu wszystko wyjawimy
jak w różanym ogrodzie
zapach upojny zniewala
tak Twoje słowo oplata moje ciało
mój nocny kochanku z fiołkowymi oczami
powiedz mi do jakiej krainy zabierzesz dziś mnie
czerń nocy kryje nagie ciała głodne rozpusty
zapachem żądzy przepełnione
powietrze rozedrgane
i usta słów zapomniane
wybiec na przeciw czasowi
rozsypane karty pozbierać
puste miejsca zapełnić
krople z rzęs postrącać
usta w uśmiech ułożyć
przecież to wszystko mogę
kwiaty życia,nici nadziei
to tylko chwila była zwątpienia
moja spowiedź ...wysłuchaj
przemijaj marzenie...nie ...zostań
kolejny świt,dzień się budzi
36,6 zdrowa...więc czemu myśl gorączkowa?
i buzia pąsowa?...wiem
zachłanna noc zawładnęła mnie bez reszty
pojawiłeś się tak nieoczekiwanie
jak do szczęścia mało trzeba...
jeden pocałunek,muśnięcie
jedno ciepłe słowo...
spragnieni miłości...
wszystko co drogie w sercu chowane
kiedyś usiądziemy w ciszę owiani
nic mówić nie musimy...
spojrzeniem oczu wszystko wyjawimy
jak w różanym ogrodzie
zapach upojny zniewala
tak Twoje słowo oplata moje ciało
mój nocny kochanku z fiołkowymi oczami
powiedz mi do jakiej krainy zabierzesz dziś mnie
czerń nocy kryje nagie ciała głodne rozpusty
zapachem żądzy przepełnione
powietrze rozedrgane
i usta słów zapomniane
wiara głupiego
za nim będzie za późno a może za wcześnie
w ostatnim powiewie
pośród chmur ciemność,życia proza
chwila zastanowienia...szczęście?
ech głupi głupszy...na własność
młodość chciał kupić,zatrzymać
poeta,magik czy wariat?
jeszcze chwilę zaczekam
szansę Ci dam
obudź mnie tęsknotą,modlitwą
jestem jak gwiazda spadła na ziemię
melancholią spowita
w sądzie ślepców...oddech przyśpieszony
powiesz...to ciało kiedyś kochało
rzeka życia płynęła
rydwany ognia jak pochodnie
dziś tylko cień,dziś zerwanego mostu ślad
zanim kurz wspomnień opadnie
pocałuj jeszcze raz
o cud nie proszę bo to bogu przypisane
z miłości napiszę opowiadanie
tysiącu nocy kwiaty złożę
pocałunkom pomniki
labirynt kochanków
ziemia obiecana
w zwierciadle wspomnień
dusza się przeglądała
czym jest miłość pytała
bańki mydlane i zamki na piasku
trwalsze to o wiele
niż udawana szczerość
i zapewnień wiele
w ostatnim powiewie
pośród chmur ciemność,życia proza
chwila zastanowienia...szczęście?
ech głupi głupszy...na własność
młodość chciał kupić,zatrzymać
poeta,magik czy wariat?
jeszcze chwilę zaczekam
szansę Ci dam
obudź mnie tęsknotą,modlitwą
jestem jak gwiazda spadła na ziemię
melancholią spowita
w sądzie ślepców...oddech przyśpieszony
powiesz...to ciało kiedyś kochało
rzeka życia płynęła
rydwany ognia jak pochodnie
dziś tylko cień,dziś zerwanego mostu ślad
zanim kurz wspomnień opadnie
pocałuj jeszcze raz
o cud nie proszę bo to bogu przypisane
z miłości napiszę opowiadanie
tysiącu nocy kwiaty złożę
pocałunkom pomniki
labirynt kochanków
ziemia obiecana
w zwierciadle wspomnień
dusza się przeglądała
czym jest miłość pytała
bańki mydlane i zamki na piasku
trwalsze to o wiele
niż udawana szczerość
i zapewnień wiele
chwilki,chwile
wiatr mi dziś kołysankę gra
zimowy krajobraz w bieli
w koszyku snu jest sen o Tobie
w małych łódeczkach płynie po woli
wszystko to noc sprawia
daje poczucie spokoju
lustro duszy otwiera na oścież
podniebny bal w nieobowiązkowym stroju
cienkość koszulki odkrywa kształt ciała
jak lunatyk dłonie przesuwasz,poznajesz
miękko na piersi kładziesz drżące,dotykasz
potem w dół po woli sunie ten płomień
znaczący drogę do raju...
ciało nie umie udawać...
pieszczotę odbiera,oddaje
szept słychać cichy...
wpłyń do krainy zdarzeń
otocz ciało spragnione ciałem
wyzwól rozkosz...
szelestem miłości układaj słowa
pomiędzy ciałem a spełnieniem
jest czas na podróż bez biletu
podróż w jedną stronę...
labirynt ciała...zatracenia
w jeziorze uczuć tonę cała
w rozkoszy moje ciało
w pięknie które nie przeminie
to jest miłość której pragnę
i którą przeklinam
zimowy krajobraz w bieli
w koszyku snu jest sen o Tobie
w małych łódeczkach płynie po woli
wszystko to noc sprawia
daje poczucie spokoju
lustro duszy otwiera na oścież
podniebny bal w nieobowiązkowym stroju
cienkość koszulki odkrywa kształt ciała
jak lunatyk dłonie przesuwasz,poznajesz
miękko na piersi kładziesz drżące,dotykasz
potem w dół po woli sunie ten płomień
znaczący drogę do raju...
ciało nie umie udawać...
pieszczotę odbiera,oddaje
szept słychać cichy...
wpłyń do krainy zdarzeń
otocz ciało spragnione ciałem
wyzwól rozkosz...
szelestem miłości układaj słowa
pomiędzy ciałem a spełnieniem
jest czas na podróż bez biletu
podróż w jedną stronę...
labirynt ciała...zatracenia
w jeziorze uczuć tonę cała
w rozkoszy moje ciało
w pięknie które nie przeminie
to jest miłość której pragnę
i którą przeklinam
o nas dla nas
pamiętaj o mnie kiedy jestem za daleko
siłą miłości mnie wołaj
wiesz że nasze drogi czekają na miłość
na rąk spragnionych dotyk i rozkosz o świcie
bezsenność po drogach ciała wędruje
słowa przez wiatr porwane szybują
i czas co bezlitośnie ucieka,szepcze
poczekaj ,poczekaj
a serce czekać nie chce,nie umie
chce biec do Ciebie,miłość jednoczy
choć tej miłości nie szukałam
ona przyszła ...i została
jak by z magi się zrodziła...wielka siła
ale...nie myślałam że tak będzie bolała
dal ją zabija i choć co dzień rozmawiamy
ale się nie dotykamy...gorące słowa,zapewnienia
często wchodzimy w strefę cienia
czy to próba,czy radę damy
i tą rozłąkę przetrwamy
czy jesteśmy dziećmi gorszego boga
tortura skazańca,samotność jak kamień ciąży,przygina
wredny scenariusz nam życie napisało
dziś zapomnianą modlitwę żarliwie odmawiam
w niej proszę o siłę...w nocny czas wybudzona
myślami spaceruję naszymi wspólnymi drogami
przecież po każdej burzy słońce świeci
moje serce bez Twojego nie istnieje
kiedyś...teraz
teraz...kiedyś...nie będzie już cienia
siłą miłości mnie wołaj
wiesz że nasze drogi czekają na miłość
na rąk spragnionych dotyk i rozkosz o świcie
bezsenność po drogach ciała wędruje
słowa przez wiatr porwane szybują
i czas co bezlitośnie ucieka,szepcze
poczekaj ,poczekaj
a serce czekać nie chce,nie umie
chce biec do Ciebie,miłość jednoczy
choć tej miłości nie szukałam
ona przyszła ...i została
jak by z magi się zrodziła...wielka siła
ale...nie myślałam że tak będzie bolała
dal ją zabija i choć co dzień rozmawiamy
ale się nie dotykamy...gorące słowa,zapewnienia
często wchodzimy w strefę cienia
czy to próba,czy radę damy
i tą rozłąkę przetrwamy
czy jesteśmy dziećmi gorszego boga
tortura skazańca,samotność jak kamień ciąży,przygina
wredny scenariusz nam życie napisało
dziś zapomnianą modlitwę żarliwie odmawiam
w niej proszę o siłę...w nocny czas wybudzona
myślami spaceruję naszymi wspólnymi drogami
przecież po każdej burzy słońce świeci
moje serce bez Twojego nie istnieje
kiedyś...teraz
teraz...kiedyś...nie będzie już cienia