moje nieodgadnione myśli
budzą się nocą
psocą i spiskują
chichoczą i płaczą
biegnę na oślep daleko
nie nadążam nie ogarniam
powieki ciężkie od snu podnoszę
w poszukiwaniu dłoni...kiedy ją zabrałeś
chcę raz jeszcze wyśnić czar dwu ciał
a potem niech zawali się świat
jestem tylko marnym grajkiem
co życie w akordy układa
a potem z pamięci nuty odczytuje
w nocny czas schronienia
przed świtem co obudzi wspomnienia
za dnia nie wszystko jest tak piękne
czy można zrozumieć życie
znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania
przytulam się do chłodnej pościeli
za oknem śpi miasto
w oddali tramwaj zadzwonił
mój azyl...bezpiecznie
mój dom...w powietrzu czuję zapach snu
znam ten czas znam prośby wypowiadane
modlitwy i obietnice
a kiedy przyjedziesz
zabiorę Cię na spacer w poświacie księżyca
nasze przeznaczenie
liściki marzeń w kopertach plany
otwórzmy je już dziś
...przeczytajmy
...spowiedź naszych serc
nicola555
Warszawa
Rejestracja:
Chce nieść Twoje usta,chcę widzieć Twe oczy,chcę czuć Twoje serce i dotykać włosy,chcę trzymać Twą rękę i iść aż do słońca...
Ostatnia gra
Taki jeden dzień listopada
W szarości dnia codziennego
I tego świątecznego,kolorowego
Od poniedziałku do niedzieli
Przez tydzień,miesiąc,rok
Prze wiosny i zimy
Kiedy słonko świeci i deszcz pada
Mam za potrzebowanie na życia używanie
Gdzieś pędzę,gdzieś gnam
Wsiadam do pociągu,bez celu
Biletu nie kupuję
gonię za marzeniami,za snami
Za Tobą...czy odnajdę Cię?
Zycie to wieczna wędrówka
W mijaniu ludzi bezimiennych
Miast bez nazw
W myślach nieokiełznanych
dosięgam gwiazd
Nie raz łzą kreślę noce bezsenne
śnię na jawie jak dziecię
Nie raz mam dość szukania
mam ochotę wysiąść z tego
pociągu rozpędzonego,zatrzymać go
w polu,bez celu
Listopad w mokry płaszcz się ubrał dzisiaj
W deszczowej piosence śpiewa od rana
Uległam mu jak kochankowi
W zadumę popadłam
W fotelu usiadłam...zamilkłam
Tylko ognie beztrosko pełzają w kominku
cisza,szarość i ja
I tego świątecznego,kolorowego
Od poniedziałku do niedzieli
Przez tydzień,miesiąc,rok
Prze wiosny i zimy
Kiedy słonko świeci i deszcz pada
Mam za potrzebowanie na życia używanie
Gdzieś pędzę,gdzieś gnam
Wsiadam do pociągu,bez celu
Biletu nie kupuję
gonię za marzeniami,za snami
Za Tobą...czy odnajdę Cię?
Zycie to wieczna wędrówka
W mijaniu ludzi bezimiennych
Miast bez nazw
W myślach nieokiełznanych
dosięgam gwiazd
Nie raz łzą kreślę noce bezsenne
śnię na jawie jak dziecię
Nie raz mam dość szukania
mam ochotę wysiąść z tego
pociągu rozpędzonego,zatrzymać go
w polu,bez celu
Listopad w mokry płaszcz się ubrał dzisiaj
W deszczowej piosence śpiewa od rana
Uległam mu jak kochankowi
W zadumę popadłam
W fotelu usiadłam...zamilkłam
Tylko ognie beztrosko pełzają w kominku
cisza,szarość i ja
Świecie nasz
Wypij mnie jak ciepłe mleko na śniadanie.
Spraw bym odejść nie chciała.
Ubrana w senne westchnienia.
Zapach anioła...nocne pieszczoty.
Na brzegu ust siadła tęsknota.
Żądza dotyku,pieszczot,zatraty.
Jak wyrazić pragnienia szeptów.
Jak znaleźć wyspy szczęśliwe.
Miłości gorącej ogniem rozgrzanych ciał.
Nagości się nie wstydzę...rozbieraj mnie.
Dotykiem,słowem twórz obraz doskonały.
Oczaruj skrzydłami marzeń.
Opowiadaj o poezji serc.
Smakuj mnie w pragnieniu chwil
...kiedy czas staje
tajemnice bycia w naszym niebie
w zapomnieniu oddechu
w głębi oddania
w trzepocie ciał
splątani,spragnieni,niemi
w szale pogoni do siebie
Świecie nasz.........
Spraw bym odejść nie chciała.
Ubrana w senne westchnienia.
Zapach anioła...nocne pieszczoty.
Na brzegu ust siadła tęsknota.
Żądza dotyku,pieszczot,zatraty.
Jak wyrazić pragnienia szeptów.
Jak znaleźć wyspy szczęśliwe.
Miłości gorącej ogniem rozgrzanych ciał.
Nagości się nie wstydzę...rozbieraj mnie.
Dotykiem,słowem twórz obraz doskonały.
Oczaruj skrzydłami marzeń.
Opowiadaj o poezji serc.
Smakuj mnie w pragnieniu chwil
...kiedy czas staje
tajemnice bycia w naszym niebie
w zapomnieniu oddechu
w głębi oddania
w trzepocie ciał
splątani,spragnieni,niemi
w szale pogoni do siebie
Świecie nasz.........
bez tytułu
Granatowa otchłań otacza mnie.
Ciemna plama bez gwiazd i księżyca.
Boję się potworów nocy.
cisza jak puch płynie.
A ja proszę bądź mym szeptem
...sonetem nocy
w nocnych akordach rodzą się pytania
...przypływy i odpływy
...obsesja czuwania
...skradziony czas
Ślady nadziei na dzień który odpowie na pytanie
...na chwile refleksji
...zatrzymanie
Czy warto Panie nadzieją karmić marzenia?
Wierzyć że pewnego czwartku czy soboty
...cud się stanie
...jedząc śniadanie dzwonek do drzwi
...bez entuzjazmu otworzę
i słów zabraknie i skamienieję cała
potem pytanie...jak się tu dostałeś
nieśmiało dotknę...nie znikniesz
trzymaj mnie w ramionach,zamykaj
gdy tak bardzo czegoś pragnę
staje się.......
Ciemna plama bez gwiazd i księżyca.
Boję się potworów nocy.
cisza jak puch płynie.
A ja proszę bądź mym szeptem
...sonetem nocy
w nocnych akordach rodzą się pytania
...przypływy i odpływy
...obsesja czuwania
...skradziony czas
Ślady nadziei na dzień który odpowie na pytanie
...na chwile refleksji
...zatrzymanie
Czy warto Panie nadzieją karmić marzenia?
Wierzyć że pewnego czwartku czy soboty
...cud się stanie
...jedząc śniadanie dzwonek do drzwi
...bez entuzjazmu otworzę
i słów zabraknie i skamienieję cała
potem pytanie...jak się tu dostałeś
nieśmiało dotknę...nie znikniesz
trzymaj mnie w ramionach,zamykaj
gdy tak bardzo czegoś pragnę
staje się.......
rozmyślania
Kończy się kolejny dzień...mrok szybko zapada.
Spoglądam na komodę...kwiaty zostały.
Na stole niedopita kawa,jakieś słodycze.
Rozmyślam nad tą wizytą...zadaję pytanie.
Czemu los,czemu świat tak bardzo drogi krzyżuje
nie pytaj jak się z tym czuję
księga życia od urodzenia się tworzy
W długie jesienne wieczory wyjmuje listy...
Zamyślam się zadaję pytanie,szukam odpowiedzi
lecz jej nie znajduję
Zamykam oczy i szepczę w przestworza
mów do mnie,niech słowa potokiem płyną
rozdzierając ciszę
układaj frazy,pisz wiersze
wiesz ja na te słowa czekam
pomóż mi zrozumieć siebie
Zmęczona dniem,pragnę nocy
W ciszy monotonie słychać zegarek
...przemijanie
...trzymam list w ręce,odległa data
...czemu nie wysłany
Noc jak babim latem myśli oplata
Słyszę krople deszczu...pukają o szybę
Świat płacze,a ja chcę szeptać do Ciebie
Czuć ciepło...nie marzyć
Pokonać odległość,być razem
Noc odkupienia...kolejna bez Ciebie
Słowa jak stronnice przekręcane
Puste nie zapisane
Wiedzieliśmy o tym oboje
Tęsknota będzie w nasz byt wpisana
Tęsknota od dawna tak dobrze znana
Spoglądam na komodę...kwiaty zostały.
Na stole niedopita kawa,jakieś słodycze.
Rozmyślam nad tą wizytą...zadaję pytanie.
Czemu los,czemu świat tak bardzo drogi krzyżuje
nie pytaj jak się z tym czuję
księga życia od urodzenia się tworzy
W długie jesienne wieczory wyjmuje listy...
Zamyślam się zadaję pytanie,szukam odpowiedzi
lecz jej nie znajduję
Zamykam oczy i szepczę w przestworza
mów do mnie,niech słowa potokiem płyną
rozdzierając ciszę
układaj frazy,pisz wiersze
wiesz ja na te słowa czekam
pomóż mi zrozumieć siebie
Zmęczona dniem,pragnę nocy
W ciszy monotonie słychać zegarek
...przemijanie
...trzymam list w ręce,odległa data
...czemu nie wysłany
Noc jak babim latem myśli oplata
Słyszę krople deszczu...pukają o szybę
Świat płacze,a ja chcę szeptać do Ciebie
Czuć ciepło...nie marzyć
Pokonać odległość,być razem
Noc odkupienia...kolejna bez Ciebie
Słowa jak stronnice przekręcane
Puste nie zapisane
Wiedzieliśmy o tym oboje
Tęsknota będzie w nasz byt wpisana
Tęsknota od dawna tak dobrze znana