nęka mine tygrysek70 do game desire
Tęsknota
Tęsknota ty idiotko głucha
Tyle raz to mówiłam
Tyle razy Cię prosiłam
Idź że sobie ,nic po Tobie
Gdy znikniesz ,przestanę płakać
Może nawet będę skakać
Nie wiem jeszcze co zrobię
Tęsknota jest w nas
Wraz z nami przez życie idzie
Jest jak niezniszczalna siła
Jest jak nuta która brzmi w sercu
Choć jest smutna ale budzi cień nadziei
Mijamy dni,miesiące,lata
Pragnąc znaleźć bliskość i ciepło
By zmienić smutek w radość
Tęsknota przypomina o tym co było
Ale już nie wróci...
Ciągle wędrujemy do przodu mimo tego
Trudna jest samotna wędrówka
Lecz zmusza do przeszukiwań
W niej też znajdujemy głęboko pochowane nadzieje
W ciszy tęsknota nam też towarzyszy
Zmusza do refleksji i zatrzymania
Budzi też wiarę na lepsza przyszłość
I w końcu znalezienia szczęśliwego portu
Wszystkim, którzy są i tym, którzy czekają by być ...
Dzień ojca .... Pamiętajcie nie tylko od święta, ale i co dzień. Bądźcie blisko szczególnie z tymi, którzy samotnie czekają. ...
Miłego świętowania
A kiedy sen
Kiedy w ciasnocie myśli skrzydeł rozwijać nie można
Odlecieć w dal gdzie wolność i wiatr
Przycięte skrzydła ciążą jak stal
Odpuść już proszę wspomnień czar
Daj ukojenie,zamknij podły czas
Czy jest gdzieś ktoś,kto chce ciszy jak ja?
Podążaj za mną by zobaczyć i
Poznać przeznaczenia smak...
Po grzbietach marzeń stąpaj ostrożnie
I nie mów że takich nie masz
Nie mów ,bo to nie prawda
Każdy je ma...
VNL AHOY
Mamy już za sobą drugi mecz w rozgrywanym w Rotterdamie turnieju Siatkarskiej Ligi Narodów. Wczoraj polscy siatkarze wygrali w tie-break'u z Niemcami. Miałam mieszane uczucia, bo jak seta wygrywali Polacy, to wiadomo radość, bo górą nasi a jak seta wygrywali Niemcy, to też się cieszyłam (no, może trochę mniej), bo trenerem niemieckiej drużyny jest kolega Bartosza Kurka (nadal czynnego zawodnika, kapitana naszych) - Michał Winiarski. Miał on trudne zadanie, gdyż jego 'młody' zespół (nawet 19-latek tam gra) miał zagrać z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Uważam, że podopieczni 'Winiara' nie przestraszyli się tytułowanego przeciwnika i zagrali bardzo dobrze. Sam fakt, że wygraliśmy dopiero po 5 setach jest tego dowodem. No i w dzisiejszym meczu znowu mnóstwo emocji. Holenderski zespół okazał się o wiele trudniejszym przeciwnikiem. Znowu, dopiero w 5-tym secie pokonaliśmy gospodarzy. Świetny był dzisiaj Kuba Kochanowski - wspaniale serwował (zdobył 5 pkt asami serwisowymi) i blokował jak "Mur Chiński". Brawo siatkarze i brawo kibice, którzy, uważam, że są najlepszymi kibicami ever. Atmosfera każdego meczu siatkarskiego jest wspaniała właśnie dzięki nim.
Mój śnie
Otworzyłam swój dzień na ościstrz
Okiennice w serduszka pomalowane
I serce w wisienki ubrane
Pamiętasz te chwile w ogrodzie
Z czereśni kolczyki sobie na uszy zakładaliśmy
A potem je ze śmiechem zjadaliśmy
Choć to jeszcze nie lato nic to
Każda pora tylko naszą była
Słowa jak malwy wielkością zadziwiały
Łąki barwą kwiatów zachwycały
Między falami nocy sen krótki,urywany
Usta jak porty i przystanie nieznane
Ze śmiechem pytałeś czy pozwolę na kolejną
Stronę mojego ciała oglądanie
Uśmiecham się kiedy czytam te słowa w Twoim
Notesiku zapisane ...
Oczy przymykam ,zarys widzę tamtej nocy
I cichy szept ...spóżniony do stolicy
Dzis nie odjedzie...
Grimbald Wspaniały i Perunowy Kwiat
Na tę szczególną noc już od dawna czekał Grimbald Wspaniały i nie tylko on.
To niezwykły czas, czas pełen magii, cudowności i spełnienia - choć nie zawsze takiego, jakiego można sobie życzyć. Kupalnocka. Noc, gdy nadchodzi moment, aby pożegnać płodnego Jaryłę, który polom dawał życiodajną siłę. Odchodzi do Prawii, Świata Bogów, a w jego miejsce staje frywolny Kupało.
Szczególnie cieszyły się na tę noc młode panny, choć i dojrzałym niewiastom co rusz kraśniało lico, nie wiadomo, czy ochoty czy ze wspomnień. No ale wiadomo, że chłopcy starsi i młodsi bez względu na przyczynę do zabaw skorzy więc i na tę szczególną noc przychylnym okiem spoglądają.
Grimbald odświętnie przeczesał brodę, wąsiska i brewki posmarował pomadą od Hawry za ciężko zarobione pieniądze kupioną, wyczyścił obuwie, przetrzepał czapkę i zawołał w stronę strojącej się w alkierzu żony:
- Już! Możemy iść!
- Możemy iść? Mo chyba ty bo ja jestem jeszcze w proszku! Myślisz, że wystarczy przeczesać brodę i otrzepać z błota buty, żeby uznać odświętna toaletę za skończoną?
- Odświeżyłem jeszcze czapkę - burknął z przekąsem Wspaniały ale posłusznie przysiadł w oczekiwaniu na zydelku.
Kusiło go, by odrobinkę osłodzić minuty czekania i sięgnąć po schowaną na czarną godzinę monopolówkę.
- Tylko się nie upij - doszło go wołanie z alkierza.
Westchnął.
Skąd u niej taka przenikliwość granicząca z jasnowidzeniem?
Gdy cierpliwość Grimbalda zaczynała tracić opanowanie, a sam krasnolud stanął oko w oko przed dychotomią; usnąć czy pójść na imprezę jako singiel, ukazała się w całej okazałości Grimbaldowa. Ubrana według najnowszego trendu, wystylizowana z przodu i z tyłu na ludowo, wystrojona w kwiaty, korale, wstążki i hafty była prawie miła dla niewprawnego oka.
- I jak?
Grimbald zawsze drżał przed tym pytaniem i gdy nadeszło, uciekł przed nim w czkawkę.
- Noo... no... ła...uśko.
Małżonka musiała być w wyśmienitym humorze, bo przyjęła odpowiedź za dobrą monetę, albo może, co bardziej prawdopodobne, nie zwróciła zbytniej uwagi na nią i wyszła z uniesioną głową naprzeciw upalnej nocy czerwcowej.Obchody Kupalnocki tradycyjnie odbywały się na rozległej łące pod lasem, w zakolu rzeki. Teren z łagodnym wzniesieniem i przystępnymi brzegami sprzyjał prastaremu zwyczajowi palenia ognisk i puszczania wianków. Każdego roku kilku śmiałków zapuszczało się w bór w poszukiwaniu perunowego kwiatu. Większość wracała z bąblami po komarach lub nielichymi cięgami, gdy zdarzyło im się wejść w niedozwolony teren któregoś z leszych, ale też zdarzyło się, że jednego roku para krasnoludów w ogóle nie wróciła. Rodziny szukały ich aż w końcu ogłosiły, że trzeba dać ich na straty, pogodzić się z losem i podzielić pozostałym po nich majątkiem. Jednak byli tacy, co powiadali, że zwiali oni od swoich współmałżonków i żyją gdzieś za górami i lasami, na kocią łapę, pijąc sobie nektar miłości z dzióbków i głosząc potrzebę życia bez ograniczeń.
Tego roku zapowiadało się równie ciekawie. Prócz tradycyjnych rozrywek miały być zawody w jedzeniu kiełbasy, bieg z przeszkodami z teściową na grzbiecie, wybory "Miss mokrego giezła", warsztaty tańca frywolnego oraz program artystyczno-dowolny w wykonaniu rusałek i południc.
Przy największym ognisku kłębił się tłum prominentów i znaczących osobistości i tam też bez wahania skierowała się Grimbaldowa, ciągnąc lekko już otumanionego napojem z piersióweczki, męża.
Matuzalem rodu krasnoludów, weteran wojny, której już nikt nie pamiętał - Wegecjusz Osławiony w dobrym, oldskulowym stylu podrywał wąsatą teściową Orsyta Miętowego. Ta chichocząc zwijała siwy loczek na palec i rzucała spod niezbyt gęstych rzęs oszałamiająco filuterne spojrzenia, przydeptując sobie skraj spódnicy.
- Bleeeee, tej to żadne ziele nasięźrzału nie pomoże, choćby ją natrzeć od loczków po samiuśkie pięty - skwitowała złośliwie baba leśna Hawra, która pojawiła się tuż przy małżonkach, nie wiadomo skąd.
- E tam, z tym nasięźrzałem to tylko bajanie - skrzywiła się Grimbaldowa.
- Zamilcz! Dyć to prawda samiuteńka! Wielką ma moc to ziele, a już przy Sobótce szczególnie. Jak se która panna nasmaruje ciało liśćmi nasięźrzału, chłopy wszelakie będą do niej skamlać, niczym goblin Innocenty do poczwórnej marży. Grrr... Jeno jest jeden szkopuł - aby zachować moc nasięźrzału, przy zrywaniu dziewka golusieńka musi być, a i godzi się wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie, chroniące przed lichem wszelakim.
Głośne bajania o cudownym zielu przywabiły stadko rusałek. Stanęły w półkolu i słuchały rozdziawiając usta w ponętnym układzie warg.
- A jakie to zaklęcie? - Zaryzykowała pytanie mała ondyna o prześlicznej twarzyczce i lekko zielonkawych włosach.
Wydała się Hawrze dziwnie znajoma. Zmrużyła oczy i pociągnęła tęgi łyk okowitki ku rozjaśnieniu pamięci. W tym względzie jednak pamięć nie pojaśniała, za to przywołała słowa zaklęcia:
- Nasięźrzale, nasięźrzale,
Rwę cię śmiale,
Pięcią palcy, szóstą, dłonią,
Niech się chłopcy za mną gonią;
Po stodole, po oborze,
Przecie jestem dziewczę hoże. *
Rusałki poczęły, jedna przez drugą, powtarzać rymowankę, a nawet co niektóre śpiewać do dziwnej, tęsknej melodii.
Grimaldowa wzruszyła ramionami, ale wąsata teściowa Orsyta Miętowego już podchwyciła chwytliwą przyśpiewkę i mruczała rytmicznie pod nosem. Dało się słyszeć jak z ukontentowaniem powtarza: "jestem dziewczę hoże".
Ondyny uznały, że włączą zaklęcie do repertuaru i pląsając przy nim, urządziły próbę generalną, trzeba przyznać – lepszą niż niejedno widowisko.
- Tym to nie trza smarować się zielem, aby zawlec każdziutkiego chłopa do sadzawki - odezwał się ktoś zza plecami Grimbalda.
Odwrócił się. To ponura i tajemnicza mamuna Czębira.
Pochylili wszyscy głowy w pełnym poszanowania powitaniu, albo też może zwyczajnie się jej bali.
Jedynie baba leśna Hawra nie czuła respektu. Znów pociągnęła tęgi łyk okowitki i odpyskowała.
- Dla was nie starczyłoby i hałdy, aby skusić byle jednego.
Czębira nie odpowiedziała na zaczepkę, szepnęła coś do ucha Grimbaldowej i odeszły na stronę.
Hawra dopiero się rozkręcała odkręcając korek z kolejnej butelki.
- Byyyyywajcie! - Rozległo się wołanie.
- Czas pożegnać Jaryłę - przypomniał Wegencjusz Osławiony i uwiesiwszy się u łokcia wąsatej teściowej Orsyta Miętowego podreptał w stronę nawoływania.
Zapłonęło wielkie ognisko, płomienie strzeliły wysoko na dobrą wróżbę. Zaśpiewali wszyscy pieśń o odejściu Jaryły i przybyciu Kupały. Wrzucono kukłę pierwszego z nich w płomienie. Rusałki, choć nie przepadały za ogniem wzięły się za ręce i zapląsały w kółeczku wokół stosu. Ich ruchy przywabiały, obiecywały i rozpalały.
Przyłączać zaczęli się pozostali: krasnoludy, strzygi, utopce, wąpierze, borowi, mamuny, południce i inne stwory - wszyscy w odwiecznym pląsie . Przyłączył się i Grimbald. Chwycił nieznajome dłonie, przywarł bokiem do obcej mamuny, wpadł w przedziwny ekstatyczny trans. Nie rozróżniał; gdzie niebo, gdzie ziemia, ogień, woda, a co najważniejsze - gdzie żona? Świat kolebał się przed oczami. Stopy waliły miarowym rytmem w ziemię.
Gdzieś tam w opętańczym tańcu mignął mu zduhacz Jarmir, przez moment widział wirującą, znajomą, bladą dziwożonę i wydało mu się, że obok przytupuje goblin Innocenty.
Zgubił odświętną czapkę i poczuł jak wiatr głaszcze po czole. Mocniej i mocniej. Narastało przedziwne napięcie w powietrzu.
- Nasięźrzale, nasięźrzale - zaintonowały rusałki.
- Nasięźrzale, nasięźrzale - powtórzyli inni.
"Gdzie moja żona?", przemknęło Grimbaldowi przez myśl, ale zaraz uciekło.
Wtem, rozległ się suchy trzask. Potężny, głośny rumor przetoczył się po niebie. Przestraszyły się rusałki i rozpierzchły. Łoskot powtórzył się, jeszcze bardziej donośny i straszliwy, a tuż za nim, potężny piorun uderzył wprost w wielki stos drewna, przygotowany do całonocnego podsycania ognisk.
- Ożeż ty w kijankę kopana! - zaklęła mała rusałka o zielonkawych, potknęła się i runęła jak długa na ziemię.
Szczapy zajęły się złoto-czerwonym płomieniem, a ogień z nieba błyskawicznie rozprzestrzeniał się, szerząc panikę i wrzask niepomierny. Rusałki smyrgnęły do rzeki, pozostawiając leżącą, zielonowłosą ondynę nieopodal rozpalającej się coraz mocniej sterty.
Za rusałkami, w panice ruszyła reszta świętujących. Powstał tumult i kotłowanina nie do ogarnięcia.
Grimbald zaczął nawoływać żonę. Biegał to w tę stronę, to w drugą, szukając znajomej sylwetki. Nie było to takie łatwe, bo co rusz ktoś go potrącał lub on potrącał kogoś. Ogarnął go strach paskudny. Tłum napierał i znosił w stronę rzeki. Musiał krasnolud używać całej swojej siły, aby przedrzeć się w kierunku wzgórza.
Gdzie jesteś? Gdzie jesteś... Preponderancjo?
Zobaczył ją. Była przy rzece wraz z mamuną. Bezpieczna.
Odetchnął.
Jednak po chwili coś zmroziło mu krew w żyłach. Przy płonącym stosie, przywalona sporą gałęzią, wciąż leżała mała rusałka. Ktoś nieporadnie próbował odwalić konar. Hawra. Zamroczona alkoholem i tańcem nie umiała sobie poradzić, z dość sporym ciężarem i klapnęła na tyłek tuż obok zamroczonej ondyny.
- Już biegnę! - Wrzasnął krasnolud, ale ktoś boleśnie kopnął go w goleń. Oddech uwiązł mu piersiach.
- Eeeehhh - wyskrzeczał po chwili i przysiadł gwałtowanie na trawie.
To był błąd. Drugi cios otrzymał w bok. Najprawdopodobniej kopnął go przebiegający utopiec.
- Ożeż ty w kijankę kopany! - powtórzył Grimbald za małą rusałką.
Wstał jednak i kuśtykając podążał w kierunku rozprzestrzeniającego się ognia. Wysuszona ostatnimi upałami trawa zajmowała się płomieniami z niebywałą łatwością i szybkością.
Nie zdążę. Zdążę... Nie... Chyba że cud jakowyś...I nadszedł cud jakowyś.
Na wzgórzu, prawie w samym centrum pożaru stała tajemnicza postać i uniesionymi w górę rękoma wymachiwała, zakreślając przedziwne figury.
- Ki czort? Następny co się otumanił siwuchą i tańcem kupałowym? - mruknął Grimbald.
Oczy szczypały od gryzącego dymu. Mocno je potarł i zobaczył... To był zduhacz Jermir.
Zduhacze, inaczej płanetnicy, ponoć posiadają moc przyciągającą chmury, sterującą pogodą, przywołującą deszcz.
I faktycznie, w górze, nad Jermirem zbierały się czarne kłębowiska chmurzysk burzowych.
Nie miał czasu Grimbald na dalszą obserwację, musiał dostać się do rusałki i Hawry. - Hop, hop! Hawra! Haaawra! Gdzie jesteście - wrzasnął, bo płomienie i dym utrudniały orientację.
Deszcz lunął nagle. Zbawienny, choć nie z gatunku tych kojących, raczej kąsający po ciele ostrymi strugami.
- Deeeeszcz! - zakrzyknął uradowany krasnolud i chciał zatańczyć w miejscu ale bolący goleń przywołał go do porządku.
Strugi jeszcze bardziej ograniczyły pole widzenia. Stanął nasłuchując.
- Grrr... i niechaj mu poświst przetrzepie, to czego się wstydził nawet przed macią własną. Grimbald! Tutaj! No podnieś kuper mała żabo! - To ostatnie chyba skierowane było do rusałki.
Gdy Grimbald dotarł do Hawry i ondyny, zduhacz Jermir już przy nich był i odwalił pechowy konar. Baba leśna krztusiła się, charczała i złorzeczyła ale już stała, a mała rusałka, której najwyraźniej nic poważnego się nie stało, znów wisiała u jej spódnicy.
- Ta bździągwa znów się przyczepiła. Wrrr... i jego... matki mać.
- Witajcie miły sąsiedzie - Jermir jak zwykle pełen był kurtuazji.
Deszcz wciąż padał kąśliwymi, nieprzyjemnymi strugami.
- Długo tak będzie? - Spytał Grimbald płanetnika.
- Ze dwa dni nawet.
- No to z puszczania wianków i nacierania nasięźrzałem nici - skwitowała mała rusałka.
- Taaa, czasy pierońskie i zasrane nadeszły, kolejny rok nikt mego wianka nie wyłowi - zaśmiała się szyderczo Hawra rozglądając się wkoło, w poszukiwaniu utraconej butelki.
Z deszczu zaczęli wyłaniać się powracający przyjaciele, znajomi i zupełnie obce osoby.
Grimbaldowa dopadła do męża.
- Nic ci nie jest?
Wszystkie te kwiaty, korale, wstążki i hafty nasiąknęły wodą i smętnie wisiały, a jednak wprawne oko krasnoluda uznało, iż wygląda lepiej niż przy wyjściu z domu.
Czębira szczelnie otulona w płaszcz, bacznie przyglądała się zduhaczowi. Ten nieśmiało uśmiechnął się do niej.
Pojawił się Razybud Wolnostojący i klepnął kamrata w ramię:
- Co tu się wyrabiało? Widziałeś Paupellę?
Grimbald Wspaniały wzruszył ramionami, bo jak to wszystko streścić, stojąc w ulewie, pośrodku łąki, z bolącym goleniem? A Paupelli Niezdobytej nie widział.
Przybiegły również rusałki, by w asyście spojrzeń uwodzicielskich, posyłanych dzielnemu wybawicielowi zabrać siostrę. Jedno sięgnęło się nawet Grimbaldowi, ale uciekło na widok miny Grimbaldowej.
- Całkiem klawo było - rzuciła na odchodnym mała rusałka o zielonkawych włosach - musimy to powtórzyć w przyszłym roku.
Krasnoludka chwyciła dłoń męża.
- Spadamy - szepnęła na ucho i pociągnęła go w kierunku domu.
Posłuchał i potruchtał za nią, choć goleń wciąż bolał niemożebnie.
Jeszcze tylko, gdy obejrzał się, zobaczył, jak Hawra chwyciła za kieszeń palta zduhacza.
- Chrrr... A my se musimy pogadać złociutki i wyjaśnić kilka spraw... ale to... chrauu.. nie tu, gdzie mokre paskudztwo leci na głowę. Porządek świata jest właściwy wtedy, gdy ciecz wlewa się do gardła, nie na grzbiet, wrr... no chodź zduhaczu... wypijemy se po jednym w lepszych, zadaszonych okolicznościach przyrody.
* autentyczny tekst ludowy odrobinę przeze mnie zmodyfikowany
Taka tam przypominajka ze starych grimbaldowych czasów mi się dzisiaj wyświetliła. :)
LITHA - celebracja przesilenia letniego.
Litha to nazwa nadana wiccańskiemu, małemu sabatowi – obchodzonemu podczas letniego przesilenia. To najdłuższy dzień i najkrótsza noc w roku, co oznacza szczyt mocy Słońca, która napędza sezon wegetacyjny. Odtąd słońce będzie zachodziło każdego wieczoru nieco wcześniej, aż do Yule, więc rozpoznajemy i dziękujemy za jego ciepło.
Aby uczcić ten sabat, można udekorować swój dom letnimi kwiatami, ziołami i owocami oraz letnimi kolorami, takimi jak złoty, pomarańczowy,czerwony, żółty, zielony i niebieski.
Ten dzień w miarę możliwości powinniśmy spędzić na łonie natury.
Dobrym pomysłem jest urządzenie pikniku na świeżym powietrzu, aby wygrzewać się w ciepłym dniu i jedzenie domowych wypieków (np. chleb ze słonecznikiem czy miodowe ciasteczka musli) ,świeżych owoców i warzyw – najlepiej z targu lub zebranych z własnego ogrodu.
Zbierz polne kwiaty i zrób z nich wianki, bukiety.
Wieczorem rozpal ognisko, lub dużo świec, zaproś do celebracji rodzinę, znajomych sąsiadów i bawcie się i świętujcie, bo wreszcie nastało LATO.
Życzę Wam wspanialej celebracji.
"Stary snooker" wywiad z Grzegorz76 (2008 rok)
Ode mnie : Grzegorz76, człowiek który na grach a dokładniej mowiac na Snookerze osiągnąl wszystko czego można osiągnąć na Skookerze wirtualny, zaskarbił sobie sławę i sympatie graczy.
Jestem Grześ W. Mam 32 latka, mieszkam w Brodnicy. Przez 13 lat pracowałem w Pracowni Projektowania i Nadzorów w Budownictwie. Obecnie żyję z oszczędności rozglądając się za nową pracą.
Oj Grzesiu... ile to już lat grasz w Snookera wirtualnego? Prośże napisz o ile pamiętasz swoje pierwsze rozgrywki
Grzegorz76 : Ulala..., kurczę, zapomniałem już ale baaaardzo długo.., będzie około 7 lat. Jestem z czasów gdy snooker był płatny, więc zaczynałem od B8. Pamiętam, że pokoje na snookerze miały śmieszne nazwy. Np, pokój złoty, srebrny, pod słoniem takie tam cuda Z tamtych czasów pamiętam tylko Zemka, on chyba jeszcze starszy wyjadacz ode mnie. Pierwszą partię pamiętam dokładnie...
Wiem, że nie wiedziałem jak obsługiwać stolik i kończąc grę po prostu wychodziłem, nie czekając na podsumowanie frejma. To były ucieczki z braku doświadczenia i niektórzy się na mnie wkurzali. Ale szybko załapałem o co chodzi i już było ok Pamiętam jeszcze swój pierwszy nick Magiker76, na którym uczyłem się podstawowych rzeczy.
Grzesiu, wiadomo ze na początku grałeś dla relaksu z ciekawości itd. kiedy gra zaczęła się pochłaniać tak na poważnie?
Grzegorz76 : Ja gram zawsze dla relaksu, czas grania tutaj nie gra roli. Gdybym nie czerpał przyjemności z gry to bym po prostu nie grał. Pochłaniać mnie zaczęła gdy zauważyłem, że całkiem dobrze mi ta gra wychodzi. A że wyszło w życiu tak, że większość mojej pracy polegała na przesiadywaniu przed komputerem miałem sporo czasu aby tą grą się delektować. Nie na na każdego snooker robi wrażenie ale ja zakochałem się w nim od razu. Jeszcze jak zaczęli pokazywać snookera w TV to już całkiem oszalałem na jego punkcie. Dla mnie piękna gra, może niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy ale w niej zawarta jest prawie cała STATYKA i DYNAMIKA, uczy logicznego myślenia, cierpliwości, odporności na stres. Ta gra uszlachetnia, pewnie dlatego Anglicy mają do niej tak wielki szacunek
Komu kibicowałeś w Snookerze profesjonalnym?
Grzegorz76 : Na samym początku Hendremu, on wtedy rządził kilka lat z rzędu. A potem oczywiście Ronniemu O'Sullivanowi - to przemistrz tej gry. To, że nie wygrywa wszystkiego spowodowane jest tylko tym, że facet ma problemy z własną psychiką. Sporo w życiu przeszedł i wcale się nie dziwię. Mimo, że czasami jego zachowania mnie irytowały to wiem, że facet lekko w życiu nie miał i darzę go wielkim szacukiem. Poza tym, sądzę, że on po prostu wie, że jest najlepszy i czasami ciężko jest znaleźć motywacje, czasami poprostu mu się nie chce.
Wielu tu graczy z którymi przeprowadzałam wywiad pisało jedno znacznie Grześ mistrz. Jesteś tu od wielu lat jak sam pisałeś 7 lat. Takie pochlebne opinie odnośnie Twojej osoby sprawiają Ci przyjemność?
Grzegorz76 : Jest kilku mistrzów.., nie będę ściemniał, że gram średnio. Gram dobrze, czasami nawet bardzo dobrze ale nazwanie mnie mistrzem mnie nie rajcuje. Przyjemność mi sprawia, że większość kolegów ze snooka odnosi się do mnie z szacunkiem i po prostu są mili. To lubię, zgodę, zgodę, uprzejmość, szacunek do drugiej osoby. Poza tym jeżeli sam zachowujesz się w porządku do innych osób to większość z nich oddaje Ci to samo. Jak mówi stare indiańskie przysłowie, dobro zawsze powraca Zdaję sobie też sprawę, że sporo osób z internetu (i tutaj jestem pewien) to ludzie bardzo wrażliwi, może mało rozumiani w życiu przez innych, dlatego trzeba uważać co się mówi, bo słowa mogą ranić bardziej niż nóż. I w drugą stronę, czasami jedno dobre słowo powiedziane w dobrym momencie potrafi zdziałać cuda. Dlatego uczmy się szacunku dla innych!
Grześ, przepraszam z góry za pytanie i za określenie Cie dziadkiem ale właśnie jesteś tu tyle lat widziałeś już wiele w grze w Snookera i tych co wznieśli sie wysoko i szybko upadli. Teraz grając w Snookera z Twojej obserwacji powiedz mi prosze dlaczego 7 lat temu mało osób miało maksa a w dzisiejszych czasach na grach wiele osób ma maksa, ba! napisała bym ze co 4 gracz ma maksa?
Grzegorz76 : No ja pamiętam czasy kiedy nikt nie miał maksa a nawet więcej niż 140 a brejk 130 wywoływał poruszenie Potem zdaje się Zemcio wbił pierwszego... Odpowiedź na Twoje pytanie jest bardzo prosta, teraz jest inny poziom. Poziom gry wtedy a teraz to niebo a ziemia. Myśmy nie mieli kogo podpatrywać, sami się uczyliśmy. A teraz początkujący gracz sądzie na pierwszy lepszy stolik i widzi wszystko, brejki maksymalne, używanie rotacji. Jeżeli ma smykałkę do tej gdy to załapie szybko o co w tym chodzi i sam będzie w stanie wbić takiego brejka. Podejrzewam też i tutaj zaznaczam, że tylko podejrzewam, że sporo graczy nosi nie swoje brejki a jeszcze inni zrobione z ustawienia. Ale to już takie moje gdybanie. Ale większość graczy jest uczciwa a nawet jak ten maks jest nie do końca prawdziwy to mi nic do tego. Nie przeszkadza mi to.
Faktycznie, dla tych co teraz grają czyli dla tej młodej generacji jest o niebo prościej wbić maksa zatem powiedz mi prośże, ciężko było samemu nauczyć sie używać rotacji? Inaczej ciężko belo ją "rozgryźć"?
Grzegorz76 : No łatwo na pewno nie było..., ja pamiętam, że chodziłem sobie na bilard treningowy i tam się sam uczyłem. Oczywiście można tam się było nauczyć tylko zasady rotacji. Ale problem był w przełożeniu tego na stół snookerowy bo jak wszyscy wiemy na snookerze rotacje są połowę słabsze. Trzeba było się dopasować... Poza tym pamiętam mecze z Pawciem (Korule) i Delem, gdzie cudowaliśmy na stole. Jak już kiedyś mówiłem najlepiej mi się podpatrywało Pawcia bo on cudował na stole tymi rotacjami i można było się sporo nauczyć. Więc trening na bilardzie treningowym + luźne gierki z Pawciem + podpatrywanie Shada i innych dobrych graczy = opanowanie rotacji.
Czyli uważasz żeby sie wykazać umiejętnością w grze w Snookera wirt. bądź co bądź trzeba umieć używać rotacji?
Grzegorz76 : Oczywiście, rotacja to teraz warunek podstawowy. Bez umiejętności rotacji nie wygra się teraz z przeciętnym graczem Ale, że zawsze jest jakieś ale, to powiem tak. Umiejętność rotacji to warunek podstawowy ale nie wystarczający. Trzeba umieć wyczuć siłę, mądrze patrzeć na to co się dzieje na stoliku, umiejętność przewidywania, ustawiania sobie gry 2, 3 zagrania naprzód. No i wbijanie na poziomie 100% Panowie z Eurosportu niech się schowają Jak się spełni te warunki to śmiało można o sobie powiedzieć, że gra nie ma przed nami żadnych tajemnic.
Grzesiu bo mam warzenie ze zawsze grałeś mądrze, i zawsze w każdym frejmie myślałeś już zawczasu o dwa ruchy do przodu, a co z gra dla relaksu? Co graniem takim gdzie po całym dniu pracy wchodzisz na gry i chcesz tylko i jedynie oddać sie przyjemności i zapomnieniu o problemach czy przeżytego dnia ciężkiego dodam w pracy?]
Grzegorz76 : No ja uwielbiam tą grę, jeżeli sobie wieczorkiem pogram, jeżeli mi wszystko ładnie wychodzi to mnie to bardzo relaksuje. Problem z relaksem występuje wtedy jeżeli gra się słabo, nie wychodzi, dziwne faule, to, to już nie jest relaks tylko mordęga i wtedy składam kija, ładnie dziękuję za grę i po prostu nie gram.
Musze do tego wrócić. Czyli kiedy Ci nie wychodzi gra, masz brak formy to dziękujesz i nie grasz? Grzesiu grasz tylko wtedy kiedy masz formę? A gdzie ta satysfakcja za samą grę a nie z wyniku gry?
Grzegorz76 : Nie, nie. To nie chodzi o to, że jak przegrywam to nie gram. Można przegrywać grając fajnie i czerpać z tego przyjemność. Nie gram jeżeli biała bila podąża nie tam gdzie ja chcę, i po dłuższym czasie wtedy to staje się irytujące i wtedy dziękuję za grę Cała frajda z gry wynika z wrażenia kontroli nad czymś co wydaje się niekontrolowane
Wiec jednak nie zatrąciłeś satysfakcji grając w Snookera i wygrywając oczywiście .Powiedz i jaka satysfakcje dawało Ci z robieniem turkow w pokojach turniejowych jako TD?
Grzegorz76 : Powiem krótko, żadnej satysfakcji nie miałem Robiłem turnieje bo musiałem robić Teraz wydaje mi się to trochę śmieszne, że dałem się wciągać w robienie tych turniejów
Cofnijmy sie czasie. Bylam td w pewnym pokoju i pan SA owego pokoju poddał sie i spadł na mnie cały obowiązek prowadzenia tujeniu Mastersa. Wtedy Ty sie zjawiłeś jak Anioł i pomogłeś mi doprowadzić 'godnie" Masters do końca. Zatem po prowadzenie bo znałeś się na tego typu turniejach co i jak, sprawiało Ci jakakolwiek satysfakcje?
Grzegorz76 : Oj to było dawno..., satysfakcja...., hmm No takie były zasady, jeżeli jesteś TD to stajesz się w pewnym stopniu odpowiedzialny za pokój. Zależy Ci, żeby ludzie do niego uczęszczali... A jak najłatwiej było sprowadzić ludzi do pokoju, robiąc turnieje. Ot cała filozofia Ale teraz mam inne zdanie na ten temat, lepiej zadbać, żeby w pokoju była fajna atmosfera. Przy okazji robić turnieje duże... i wtedy kartkowce nie będą konieczne. Chociaż z drugiej strony są osoby, które lubią grać w małe turnieje, sam kiedyś lubiłem. Chyba się postarzałem Ale głównie chodzi o to, żeby było miło...
Chyba nie bede tu banalna albo i bede i spytam ile w ciągu tych siedniu lat Grzes nazbieral maksów?
Grzegorz76 : Grześ nazbierał 84 maksy Więc szału nie ma. Młode lisy już mnie dawno przegoniły (pozdrawiam domyślych)
Grześ wygrał albo mógł by sie podzielić z nami dobrymi wynikami czy miejscem w turnieju typu Masters?
Grzegorz76 : Większość mastersów była z moim udziałem. Też szału nie ma..., w większości z nim odpadałem w 1/4 i kilka razy wcześniej. Co wygrałem? No to będzie Poland vs World, największy oficjalny turniej GD (460 osób). + Maters w pokoju Nigt Club no i obecny w M-Room, który dzisiaj się zakończył
Pierwszy maks sprawił Ci przyjemność? Po wbiciu pierwszego maksa zacząłeś się bardziej przykładać do gry i powiedzmy to wprost spędzałeś dużo czasu na grach? wręcz gra śniła Ci sie po nocach?
Grzegorz76 : Oczywiście, że sprawił mi przyjemność Przykładałem się wcześniej dlatego pewnie ten maks padł. Co do czasu, to na początku bardzo dużo, teraz też wydaje się nie mało ale większość czasu siedzę tylko nickiem, albo siadam na stolik do kogoś i sobie oglądam. Sam obecnie gram niewiele.. Nie śniła mi się gra po nocach, niestety
Jako "dziadek" Snookerzysta powiedz mi jaka jest dla Ciebie różnicą pomiędzy gra na publikach a gra w pokojach turniejowych?
Grzegorz76 : Hehe, dobre pytanie Kędyś najlepsi siedzieli na publicznych pokojach i dla nich gra w prywatnych to było coś uwłaczającego. Ktoś kto grał na prywatnych był nazywany nabijaczem kartkowcem" i generalnie cieniasem Teraz sytuacja wywróciła się o 180 stopni. Wszyscy dobrzy gracze siedzą na prywatnych a średniacy trenują na publikach A jak jest różnica? Jeżeli ktoś sobie chce pograć z kimś dobrym, z kimś kto wiadomo, że nie zwieje ze stolika to przychodzi na pokój prywatny
Jaką rade dal bys komuś kto "raczkuje: w Snookera wirtualnego?
Grzegorz76 : Żeby się nie wkurzał niepowodzeniami, że jeżeli ma dryg do tej gdy i czas to się na pewno nauczy. I niech nie prosi o nauki, tylko sam dochodzi do wszystkiego graniem i podpatrywaniem lepszych. I żeby był uprzejmy dla przeciwników...
Grzesiu a Ty się nigdy nie wkurzasz jak któraś bila nie wpadnie do luzy?
Grzegorz76 : Różnie, czasami skwituje to uśmiechem, czasem napiszę " a ty picko gdzie!!" a czasami nic nie piszę. Z reguły w tym trzecim przypadku jestem już mocno wkurzony. A czy się wkurzam, no pewnie, że czasami się wkurzam. Człowiekem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce jak napisał kiedyś jakiś łebski gość Ale generalnie staram się nie denerwować, brać wszystko na luzie...
A kiedy gracz ucieka w trakcie kiedy wbijasz maksa to nie bluźni sobie pod noskiem Grześ?
Grzegorz76 : Na szczęście nie uciakają Ale zadowolony bym nie był.... A o tym, że zadowolony bym nie był, przekonała się ostatnio Inko, która przez przypadek zamknęła nam stolik podczas kiedy robiłem maksa Myśląc, że to jakiś koleś spsocił, wkurzyłem się na czacie... ale nie wiedziałem, że to Madzia i że przez przypadek. Głupio mi było wtedy bo Madziula jest dobra dziewczynka i nie należy na nią krzyczeć Madzia, pozdrawiam
Głupio sie teraz zapytam ale nie wiem.... Grześ miedzy nami wygrales Mastersa w mroom?
Grzegorz76 : Tak, udało się wygrać...
Ciężko bylo?
Grzegorz76 : 15-13 z Kaba w finale. Pozdrawiam KaBę.
Bardzo ciężko. KaBa to kozak, O ile dobrze pamiętam to we wszystkich ostatnich mastersach był w finale i większość z nich wygrał. Na dodatek super pomiata w B8. A te 2 gry niełatwo ze sobą pogodzić, więc należą mu się wyrazy uznania.
Robiłeś sobie nie raz przerwy od Snookera, powiedz mi w czym tkwi ten "magnes" co przyciąga powrotem na Snooker? Dlaczego tak ten snooker tak przyciąga i uzależnia?
Grzegorz76 : Robiłem, ostatnio miałem 3 miesiące przerwy w wakacje. Prawie wcale nie wchodziłem... a co przyciąga? No teraz to jesień, długie smętne wieczory...
Dziwisz sie tym młodym kiedy maja po 40 maksow mówiąc ze im mało czy im ciut zazdrościsz?
Grzegorz76 : Ale czego mam im zazdrościć Izunia? Niczego nie zazdroszczę, najwyżej mogę się cieszyć, że tak dobrze im idzie i docenić za ambitną postawę Mam 84 maksów więc jeszcze czuję się bezpieczny hehe, trochę się muszą jeszcze napocić Ale czuję na plecach oddech młodości, i niedługo pójdę w odstawkę. Ale póki co to całkiem dobrze się trzymam mimo wieku
Grześ czemu nie gra na nowym snookerze? Przyzwyczaiłeś się do starego pewnie tak?
Grzegorz76
Starych drzew się nie przesadza, spędziłem tu tyle czasu, że nie mam zamiaru się przestawiać. Będę tutaj do końca. A jeżeli odpukać, zlikwidują stary snooker co mam nadzieję, tfu, tfu, szybko nie nastąpi. To cóż, trzeba będzie się nauczyć grać na nowo
Nie podoba Ci sie nowy Snooker?
Grzegorz76 : Bardzo mi się podoba, ale tutaj się przyzwyczaiłem... W razie czego będę mieć następcę albo się od kogo uczuć grać na nowym, bo mój 12letni bratanek tam grywa
Czyli tych graczy jak Ono , USA, julka, rzenka przeżyłeś i z perspektywy czasu możesz mi powiedzieć czy faktycznie tacy dobrzy byli?
Grzegorz76 : Na tamte czasy byli super dobrzy, najlepsi... ale poziom teraz tak się podniósł, że pewnie mieli by problemy z niejednym dobrym graczem.
Czyli z tym wyższym poziomem z biegiem czasu również i Ty się "podniosłeś"?
Grzegorz76 : Oczywiście... Kto nie idzie do przodu ten się cofa
Bywa ciężej dorównać tej nowej generacji?
Grzegorz76 : No mi się wydaje, że jest poziom wyrównany, bez względu czy ktoś stara czy nowa generacja Jeszcze nikt z nowych nie zaczyna bardzo odstawać więc jeszcze nie jest tak źle. Ale z graczami takimi jak Maciej czy Adaś, bo chyba o nich mówisz mając na myśli nową generację to fakt, jest bardzo ciężko bo to bardzo dobrzy gracze...
Kogo uważa Grześ za godnego gracza w dzisiejszym Snookerze wirtualnym?
Grzegorz76 : Są lepsi, są gorsi ale generalnie wszyscy grają na wysokim poziomie. I każdy jest godny, żeby grać z każdym, bez względu na grę, wiek, rasę czy przekonania A jeżeli miałbym wymienić .... to Shad, trochę przykurzony lis ale cały czas debeściak... , Maciej, Adaś, KaBa. Korule, Delgado - Ci dwaj zawsze niebezpieczni Nie wymieniłem jeszcze pewnie kilku osób, których powinienem ale sami sobie winni, że tak często zmieniają nicki
Podoba Ci sie klimat który jest w pokoju M-Room?
Grzegorz76 : Bardzo mi się podoba... Atmosferę M-Room można porównać do starej knajpy do której przychodzą Ci sami fajni ludzie tworząc fajną atmosferę Jeszcze o pokoju słówko. Tylko, że chciałem powiedzieć, że to, że jest fajnie nie zależy od nazwy pokoju tylko od graczy, którzy w nim przesiadują I czy on będzie się nazywać M-Room czy inaczej to bez zgranej ekipy każdy pokój padnie Czego oczywiście nie życzę
Dlaczego korule i Del niebezpieczni? Bo "bawią" sie albo inaczej eksperymentują rotacją?
Grzegorz76 : Niebezpieczni w sensie cały czas bardzo dobrzy gracze
A tacy krzykacze jak Rivezy, cristiana nie robia po tylu latach na Tobie wrazenie prawda?
Grzegorz76 : Nie przeszkadzają mi..., trzeba brać pod uwagę, że zdarzają się dziwne egzemplarze Staram się nie ich nie oceniać bo może jako ludzie są naprawdę w porządku. A że sobie czasem pokrzyczą na pokoju i pohałasują to ja tam staram się tego nie oglądać.
Kiedy padl Night Club wszyscy poszli tam gdzie przepraszam za szczerosc gdzie ich wiatr zawiał. Nie uważasz ze tak było? Inaczej mówiąc, raczej czy to M Room czy X i tam by poszli tam gdzie najwięcej osób?
Grzegorz76 : Tak, zgadza się..., M-Room w odpowiednim momencie zrobił turniej, zebrała się stara ekipa i ot jesteśmy w M-Room
Dużo posiada Grześ nickow?
Grzegorz76 : 5 używanych, i kilka gołych, żeby czasem wejść i popatrzeć, nie będąc dręczonym o grę, gdy nie chce mi się grać Grzegorz_76, Grzegorz__76, Grzegorz*76., Grzegorz^76, Grzegorz76 to są główne
Zapewne wiele osób Cie prosiło byś im nabij breaka, ba! Pewnie prosili byś im wbił maksa. Jak do tego podchodzisz?
Grzegorz76 : Tak, kilka razy się zdarzyło ale zawsze odmawiam.. No, dobra... Raz mi się zdarzyło... Raz zrobiłem maksa pewnej osobie, która kilka dni później na moich oczach sama wbiła własnego
Scyzoryk się otwiera w kieszeni na takie prośby prawda? Kiedy Ty sam musiałeś dochodzić tutaj do wszystkiego a taki ktoś chce iść na łatwiznę?
Grzegorz76 : Tak, to jest denerwujące... i trochę nie fair w stosunku do innych graczy.
Czego Ci Grześ mogę na dzień dzisiejszy życzyć?
Grzegorz76 : Zdrówka i trochę więcej pieniędzy
Dziekuje za wywiad Grzes i dziekuje za poswiecony czas:)
Grzegorz76 : Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich wirtualnych snookmaniaków
"Stary snooker" wywiad z azybalka
nazywam się Maciek, mieszkam w Białymstoku, obecnie interesuje się filmem i geografią, kiedyś natomiast snookerem o i jeszcze muzyką sie interesuje
Interesujesz sie filmem czyli jakim gatunkiem?
_ AzybalkA_ : Ciężko sprecyzować, jeśli reżyser jest dobry to ze wszystkiego, uczyni arcydzieło, warto spojrzeć np. na The Dark Knight Christ ophera Nolana, ale ogólnie to najbardziej lubie "Kompanie Braci", 10 - odcinkowy mini serial Spielberga i Hanksa, coś niesamowitego
Czyli dla Ciebie film musi mieć jakieś moralne przesłanie by go obejrzeć czy takimi amerykańskimi komediami nie pogardzisz ?
_ AzybalkA_ : Naturalnie, film musi nieść ze sobą jakieś przesłanie, zaskakujące zwroty akcji itp. ale zwracam również dużą uwagę na zdjęcia, dekoracje czy nawet efekty specjalne (nie w nadmiarze) komedie amerykańskie omijam szerokim łukiem
Co myślisz o filmach Amerykańskich w których są ważniejsze efekty specjalne niż dobra fabuła?
_ AzybalkA_ : Tak, trzeba przyznać że obecnie często możemy zaobserwować przerost formy nad treścią lub ukazywanie ameryki w świetle "co to nie oni". Ale jak już mówiłem jest kilu reżyserów, którzy mają pojęcie o swojej pracy
Masz szeroki pogląd na świat widzę nie tylko w świecie filmowym i powiedz mi co tu robisz? Dlaczego tyle lat grasz w wirtualnego Snookera?
_ AzybalkA_ : Dzień, w którym zacząłem w to grać można porównać do dnia narodzin Chrystusa.
Także dziś mamy 7 rok naszej ery. Wszystko zaczelo sie na informatyce gdzie kumpel pokazal mi tą gre. Początkowo szlo do dupy, ale z tego co pamietam to strasznie zależało mi na statystykach. Założyłem nick hitman_47 i mialem staty chyba 600 na 80 z czego ok. 400 to gry nabite i break 68. Tak nie lubilem przegrywac ze ustawialem stol na 30 minut i jak wiedzialem ze przegram to wychodzilem sobie na dwór itp. wracalem wykonalem ruch i znowu na dwór. Nie było jeszcze tak wytrzymałej osoby, także zawsze ta jedna porażka mniej. Ale nastąpił pewien przełom. Założyliśmy z kumplem nick azybalka (wp wygenerowalo taką nazwe) zeby nabic jeszcze wiecej gier dla hitmana i ustawić breaka. Męczyliśmy sie z tym z 2 godziny, wszystkie bile pod łuzy wiadomo i oczywiście zwaliłem po paru uderzeniach. Strasznie sie wkurzylem. Pomyslalem se ze zagram jeszcze 2 gry i rzucę to w pizdu, na szczęście (dla snookera) skleilem 81 i tak sie zaczęła przygoda z tym nickiem
(..)Z tego co widzę to większość graczy z którymi zaczynałem grac nie pokazuje się już na grach z tego samego powodu co ja. Czyli kogo masz na myśli? Kto według Ciebie był WTEDY dobrym graczem/graczami?
_ AzybalkA_ : Było ich wielu ale postaram sie wymienić wszystkich których pamiętam : azybalka alagar rubinek shadow zemeckis ono julka blancos sugob malkovich Jacek Mark USA dieter DukeR jbo GandM m_u_h_a_d ziomek_20 Grzegorz
Znam tylko Zemka, Julke, Blancosa itd. powiedz mi słyszałeś o tym "syndrom Blancosa"? Jak sie odnosisz do tego ze teraz gracze rywalizują ze sobą nie tylko w ilosci maksow ale i na to w jak szybkim czasie wbili maksa?
_ AzybalkA_ : Co z tego ze blancos wolno grał, skoro grał zajebiście. Co z tego ze ktoś gra szybko, skoro gra do dupy?. Śmieszy mnie taka sytuacja gdzie ludzie sie pytają mnie czy mój maks w 5minut cos to prawda (tak to prawda) jakby to pokazywało czyjeś umiejętności. Reguła jest prosta - szybko grasz -> nie myślisz -> pudłujesz lub szybko grasz-> nie myślisz->trafiasz = farcisz. Szczerze mówiąc to jeśli widzę ze ktoś gra byle szybciej i nawet niech mnie ogra 10 - 0 to i tak wiem ze jestem lepszy
Co Cię irytuje patrząc na graczy w Snookerze wirt. 6 lat temu a teraz? Jest jakaś różnica? Jeśli tak to jaka według Ciebie?
_ AzybalkA_ : Różnica jest spora. Kiedyś na snookerze była zajebista atmosfera, kazdy ze sobą rywalizował o jak najwiekszego breaka, rozkminiał co i jak z rotacją itd. Teraz tego brakuje bo nic juz nikogo nie zaskoczy, Druga sprawa to ludzie... nie wiem o co w tym kurwa chodzi ale kiedys bylo święte trio : kolcok0 Bambek Sobiechu - łazili za najlepszymi graczami włazili w dupę, ok rozumiem dało się to znieść, ale teraz snooker składa sie w 99% właśnie z takich ludzi. Żal
A co myślisz o tych graczach którzy Cię krytykują tylko dlatego ze napisałeś prawdę na czacie cytuje " jesteś najlepszy". Wiemy ze to była w pewnym sensie ironia, i nie jesteś najlepszy a jednym z najlepszych. I to jest prawdą. Jak przezywasz krytykę tych małolatów co piszą jaki to ten zły bo napisał ze jest naj i się "panoszysz"? (ale mi się dostanie za to pytanie)
_ AzybalkA_ : Najpierw wyjaśnię pewną rzecz. Wracam se do domu zmęczony albo znudzony, nie ważne, siadamę se na kompa raz na tydzień wejdę na snookera, a ze grac mi sie nie chce to sobie popisze. Więc zaczynam gadkę "jestem najlepszy" itp i tylko czekam aż jakis zbuntowany małolat sie zagotuje. Zazwyczaj tak się dzieje więc dalej w to brnę i robi sie coraz śmieszniej. A że małolat jeszcze nie wie co to ironia to tym lepiej dla mnie, wiec ciezko zebym cokolwiek przezywal. Zresztą ta krytyka to moze bardziej zazdrosc wsrod graczy. Przypuszczam ze wiekszosc z nich podświadomie marzy zeby grac jak ja. Teraz pisze do Ciebie czytelniku, jeśli bierzesz wszystkie moje slowa ze jestem mistrz itp. na powaznie to znaczy ze jestes ... IDIOTĄ. Tyle
Ciężko jest opanować rotację? Z Twojego punktu widzenia ciężko jest zdobyć setkę chociażby bez używania roty?
_ AzybalkA_ : No może to zabrzmi dziwnie ale według mnie opanowaną rotacje ma może z 20 graczy, wiec ciężko. A setke bez roty? myślę ze spokojnie sie da
Grasz tyle lat i wrócę do pytania - Robiłeś sobie pewnie przerwy w snookerze, zatem powiedz mi mi dlaczego ciągle wracałeś na gry? Co Ciebie tak tu ciągnęło i ciągnie ze do tej pory tu grasz?
_ AzybalkA_ : Jak każdy "były" maniak nie oszukuje się ze z tym się nie da skończyć. Mimo ze nawet nie gram to tak se czasem wpadnę popatrzeć, pogadać czy pognić. Ciekawi mnie również wymiana pokoleń jaka tu nastąpiła. Rzekomy wyższy poziom ( bullshit)
Czytałeś wywiad z Adrisso ( shad) Co pomyslaes odnosnie tego w jaki sposob sie odniosl do Ciebie?
_ AzybalkA_ : Odniosę sie w taki sposób " daj pograć" Nie no co tu duzo mowic shadow to jeden z najlepszych graczy i jeden z najfajniejszych kolesi na grach i zeby nie fakt iz kupil program break 147 (www.break147.prv.pl) to byłby osobnikiem kompletnym. A tak na poważnie to jak wiadomo jesteśmy starymi wyjadaczami i mnie rowniez by irytowalo zeby jakis krzykacz co nie ma pojęcia o grze pisal takie glupoty. Także moglby liczyc z mojej strony na to samo, ogolnie szacunek dla tego pana
Powiedziano mi ze wygrałeś j wielki tur na WP. Opowiesz mi mi cos więcej o tej wygranej? Kiedy to było?
_ AzybalkA_ : Było to dokładnie 4 lata 347 dni temu, a więc szmat czasu. Zaczęło się śmiesznie bo grałem w 1 rundzie eliminacji z niejakim reys'em do 3 i przy stanie 0:2 jak strąciłem kija zacząłem kłamać dla adminow ze mnie obraża. Koleś nie wiedział o co chodzi i w pewnym momencie sie wkurzył i obraził sędziego dzięki czemu przeszedłem do fazy grupowej. Tam natrafiłem na swojego poniekąd nauczyciela malkovicha i po wygranej z nim nabrałem pewności siebie. Szedłem jak burza i po ciężkich bojach z dieterem i gandM znalazłem sie w finale z nieznanym mi DukeRem Denerwowałem sie strasznie bo z 9:5 zrobilo sie 9-8 ale skupilem sie najbardziej jak tylko moglem i sie udalo. Wygrałem 100zł i 6 miesięcy abonamentu
Pisząc o tych emocjach ktore przeżyłeś w tym turze organizowanym przez PW mam wrażenie ze jednak czułeś wielka adrenalinę, chęc rywalizacji i w pewnym stopniu podniecenie czyli jak pisałam adrenalina?
_ AzybalkA_ : Pewnie że tak, mimo ze to tylko gra to denerwowałem sie jak cholera. Grałem tyle czasu wiec chciałem cos osiągnąć i sie udało. Moje ego +1000. Od tamtej pory nie mogę odpędzić się od dziennikarzy jestem jakby celebrity sceny snookerowej. Ale mam parcie na szkło jestem sobą i osoba pozytywną
Pamiętasz uczucie kiedy wbiłeś swojego pierwszego maksa?
_ AzybalkA_ : "Kurwa, jednak jestem najlepszy"
Hehehehehe
Gdybyś miał wytypować 5 graczy najlepszych na Snookerze wirt. kogo bys wytypował?
_ AzybalkA_ : azybalka shadow blancos sugob zemeckis
Dlaczego nie grasz w nowego Snookera?
_ AzybalkA_ : Nie ma klimatu, jest za bardzo dopracowany, zdążyłem sie juz przyzwyczaić ze snooker 2004 "has no limits" no i nie ma tam chyba dobrych graczy
Powiedz mi kiedy zacząłeś grac czyli na początku miałeś swojego wzorca? chodzi o gracza ktoregos
_ AzybalkA_ : Szczerze mówiąc to będę oryginalny bo raczej sam do wszystkiego dochodzilem, dopiero potem obserwowałem grę Alagara czy julki którzy byli prekursorami tej gry
Jako kobieta musze Cię zapytać - Widzisz różnice w grze miedzy gra z kobietą a mężczyzną?
_ AzybalkA_ : No niestety tak choć zdarzają się wyjątki (U_S_A, julka czy tez Izka28...) ale przeważnie to potrzebują 40 000 gier żeby dojść do breaka 80
Jaką widzisz różnice pomiędzy graniem w pokojach publicznych a graniem w pokojach prywatnych?
_ AzybalkA_ : Szczerze to nie widzę takiej różnicy bo od 3 lat mam bana forever na pokoje publiczne hehe. Ale kiedyś pamiętam ktoś wpadł na pomysł aby założyć pokój taterka dla najlepszych graczy, cos jak dzisiejszy m-room (Mirek zapłacił mi abym to powiedział). Uważam to za bardzo dobry pomysł
Widzisz zmiany miedzy pokojami turniejowe wtedy które były tzw. na "karteczki" a teraz kiedy już są te programy i idą zapisy dużo szybciej niż wtedy? i dodam pytanie dlaczego nie grasz w takich małych turniejowcach?
_ AzybalkA_ : Na pewno idzie to dużo szybciej i sprawniej ale według mnie powinien być inny system, że 1 turniej jednego dnia taki 1day cup. Miało by to większy prestiż i przyciagnelo by uwage lepszych graczy ale to już nie ode mnie zależy
Co sądzisz o tych co wbijają, bo wiesz o co chodzi "wbijają" 162 breaka, dla Ciebie to nabijacze?
_ AzybalkA_ : Wiesz ciężko żebym uważał kogoś za nabijacza skoro sam nabiłem z 2000 gier ale ogólnie tego typu breaki nie robią na MNIE żadnego wrażenia. A skoro nie robią na MNIE wrażenia to po co je robić?
Oj, a komuś wbijałeś na prośbę maksa czy setkę?
_ AzybalkA_ : i tu odsyłam do stronki [link widoczny dla zalogowanych] Tak w ogole to zarobilismy z Mihalem na tym po 100 zł na łeb. A o maxa prosił mnie sam shadow i wielu innych. Oczywiście się godziłem
Oj tom nie rozumiem robiłeś komuś breaki za namowa Adrisso?
_ AzybalkA_ :On będzie wiedział o co chodzi
Powiedz mi dał byś rade np. mnie w tydzień albo góra 2 tygodnie wytrenować bym była na Twoim poziomie jeśli chodzi o grę?
_ AzybalkA_ : Jak bym Ci zdradził swoje tajniki to musiałbym Cie zabić ale 2 zasady : mierzyć powoli, myśleć jak wyjść na następną bile. Jeśli umiesz wbijać to postępy bedą widoczne z dnia na dzień
jak Ci sie podoba atmosfera w M - Room?
_ AzybalkA_ : Atmosfera jest w porządku, jestem nie lubiany ale PODZIWIANY
Czego Ci życzyć Azy?
_ AzybalkA_ : Można mi życzyć aby to że wygrałem pierwszy turniej, miałem najwięcej maxow (i najszybszego) i 5 maxów w ciągu 24 godzin oraz to że byłem tak barwną postacią nigdy nie zostało zapomniane i zostało w Waszych ciepłych serduszkach do końca życia. Pozdrawiam Mih@la shadowa blue dragona ciebie oraz MAJORKE i REEBOKA KOCHAM WAS. Ot takie moje małe epitafium snookerzysty
Dkaczego ani razu nie wspomniałeś o Delgado ani o Korule?
_ AzybalkA_ : Delgado nie znam za bardzo a Korul to był brother in arm w walce z czaterami więc też pozdro