W kąciku sali siedziała.
cała w czerń obleczona,
piękna niczym anioł
w smutku pogrążona.
Wargi zaciśnięte, blade
gorzkim szlochem drgały,
w mokrych oczach iskierki
nadziei dogasały.
Jeszcze łezki nie obeschły
po licznych lamentach,
wzbudzała współczucie
tragedią przyciśnięta.
Z całych sił zapragnąłem
poddać się pragnieniu,
z oddaniem służyć pomocą
by ulżyć w cierpieniu.
Podać kawy kropelkę
języka koniuszkiem,
podzielić się pysznej paschy
ostatnim okruszkiem.
Płynące łzy spijać
co rusz dać buziaka,
przytulić głowę do piersi
pozwolić się wypłakać.
IDOL