Nieznajomość go przerasta
choć wokół ludzi miliony,
wśród ulic obcego miasta
człowiek w tłumie zagubiony.
Jakby zmartwień było mało
z nieszczęściami tak bywa,
w brzuchu zgrozą powiało
wczorajsza kolacja się odzywa.
Żarcie najlepsze w świecie
i jeszcze ten kawał tortu,
już ładunek gniecie
chciałby dobić do portu.
Pyta nieznajomego
z lekkim uśmiechem na twarzy,
gdzie mógłby pozbyć się tego
problem już ostro parzy.
Pój pój pój pój pójdzie pan
tłumaczy nieznajomy,
wytrzymałością swoich bram
gość mocno zaniepokojony.
W pra pra duka zawzięcie
atmosferę coś zepsuło,
nagłe stęknięcie
jakby się coś rozpruło.
W tył zwrot zrobił na pięcie
tłumaczącemu zrzedła mina,
podczas gdy tłumaczył zawzięcie
tamten ruszył kroczkiem Chaplina.
Za odchodzącym rzucił nieśmiało
jeszcze nie powiedziałem,
dziękuje – ciche doleciało
ale już się zesrałem.
IDOL