Kobiety choć lubią biadolić
sypiąc słów przykrych gradem,
potrafią jednak zniewolić
ot choćby- nawet obiadem.
Choć nie lubię marudzić
zjadam ,by nie denerwować,
bo ktoś się musi natrudzić,
by obiad ten przygotować.
Są jednak takie potrawy,
wtedy się we mnie gotuje,
robię się prawie białawy,
nie jem, poprostu dziękuje.
Życie pełne jest przeciwności
zajadam się bardzo w serniku,
tak z zup wielkiej mnogości
nie cierpię tylko krupniku.
Dziś w samo południe
dziwną zupę podano,
pachniała wprost przecudnie,
"Królewskie" nosiła miano.
Zapach jaki się wznosił
ucztę podniebienia zapowiadał,
żołądek aż się unosił
rad-że będzie sobie dogadzał.
Kolorem flaki przypominała,
pokryta majeranku kępkami
jak rżęsa po stawie pływała
przetkana tłuszczu okami.
Grzybów suszonych strzępy
jak łabędzie pływały,
wśród nich,jak głodne sępy
śliwki się uwijały.
Mięsa kawałki dymiły
jak kaczki robiły nurki,
na dnie gwiazdkami świeciły
kaszy,brylantów białe sznurki.
Wybornym smakiem pieściła
zupka me kubki smakowe,
tak mnie zadowoliła
bijąc inne na głowe.
Choć pod nazwą królewska
wstrętny krupnik się chował
nie wzięła mnie pasja szewska,
tak wspaniale smakował.
Tu widać jak na dłoni
co sprawić może kobieta,
do nowego czasem nakłoni,
uszczęśliwić potrafi faceta.
Gdy po obiadku leżymy
morał się taki odzywa,
my tylko jednak tańczymy,
kobieta do tańca przygrywa.
/ IDOL /